Czy topowa limuzyna Rovera lat siedemdziesiątych przedłużyła żywot tej brytyjskiej marki, czy może sprowadziła ją na równię pochyłą, z której nigdy już nie zeszła? Historia SD1 to opowieść o sporych ambicjach zderzonych z szarą rzeczywistością.

Rok 1976 ma na swoim koncie kilka ważnych wydarzeń. Powstał zespół The Cure, prezydentem Stanów Zjednoczonych został Jimmy Carter, a w kinach zadebiutował “Taxi Driver”. W British Leyland zaś od roku próbowano w ramach jednego wspólnego koncernu łączącego Rovera, MG, Jaguara, Morrisa, Triumpha i Austina utrzymać sprzedaż i zyski. Nie było to jednak proste, kiedy zakłady wciąż ogłaszały strajki, modele stawały się przestarzałe i niemodne, a jakość leciała na łeb, na szyję. W 1976 roku wprowadzono do produkcji samochód, który miał odwrócić dramatyczną sytuację o 180 stopni. Był to Rover SD1 – samochód segmentu E o modnym wówczas nadwoziu liftback charakteryzującym się znakomitym współczynnikiem aerodynamicznym. Model ten miał odbić od dna tonący brytyjski przemysł motoryzacyjny i nadać mu pędu. Konstruktorzy wówczas nie zdawali sobie sprawy, że ich nowy samochód o ambitnych celach, bogatym wyposażeniu i nowoczesnej sylwetce tak naprawdę był ich ostatnim dziełem z logo Rovera.

Założenia nowego modelu

W 1971 roku rozpoczęto prace nad następcą urokliwego, ale już wówczas trącącego myszką modelu P6 oraz nieco mniej atrakcyjnego wizualnie Triumpha 2500. Pomimo poważnych celów projektu sam w sobie pod względem technicznym nie był ani rewolucyjny, ani nawet specjalnie nowoczesny. Nowy model miał między innymi zostać pozbawiony hamulców tarczowych z tyłu. Napędzane były koła tylne za pośrednictwem sztywnego mostu zawieszonego na sprężynach. Było to kolejne zubożenie względem “De Dion” obecnego w starszym modelu P6 będącym niezależnym tylnym zawieszeniem.

Serce

Jeśli mówimy o aspektach technicznych koniecznie trzeba powiedzieć o jednostkach napędowych. Konstruktorzy pracowali wówczas nad nowym czterocylindrowym silnikiem benzynowym 2.2. Oczywiście po raz kolejny cięcia sprawiły, że nowa konstrukcja nie trafiła do seryjnej produkcji. W tej sytuacji inżynierowie Rovera postanowili użyć istniejących już silników do SD1. Trzonem palety było V8 o pojemności 3.5 litra o mocy 193 koni. Była to w głównej mierze konstrukcja Buicka pamiętająca lata sześćdziesiąte. Pomimo kilkunastu lat na karku, jednostka ta zapewniała świetne osiągi i wysoki moment obrotowy na poziomie 268 Nm. Ofertę uzupełniały rzędowe szóstki znane z marek Leylanda takie jak 2.3 i 2.6. Oferowany był także diesel VM o pojemności 2.4 i mocy 90 koni mechanicznych. Jest to jednak motor, o którym każdy chce zapomnieć. Ludzie go nie chcieli kupować, mechanicy naprawiać a ja o nim opowiadać. Wystarczy dodać, że jest to skomplikowana konstrukcja z czterema głowicami wyjątkowo podatna na usterki. W 1978 roku zadebiutował dwulitrowy benzynowy silnik brytyjskiej produkcji.

D-Day

Rover SD1 swoją premierą zrobił niemałe zamieszanie. Pomimo cięć finansowych, które nie ominęły biura konstrukcyjnego, British Leyland był pełen optymizmu. Rover rozpoczął nowe otwarcie. Odkreślił grubą kreską przeszłość i z podniesioną głową wszedł w przyszłość. Marka kojarzona raczej z dystyngowanym i konserwatywnym stylem zaprezentowała nowocześnie i ciekawie stylizowany model. To tak jakby Wasz dziadek założył nagle bluzę Trashera i dresowe spodnie. Design nadwozia doskonale wstrzelił się w ówczesną modę niskich, szerokich, długich i aerodynamicznych liftbacków. Również wnętrze prezentowało najlepszy styl ówczesnych czasów. Kanciaste i futurystyczne kształty w połączeniu z pluszowymi fotelami i bogatym wyposażeniem sprawiały, że podróżujący Roverem SD1 czuli się wyjątkowo. Chciałbym zwrócić szczególną uwagę na głęboko “wpuszczone” w głąb zegary i prostą, a wręcz minimalistyczną linie deski rozdzielczej. Jej wygląd wyprzedził swoje czasy spokojnie o kilka lat.

Rover wewnątrz prezentuje połączenie luksusu z nowoczesnością

Czarny koń w stajni Rovera

Nie sposób nie wspomnieć o najciekawszej odmianie tej flagowej limuzyny Rovera. Mowa tu oczywiście o SD1 Vitesse. Wersja ta posiadała pod maską najmocniejszy silnik, czyli wzmocnione 3.5 V8, który rozpędzał tę limuzynę do setki w 7,6 sekundy, a jej prędkość maksymalna wynosiła 210 km/h. Vitesse była synonimem sportowego charakteru połączonego z luksusem i futurystycznym wyglądem. Miała być bronią wycelowaną w BMW i Mercedesa. Wyglądał zadziornie a osiągi i brzmienie V8 potrafiło przyprawić o ciarki. Oprócz lepszych osiągów względem zwyczajnej wersji, Vitesse miał niższe zawieszenie, lepsze hamulce, precyzyjniejszy układ kierowniczy i większe obręcze. Samochód ten z miejsca stał się obiektem marzeń niejednego fana motoryzacji pod koniec lat siedemdziesiątych i zmorą uciekinierów, ponieważ był to samochód często używany przez brytyjską policje. Ponoć był niezwykle skuteczny i bardzo lubiany wśród stróżów prawa.

SD1
SD1 Vitesse w czasach świetności nazywane było Astonem Martinem dla ubogich

Sukces czy klęska?

SD1 jednak nie okazał się bestsellerem. Owszem, wzbudził zainteresowanie, ale sprzedaż jednak była bardzo słaba jak na auto, od którego zależała przyszłość British Leyland. Jaki był powód słabej sprzedaży? Głównie była nią jakość wykonania i awaryjność. SD1, flagowy model Rovera, okazał się samochodem wykonanym na poziomie tanich samochodów z Krajów Demokracji Ludowej. Wszystko czego się dotknęło wewnątrz było źle spasowane, skrzypiało i było słabej jakości. Świetny i nowoczesny design został zaprzepaszczony fatalnym wykonaniem i spasowaniem wewnątrz. Sytuacje pogorszyły liczne usterki instalacji elektrycznej, i słabej jakości zabezpieczenie antykorozyjne. Dodatkowo brak wersji kombi (powstał jeden prototyp) oraz tylko jeden diesel w ofercie (a był nim… VM) były kolejnymi gwoździami do trumny Rovera SD1. Nawet lifting w 1982 roku nie był w stanie uratować słabej reputacji całkiem przecież udanego auta. Udanego na papierze. A papier przyjmie wszystko. Produkcja została zakończona w 1986 roku po wyprodukowaniu 303 345 sztuk. Następcą modelu SD1 był Rover z serii 800, który był już oparty bezpośrednio na Hondzie Legend.

SD1
Policyjna zmora przestępców w Wielkiej Brytanii w latach osiemdziesiątych

Słowem podsumowania

Podsumowując, Rover SD1 nie był autem rewolucyjnym dla świata motoryzacji. W końcu miał napęd na tył, sztywny most co było standardem w tamtym czasie i dość słabe hamulce na tylnej osi. Był jednak rewolucyjnym autem dla British Leyland i dla Rovera. Był odejściem od konserwatywnego stylu na rzecz nowoczesności. Rover modelem SD1, a przede wszystkim jego designem, otworzył się na nową grupę docelową, która nie koniecznie kocha brytyjską elegancje i patos. SD1 to model, który pomimo ograniczonego budżetu miał szanse stać się tym, czym oczyma wyobraźni widzieli go włodarze British Leyland. Niestety przez liczne wpadki jakościowe SD1 odszedł ze sceny pokonany. Pytanie co by było gdyby wykonanie flagowca Rovera było lepsze. Czy uratowałby markę i brytyjski przemysł motoryzacyjny? To pytanie na zawsze już pozostanie tajemnicą. Warto jednak pamiętać o SD1, bo to ciekawy przejaw ambicji stworzenia czegoś nowego ograniczonych cięciami kosztów i licznymi kłopotami organizacyjnymi na płaszczyźnie produkcji.

SD1
SD1 po liftingu z 1982 roku

Foto. udostępnione na licencji Creative Commons z Wikipedia

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *