List Chase’a Careya, który potwierdza organizację GP Brazylii w Rio de Janeiro wywołał olbrzymie kontrowersje. Aktywiści są oburzeni próbą wycięcia jednego z ostatnich zielonych terenów w mieście, kierowcy wyrażają niezadowolenie, a władze mają wszystkich w poważaniu. Cała sytuacja wydaje się też być kompletnie sprzeczna z obecną, tak bardzo proekologiczną polityką F1.

Sprawa mimo początkowego rozgłosu zaczęła powoli przechodzić bokiem, a przynajmniej tak to odebrałem widząc nikłą ilość informacji w Polsce. Szkoda, bo tak kontrowersyjny i pełen absurdów temat trzeba nagłaśniać. Koniec końców może się okazać, że dawno nie mieliśmy w Formule 1 skandalu na taką skalę. Kontrakt serii z lubianym przez kibiców i zawodników Interlagos wygasa wraz z końcem 2020 roku i na nic zda się porozumienie, wedle którego w wyniku pandemii umowa ma zostać przedłużona o rok. W najbliższym czasie zawody ma zorganizować Rio de Janeiro na torze w dzielnicy Deodoro. Tu jednak pojawia się jeden problem. Dość spory problem.

Tor jeszcze w ogóle nie istnieje. I nie zanosi się, by prace ruszyły w takim terminie, by wyrobić się z budową areny od zera w 365 dni.

Promotorzy i osoby zarządzające F1 nie widzą jednak problemu w podpisaniu porozumienia i potraktowaniu Sao Paulo jak niepotrzebnego pionka na planszy. Miasto to bezskutecznie starało się utrzymać prawa do organizacji Grand Prix. Nic nie dało się w tej materii zrobić.

Ale moment, skoro Interlagos ma wsparcie kibiców, kierowców i sporej części środowiska F1, to o czym my w ogóle rozmawiamy? Dlaczego ma wylecieć z kalendarza?

To pytanie retoryczne, bo wszystko jak zwykle rozbija się o pieniądze. Dodam, że olbrzymie.

Interlagos Sao Paulo
Widok z lotu ptaka na tor Interlagos

Bolsonaro i jego gra polityczna

Wszystko zaczęło się od upublicznienia listu Chase’a Careya do wice-gubernatora Rio de Janeiro, Claudio Castro. W jego treści obecny dyrektor generalny Formuły 1 (już nie na długo, ponieważ od 2021 tę funkcję obejmie Steafno Domenicali) zapewnia, że umowy z Rio Motorsports w sprawie organizacji wyścigu zostały już sfinalizowane i czekają tylko na ogłoszenie oraz ostatnie formalności. Dla niektórych osób była to czara goryczy. Szczególnie dla Brazylijczyków i mieszkańców drugiego największego miasta Kraju Kawy.

Rio track Deodoro
Oryginał listu Chase’a Careya do wice-gubernatora Rio de Janeiro

Nie jest tajemnicą, że tor Autódromo José Carlos Pace, zwany też w skrócie jako Interlagos, był skory do przedłużenia umowy z F1, która kończy się w tym roku i w wyniku pandemii miała zostać przedłużona o jeden sezon. Tu jednak pojawia się postać, której wielu Brazylijczyków wręcz nienawidzi, a jej decyzje spotykają się z ogólnym oburzeniem na arenie międzynarodowej. Mowa tu o Jairze Bolsonaro, skrajnie prawicowym polityku, który od 1 stycznia 2019 roku zajmuje stanowisko prezydenta Brazylii. Nie będę wymieniać ani oceniać jego poglądów, bo nie od tego jest ten artykuł. Skupię się raczej na jego udziale w czymś, co niektórzy mieszkańcy największego państwa Ameryki Południowej nazywają ,,jedną wielką pralnią pieniędzy”.

Jak wspomniałem wyżej, promotorem wyścigu jest Rio Motorsport. Spółka ta pojawiła się znikąd, lecz w trzy tygodnie zgromadziła kapitał warty bagatela 800 milionów reali (prawie 555 milionów złotych!). Dostała ona również ulgę podatkową od rządu w wysokości… 72 milionów dolarów. RM (będę pisał tak o Rio Motorsports skrótowo) wykupiło również prawa do transmisji F1 oraz MotoGP, a także do organizacji wyścigu w ramach Motocyklowych Mistrzostw Świata w 2022 roku.

Przeanalizujmy to wszystko po kolei. Firma pojawia się znikąd i z miejsca posiada GIGANTYCZNY kapitał, kupuje prawa do najważniejszych motorsportowych transmisji i organizacji największych eventów w kraju, a rząd przyznaje jej ulgę podatkową. Na dodatek nikt tak naprawdę nie wie, kto stoi za RM. Istnieją bardzo poważne podejrzenia, że cała firma jest w rękach któregoś z synów prezydenta Bolsonaro. A przypomnijmy, że jedną z pierwszych obietnic obecnej głowy Brazylii była właśnie budowa toru F1 w mieście Samby. Co za przypadek.

Jair Bolsonaro
Jair Bolsonaro

Rio bez zieleni? Ludzie mówią ,,stop”

Gdzie ma być zbudowany tor? W dzielnicy Deodoro. Niedaleko obszaru, gdzie kiedyś znajdował się tor Jacarepagua, który w latach 1978 oraz 1981-1989 był gospodarzem wyścigu o Grand Prix Brazylii. Znajdował się, bo został zrównany z ziemią na potrzeby budowy wioski olimpijskiej. Wioska aktualnie stoi opustoszała i jest kompletnie nierentowna. Jest to także udokumentowany przykład korupcji i prania brudnych pieniędzy. Były gubernator Rio de Janeiro, Sergio Cabral za wyżej wymienione przestępstwa przy organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2016 roku został skazany na prawie 200 lat (!) pozbawienia wolności.

Rio Jacarepagua
Obszar toru Jacarepagua w latach 2008, 2013 i 2020

Wracając do meritum – Deodoro to dzielnica, która znajduje się pomiędzy dwiema sporymi fawelami. W tym rejonie występuje najwięcej włamań w całej Brazylii. A nie muszę przypominać, że już podczas wyścigów w Sao Paulo nieraz słyszeliśmy o napaściach na zespoły i kierowców. To jednak nie wszystko. Tor ma być zbudowany na terenie lasu Camboata, który jest jednym z ostatnich terenów zielonych w całym mieście. Co bardziej kuriozalne, jest to również były poligon wojskowy z dużą ilością wciąż aktywnych min. Brzmi to jak parodia, ale w tym miejscu w rok ma powstać tor Formuły 1.

W ROK.

Rio Camboata
Na górze: obecny stan lasu Camboata
Na dole: projekt graficzny toru

Plany są konsekwentnie torpedowane przez aktywistów. Nic dziwnego, ponieważ proceder wycinania drzew w Brazylii jest jednym z najważniejszych tematów w państwie. Prezydent Bolsonaro nie podejmuje żadnej reakcji wobec masowej wycinki Amazonii, a wręcz ją popiera, co spotyka się z bardzo ostrą reakcją wszystkich pro-ekologicznych środowisk i działaczy społecznych. Miałem przyjemność zamienić parę słów z jednym z nich. Poprosił on jednak o zachowanie anonimowości.

Rio de Janeiro jest beznadziejnie skorumpowanym stanem. Ten tor powstanie z pomocą ogromnej ilości wypranych pieniędzy. Nawet jeżeli budowa ruszyłaby teraz, zajmie ona co najmniej trzy lata, bo las nie jest zbytnio proporcjonalny, a w dodatku brazylijska armia używała go kiedyś jako minowiska. W lesie żyje również sporo gatunków zwierząt zagrożonych wyginięciem, a także migruje do niego wiele ptaków z sąsiednich stanów.

To wszystko jest grą polityczną. Bolsonaro pochodzi z Rio, a między tym miastem a Sao Paulo od lat toczy się wojna. Bolsonaro planował spotkania z Liberty Media. Mimo że Sao Paulo chciało negocjować, Liberty zerwało wszystkie rozmowy po obietnicy, że tor w Rio powstanie do 2021 roku.

Działania osób zaangażowanych w sprawę sprawiły, że plany budowy nowej areny skomentowała prawdopodobnie najbardziej wpływowa postać w padoku, czyli Lewis Hamilton. Brytyjczyk bardzo prężnie udziela się w działaniach na rzecz ochrony środowiska i nic dziwnego, że nie jest zadowolony z planów brazylijskiego rządu.

Słyszałem, że ta budowa ma być neutralna dla środowiska. Ale najbardziej neutralną rzeczą, jaką można zrobić, jest niewycinanie drzew. Nie sądzę, by budowa toru była mądrym posunięciem. Mamy światowy kryzys związany z wylesianiem. Uważam też, że świat nie potrzebuje nowej areny. Jest wiele świetnych torów, a osobiście uwielbiam Interlagos.

Lewis Hamilton

Słowa 6-krotnego mistrza świata niemal natychmiast spotkały się z odpowiedzią osób odpowiedzialnych za budowę obiektu. Bolsonaro uważa reakcję Hamiltona i protestujących za ,,nieproporcjonalną”, a promotor przekonuje, że arena zapewni tysiące miejsc pracy, więc wszystko cacy. Według obliczeń pod budowę toru w Rio ma zostać poświęconych 180 tysięcy drzew, na co organizatorzy odpowiadają planami posadzenia 700 tysięcy nowych w całym mieście. W Rio nikt w to nie wierzy, a miejsca na takie działania również jest jak na lekarstwo. Jest to więc obiecywanie gruszek na wierzbie, byle tylko ci ekolodzy dali sobie spokój.

Lewis Hamilton

Formuło, gdzie ta twoja ekologia?

To wszystko może nie wywołałoby takiego oburzenia, gdyby nie fakt, że o organizacji Grand Prix w Rio zapewnia sam dyrektor generalny F1. Patrząc na ostatnie informacje w sprawie kalendarza na przyszły rok, można zadać sobie tylko jedno pytanie: gdzie nagle zniknęły postulaty, które tak zaciekle głosi Formula One Management?

Pro-ekologiczność i neutralność węglowa do 2030 roku? Przecież właśnie przyczyniacie się do wycięcia ostatnich zielonych terenów w skrajnie zanieczyszczonym i przeludnionym mieście.

Równość i tolerancja? Przecież chcecie zorganizować zastępczy wyścig w Arabii Saudyjskiej, z której niemal co chwilę dochodzą do nas informacje o łamaniu praw kobiet, zabijaniu więźniów politycznych, dyskryminacji mniejszości religijnych i seksualnych czy nierespektowania wolności słowa.

Gdzie w takich sytuacjach jest hasztag #WeRaceAsOne? Gdzie w takich sytuacjach zapewnienia o dążeniu do neutralności klimatycznej?

Rio F1

Formuła 1 swoimi ostatnimi decyzjami sięga na wyżyny hipokryzji. Nie mam zamiaru krytykować akcji ,,End Racism”, ale jeżeli już takowa się odbywa, to pójdźmy za ciosem i nie róbmy równiejszych równości. Chciałbym, by takie sytuacje nie miały nigdy miejsca, jednak jest to myślenie wybitnie naiwne. Business is business.

Nadzieją może być tylko fakt, że aktywiści i protestujący naprawdę skutecznie odwlekają ostateczny start budowy (kilka dni temu do protestów dołączyło nawet Extinction Rebellion), a świat F1 nie wydaje się być przekonany do nowej areny. Sprawa jest również ciągle nagłaśniana, więc trzeba trzymać kciuki za upadek projektu. A panu Carey’owi już dziękujemy, proszę zwolnić stolik Domenicalemu.

Wierzę, że przy publicznym oburzeniu będziemy w stanie zniweczyć plany budowy. Pod hasztagiem #BrazilSaysNoToDeforestation pokazujemy światu prawdziwą stronę tego przedsięwzięcia. Im więcej ludzi zna prawdę, tym mniejsze są szansę na powodzenie tego projektu.

Anonimowy aktywista

Foto. Wikimedia Commons; materiały prasowe F1

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *