Nobuharu Matsushita zwycięzcą wyścigu głównego. Już to zwiastuje sensacyjny przebieg zawodów. Choć sensacyjny to mało powiedziane.
W akademii Ferrari obrazek z startu musiał napawać radością i nawet wypadnięcie Marcusa Armstronga w czwartym zakręcie nie mogło zepsuć ich humorów. Trzech kierowców włoskiej akademii: Calum Ilott, Robert Shwartzman i Mick Schumacher wykorzystali całą szerokość toru i walczyli zaciekle o pozycję lidera. Zwycięsko z pierwszego zakrętu wyszedł wicelider “generalki”, który był najbliżej szczytu zakrętu. Szczególnie zadowolony z siebie mógł być Niemiec, który startując na twardszym ogumieniu z piątego pola startowego przebił się na trzecią lokatę. Duet Premy przedzielił lider generalki. Nobuharu Matsushita awansował o dwie pozycje i był na P16. O nim jeszcze dzisiaj wspomnimy.
Po restarcie wymuszonym wspomnianym już błędem Nowozelandczyka, układ w czołowej trójce nie ulgał przemeblowaniu. Dopiero wraz z końcem stintu Ilott wyszedł na prowadzenie. Nie minęła chwila, a Shwarztman już musiał się obawiać kolegi z zespołu. Schumacher szukał szczęścia w zakręcie dziesiątym. Na szczęście nie było powtórki z niedzielnego sprintu i obyło się bez kolizji. Rosjanin zjechał do mechaników na dziewiątym okrążeniu. Kółko później zameldował się tam Brytyjczyk. Na Schumachera przyszło nam trochę poczekać, gdyż jechał na odwróconej strategii.
Po pierwszej turze pit-stopów sytuacja się ustabilizowała. Pierwsza dwójka klasyfikacji generalnej wspinała się w górę stawki i zmniejszała stratę do lidera. Skuteczny w tym zadaniu był zwłaszcza Ilott, który jechał tempem nawet o sekundę szybszym od lidera wyścigu. Schumacher sam sobie nie pomagał, wyjeżdżając na przykład za szeroko w zakręcie ósmym. Cała stawka zmagała się gigantycznym zużyciem przednich opon. Komentarze o braku przyczepności i nieustanna walka o utrzymanie się w torze była stałym elementem rywalizacji. Jednak Ilottowi w żaden sposób to nie przeszkadzało. Prawie pochłonął całą stratę do Schumachera. Niemiec na zmianę opon zjechał dopiero na dwudziestym czwartym okrążeniu. Świetnie radził sobie Felipe Drugovich, który dogonił i wyprzedził Shwartrzmana okrążenie później.
Obraz wyścigu całkowicie odmienił drugi samochód bezpieczeństwa. Końcówkę wyścigu najlepiej obejrzeć. W słowach trudno oddać zaciekłość, intensywność i przewrotność batalii na torze. Bernd Maylander wyjechał po kolizji między Giuliano Alesim i Seanem Gelaelem. Francuz zatrzymał się po wewnętrznej dziesiątego zakrętu i nie był w stanie ruszyć. Nowym liderem został Yuki Tsunoda, który nie zawitał do mechaników i jechał na zużytych hardach. Za jego plecami znalazł się Ilott, który zjechał po opony z kwalifikacji. Największą sensacją był Nobuharu Matsushita. Japończyk doskonale się wstrzelił z strategią i zyskał względem startu aż piętnaście pozycji. Jechał trzeci z szansami nawet na zwycięstwo. Sporo stracił Drugovich, który przegapił okno zjazdu i spadł na koniec pierwszej dziesiątki.
Od dwudziestego dziewiątego okrążenia walka rozgorzała na dobre. Tsunoda bronił się wszystkimi siłami przed rywalami, a zwłaszcza przed Ilottem, który później uwikłał się w walkę z Matsushitą. Agresywna rywalizacja zakończyła się dla kierowcy UNI-Virtuosi na żwirze w zakręcie siódmym. Z awantury między tą dwójką skorzystał Shwartzman, wbijając się na podium. Lider wyścigu po aktywowaniu DRS-u nie miał najmniejszych szans na obronę i musiał uznać wyższość swojego rodaka oraz Rosjanina z Premy.
Walkę w czołówce przerwał Roy Nissany. Po debiucie w treningu w Williamsie, Izraelczyk zaliczył brutalnie zderzenie z ścianą w zakręcie trzecim. Kierowcy nic się nie stało. Zanim jednak bolid sprzątnięto, czas wyścigu się skończył i pozostało tylko jedno okrążenie.
Wtedy dopiero zrobiło się intensywnie.
Do końca walka trwała o najniższy stopień podium. Ostatecznie trzeci dojechał Guanyu Zhou i uzupełnił podium wraz z Matsushita i Shwartzmanem. Kompletnie pogubił się Ilott. Nie potrafił sobie poradzić z Tsunodą i później tracił kolejne pozycję. Zapowiadała się kolejna wygrana, a skończyło się na piątym miejscu. Lokatę niżej zameldował się Mick Schumacher. Tsunoda zdołał obronić solidne punkty. Przyjechał na czwartym miejscu. Skuteczną wspinaczkę w górę stawki zaliczył Luca Ghiotto. Dwanaście pozycji w górę i punkty za ósme miejsce to świetny rezultat. Kto wie, może Włoch dopiszę kolejne punkty w wyścigu sprinterskim, do którego ruszy z pierwszego pola.
Foto. materiały prasowe serii
Comments