Sergio Perez odniósł drugie zwycięstwo w karierze, głównie dzięki awarii opony w bolidzie Verstappena. Podium uzupełnili Vettel i Gasly.
Hamilton, Verstappen, Hamilton, Hamilton, Verstappen. Tak wyglądała lista zwycięzców w tym sezonie po pięciu rundach. GP Azerbejdżanu jest jednak na tyle nieprzewidywalne, że w grupie faworytów do triumfu mieliśmy jeszcze kilku zawodników. Zmianę w stawce widzieliśmy już w czasówce, gdy dość niespodziewanie na Pole Position swój bolid ustawił Charles Leclerc. Monakijczyk skorzystał z tunelu aerodynamicznego w trzecim sektorze, jednak jego okrążenie było naprawdę świetne. Drugie pole startowe spadło z nieba Lewisowi Hamiltonowi, czego kompletnie nie zapowiadały wcześniejsze treningi. W piątek brylował w nich Sergio Perez, w sobotę Max Verstappen wpakował się w ścianę. Holender pozbierał się jednak na czas kwalifikacji i wykręcił trzeci czas. Drugi rząd na starcie uzupełnił Pierre Gasly, wyrównując swój rekord kariery.
Z pierwszego pola świetnie ruszył Leclerc, momentalnie odjeżdżając Hamiltonowi. Trzecie miejsce utrzymał Verstappen, za nim znalazł się jednak Sergio Perez, który szybko uporał się z Sainzem i Gaslym. Nie najlepszy start zaliczył Lando Norris, przez co musiał ostro walczyć z Danielem Ricciardo. Ostatecznie Australijczyk wyprzedził swojego kolegę z ekipy na drugim okrążeniu. Z przodu Hamilton trzymał się niezwykle blisko Leclerca i już na trzecim kółku znalazł się przed kierowcą Ferrari. W międzyczasie aleję serwisową odwiedzali George Russell i Antonio Giovinazzi, bardzo wcześnie zakładając twarde opony. Chwilę później z rywalizacji wycofał się Esteban Ocon, którego bolid odmówił posłuszeństwa. Na czele kolejną lokatę stracił Leclerc, tym razem na rzecz Verstappena.
Swój fenomenalny początek kontynuował Sergio Perez, który poszedł w sukurs swojego koledze z zespołu i również uporał się z Leclerkiem. W czołowej dziesiątce przebijał się Yuki Tsunoda, na jego celowniku znalazł się Alonso. Japończyk wyprzedził Hiszpana z użyciem systemu DRS, po czym kierowca Alpine udał się do alei serwisowej. Na kolejnych okrążeniach swoich mechaników odwiedzali także Norris, Leclerc, Tsunoda i Sainz. Nowy nabytek Ferrari popełnił błąd na okrążeniu wyjazdowym, przestrzeliwując hamowanie do ósmego zakrętu. Na szczęście w tym miejscu znajduje się uliczka ratunkowa, mimo to Hiszpan stracił sporo cennego czasu. Jedenaste kółko przyniosło zjazd Hamiltona, który nie był udany. Brytyjczyk został przyblokowany przez Gaslyego, co kosztowało go około 3 sekundy. To wystarczyło, żeby po pit stopach kierowców Red Bulla obaj znaleźli się przed zawodnikiem Mercedesa.
Na tym etapie wyścigu w alei serwisowej pojawi się już wszyscy oprócz Astona Martina. To pozwoliło Sebastianowi Vettelowi prowadzić w zmaganiach przez kilka okrążeń, po czym Niemiec również udał się do mechaników. Czterokrotny mistrz świata wylądował przed Yukim Tsunodą, co zapowiadało kolejny solidny wynik po weekendzie w Monako. Ze środka stawki próbował uciec Carlos Sainz. Hiszpan najpierw wyprzedził Antonio Giovinazziego, potem stoczył batalię z Fernando Alonso. Hiszpański pojedynek zakończył się jednak dość szybko i zawodnik Ferrari pognał do przodu. W międzyczasie błąd w czwartym zakręcie popełnił Nikita Mazepin, na szczęście bez większych konsekwencji. Po 30 okrążeniach tylko Lance Stroll nie zjechał jeszcze do boksów. Kanadyjczyk niestety nie dostał takiej szansy, gdyż na prostej startowej wybuchła mu lewa tylna opona. Wypadek wyglądał dość poważnie, na szczęście kierowcy nic się nie stało. Sędziowie momentalnie zdecydowali się na wypuszczenie Samochodu Bezpieczeństwa.
Podczas trwania neutralizacji do boksów zjechali Alonso, Russell, Giovinazzi i Schumacher. Kierowca Haasa miał problemy na swoim stanowisku serwisowym, jedna z opon nie została dokładnie dokręcona. Zespół dość szybko zorientował się jednak w sytuacji i zdołał naprawić swój błąd. Na 35 okrążeniu wróciliśmy do rywalizacji, Max Verstappen bardzo długo trzymał stawkę. To prawie pozwoliło Hamiltonowi wyprzedzić Pereza, ostatecznie Meksykanin obronił drugie miejsce. W górę przebijał się Vettel, który momentalnie przeskoczył Leclerka, a chwilę później także Gaslyego. Bardzo słabiutki restart zaliczył Bottas, który spadł za Ricciardo, Alonso i Raikkonena. Fantastycznym tempem jechał Vettel, który powoli zaczynał zagrażać Hamiltonowi. Z przodu swoją przewagę powiększał Max Verstappen, dziesięć kółek przed metą Holender jechał 4 sekundy przed Sergio Perezem.
Końcówka wyścigu zapowiadała się bardzo spokojnie. Na czele Red Bull dyktował tempo, Hamilton jednak nie dawał się zbliżyć Vettelowi. Wszystko zmieniło się na 46 okrążeniu, gdy na prostej startowej wybuchła opona Maxa Verstappena. Bolid Holendra momentalnie wleciał w ścianę, co przekazało prowadzenie Perezowi. Po krótkiej chwili na torze pojawił się Samochód Bezpieczeństwa. Trzy okrążenia przed metą sędziowie wywiesili czerwoną flagę, wszyscy kierowcy zjechali do alei serwisowej i czekali na dalsze instrukcje. Po blisko pół godziny oczekiwania zawodnicy opuścili boksy i ustawili się na polach startowych. Na starcie Hamilton ograł Pereza, jednak przestrzelił dohamowanie i wypadł z toru. Zacięty bój o trzecie miejsce stoczyli Gasly z Leclerkiem. Monakijczyk przez moment był na wirtualnym podium, jednak Francuz skutecznie się zrewanżował. Po szalonej końcówce Sergio Perez przeciął metę na pierwszym miejscu. Nieoczekiwane podium zdobyli Vettel i Gasly, na kolejnych miejscach znaleźli się Leclerc, Norris, Alonso, Tsunoda, Sainz, Ricciardo i Raikkonen.
Po szóstej rundzie sezonu prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał Max Verstappen. Wśród konstruktorów od Mercedesa lekko ucieka Red Bull, w czym mocno pomogło zwycięstwo Pereza. W stajni z Brackley kolejny weekend bez punktów zaliczył Valtteri Bottas, który jest wyraźnym hamulcowym w walce o zespołowy tytuł. Jeśli po GP Azerbejdżanu ktoś zasłużył na wyróżnienie, to z pewnością Sebastian Vettel. Niemiec po niemrawym starcie sezonu doszedł do porozumienia z bolidem, co od razu przyniosło świetne wyniki. Intrygująca jest także postawa Ferrari, które w niedzielę trochę się pogubiło. Mimo to w sobotę prezentowali się fantastycznie, pytanie, czy jest to zasługa kolejnego toru ulicznego. Odpowiedź uzyskamy już za 2 tygodnie podczas GP Francji na torze Paul Ricard.
Foto. materiały prasowe serii; Red Bull Content Pool
Comments