To już trzeci raz, kiedy odwiedziłem zlot Renault w Wawrzkowiznie. I jak co roku dopisywała pogoda, dobry humor i świetne samochody

Nie będę ukrywał, jestem miłośnikiem marki Renault, z którą, dzięki mojemu tacie, mam do czynienia od dzieciństwa. Sam posiadam auto tej marki, i kiedy tylko się dowiedziałem 3 lata temu, że około 70 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania organizowany jest coroczny zlot Renault wiedziałem, że muszę tam być. Obecny rok nie był żadnym wyjątkiem, tak więc zatankowałem Megankę i wraz ze znajomymi popędziliśmy w stronę Wawrzkowizny- niewielkiej miejscowości pod Bełchatowem nad wodą w lesie. Godzina drogi i znaleźliśmy się na miejscu.

Renault

Atmosfera

Pierwsze, co zwraca uwagę na Zlocie PIKUR (Polski Internetowy Klub Użytkowników Renault) to jego charakter. Wszyscy dla wszystkich są bardzo mili i sympatyczni. Wystarczy “zagadać” właściciela danego auta, a on chętnie opowie wiele ciekawostek i informacji związanych z jego ciekawym samochodem. Na zlocie są zarówno dzieci, młodzi jak i dojrzalsi wiekiem ludzie, dzięki czemu jest różnorodnie, ale i dla każdego jest jakaś rozrywka. Sam zlot w tym roku trwał aż 4 dni, ponieważ większość uczestników wynajmuje na terenie ośrodku domki letniskowe. Ja byłem jedynie przez jeden dzień, przez kilka godzin, dlatego nie będę opisywał wszystkich atrakcji zlotu. Jesteście tu w końcu po to, żeby poczytać o ciekawych autach. Powiem tylko tyle, że PIKUR oferuje cały wachlarz konkursów, zabaw. W tym roku można było też obejrzeć z bliska nowego Renault Captura i Clio. Przejdźmy jednak teraz do przeglądu kilku aut, które według mnie zasługują na uwagę.

Renault
Tutaj odbywały się wszelakie konkursy i zabawy

Do wyboru do koloru

Ilość ciekawych i rzadkich “Renówek” była w tym roku ogromna. Zacznijmy od małych i genialnych “piątek“. Było ich całkiem sporo, bo aż 4, w tym jeden Rapid/Express, czyli dostawcze R5. Te małe pudełka nie tylko są już rzadkością na drogach, ale także zaskakują komfortem i obszernością wnętrza. Niektóre z nich zaskakują także kosmicznym przyspieszeniem, ale o tym będziecie mogli poczytać w najbliższy wtorek. R5 to jedno z tych Renault, które sprawia, że uśmiech na mojej twarzy pojawia się automatycznie w ułamku sekundy. Szczególnie, gdy widzę takie pięknie utrzymane egzemplarze jak te.

Kolejnym autem, które “dało mi zawał” było Renault 11. O ile “piątek” się na zlocie spodziewałem, to “jedenastki” absolutnie nie! Jest to auto, które wyginęło i nie występuje już praktycznie nigdzie na polskich drogach. Piękny i nieco zapomniany hatchback spod znaku Renault zachwyca kanciastą i finezyjną stylistyką skąpaną w głębokim, akrylowym, czerwonym lakierze. Stan wizualny tego egzemplarza był szokujący. Wyglądał jakby dopiero do opuścił linię montażową. Co prawda egzemplarz na zlocie był już po liftingu (faza II), a więc nie miał już charakterystycznych czterech kwadratowych reflektorów na przedzie, ale i tak był dla mnie rewelacyjny. Nie miałem okazji poznać osobiście właściciela, ale brawa dla niego za takie utrzymanie tak rzadkiego auta.

Następne Renault chwytające mnie za serce na zlocie to R25. W tym przypadku ex aequo dwa egzemplarze. Model z fazy I (przedliftingowy) i fazy II (poliftingowy). Model 25 ma w moim sercu szczególne miejsce, jest to moje ulubione auto tej marki. Chyba z uwagi na jej niską, nieco minimalistyczną sylwetkę liftbacka zaakcentowaną drobnymi chromami chowającą wewnątrz jedno z najpiękniejszych wnętrz motoryzacji. Uwielbiam kanciasty, futurystyczny i awangardowy design kokpitu krzyczący wręcz:” Jestem z lat osiemdziesiątych”. Komfort foteli jest natomiast po prostu bajeczny i nie da się go porównać ze współczesnymi samochodami. Wracając jednak do Zlotu, pierwszy egzemplarz z fazy I urzekł mnie swoim sercem- najmocniejsza jednostka w gamie, czyli 2.5 V6 Turbo o mocy 185 koni mechanicznych. Jest to istny biały kruk. Ponadto był to egzemplarz z przed liftingu, a więc można powiedzieć oryginalny. Piękne “turbinowe” felgi, srebrny lakier i lekko podniszczony, “przedremontowy” wygląd dodawały uroku temu egzemplarzowi. Coś wspaniałego. Z tego miejsca chcę pozdrowić właściciela srebrnej R25 za długą i miłą rozmowę na temat jego świetnego auta.

Również piękna okazała się faza druga R25. Ten konkretny egzemplarz wyróżniał świetnie wyglądający złoty lakier oraz silnik PRV 2.9 V6. Ponadto beżowe skórzane obicia foteli były pięknie popękane. Może śmiesznie to brzmi, ale w dzisiejszych czasach tak starzejąca się skóra to rarytas. Nie wytarła się jak dzisiejszy plastikowy skaj nazywany omyłkowo ekoskórą będący totalną porażką. Ta prawdziwa skóra pięknie popękała nadając wnętrzu charakteru i jest dowodem wieku i przeszłości tego egzemplarza. Dzięki temu samochód ten jest bardziej “prawdziwy”. Renault 25 to genialna, bardzo komfortowa i wyjątkowo bogato wyposażona limuzyna. Niestety z ponad 800 tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy pozostały tylko nieliczne sztuki. Zwłaszcza w Polsce zostało ich naprawdę niewiele. Gratuluje ich właścicielom, że trzymają się razem w klubie dzięki czemu mogą łatwiej zdobywać coraz trudniej dostępne części do swoich klasyków.

Na zlocie pojawiło się także najbardziej absurdalne Renault, które wyjechało na publiczne drogi. Mowa oczywiście o Avantime, które było dla mnie kolejnym szokiem, ponieważ tak jak R11, tak i tego samochodu nie spodziewałem się zobaczyć. Od razu wokół auta i właściciela zebrało się kilka osób chcących z bliska zobaczyć ten irracjonalny wytwór fantazji francuskich projektantów. Niebieski lakier robił wrażenie, ale nie tak bardzo jak ogromne przeszklenie kabiny, możliwość otwarcia szklanego dachu i szyb pasażerów tylnego rzędu. Do tego beżowa skórzana tapicerka a pod maską dwulitrowa, turbodoładowana benzyna. Czego chcieć więcej? Siedząc w Avantime czułem się jakbym znajdował się w statku kosmicznym. Wszędzie miłe w dotyku, beżowe materiały wykończeniowe, minimalistyczny design, cyfrowe wskaźniki i przednia szyba zdająca się być oddalona od kierowcy o kilka kilometrów do przodu. Ekstrawaganckość Avantime podkreślały na przykład podwójne zawiasy drzwi sprawiające, że przesuwają się one delikatnie do przodu a by zapewnić bardziej komfortowe zasiadanie do środka. Obcowanie z tym dziwnym autem dało mi wielką radość. Jest to bardzo wyjątkowy, bardzo francuski samochód. Ależ bym go chciał mieć!

Ostatnim autem, które chciałem wyjątkowo wyróżnić to Renault 19 Ph II Karmann, czyli odmiana Cabrio. Egzemplarz ten nie widziałem już po raz pierwszy, ale jego stan utrzymania i jego wygląd zasługuje na uznanie. Pod maską było tak czysto, że można było z tego silnika jeść! Poza tym ponadczasowa sylwetka “dziewietnastki” zawsze robiła na mnie wrażenie, zwłaszcza w odmianie Cabrio. Jego moc także zachwyca. To kawał naprawdę fajnego, trochę zapomnianego auta.

Gratka dla każdego fana Renault

Ciekawych samochodów było więcej, bo były Safrane’y, Megane RS i Twingo Graffiti, ale nie sposób opisać je wszystkie. Po południu opuszczając Wawrzkowiznę nie wiedziałem co powiedzieć. Świetna atmosfera, fantastyczne samochody, ciekawi i sympatyczni ludzie i do tego piękna pogoda sprawiły, że brakowało mi słów. Największe wrażenie na mnie wywarło Renault 5 GT Turbo, ale o tym samochodzie poświęcę osobny wpis, bo uważam, że zdecydowanie warto. Sam zlot uważam za świetnie zorganizowany i bogaty w atrakcje. Miejsce zlotu jest bardzo ładne i posiada dużo zacienionych miejsc do odpoczynku. Atmosfera, ludzie i samochody natomiast są nieocenione!

Zdjęcia: Kamil Sulej, Adrian Kleć

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *