Choć nie było to łatwe i nieco przeciągnęło się w czasie to teraz DTM oficjalnie prezentuje swój zaktualizowany kalendarz na jeszcze nie rozpoczęty sezon
Mimo iż pandemia cały czas trwa w najlepsze, musi w końcu nadejść czas, kiedy świat wstanie z miejsca i powoli zacznie wracać do normalności z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Tyczy to się również świata wyścigów samochodowych. Niektóre serie zostają wznawiane, inne ogłaszają swoje zaktualizowane kalendarze. Nie inaczej jest w przypadku DTM. Niedawno włodarze serii potwierdzili nową datę oraz miejsce rozegrania przedsezonowych testów, a już dzisiaj poznaliśmy niemal ostateczną wersję tegorocznego kalendarza. Niestety ze względu na obecną sytuację czekają go spore zmiany, zatem warto by się im przyjrzeć.
Potwierdzony na ten moment kalendarz wygląda w sposób następujący:
- Norisring
- Spa – Francorchamps
- Lausitzring
- Lausitzring
- Assen
- Nürburgring (Grand Prix)
- Nürburgring (Sprint)
- Zolder
- Zolder
- Hockenheimring
DTM planuje w rozegranie aż 10 rund, czyli dokładnie tyle samo, ile planowano przed wybuchem pandemii. Oczywiście jednak musiały zajść spore zmiany. Jak można zauważyć, wszystkie tory z obecnego kalendarza znajdują się wyłącznie na terenie Niemiec i krajów Beneluksu, czyli Belgii i Holandii. Jest to bardzo mądra decyzja ze strony włodarzy serii, która niemal wyeliminuje konieczność podróży lotniczych ze względu niewielkie dystanse między torami.
Jednakże ciągnie to za sobą parę konsekwencji wpływających na różnorodność. Spora część rund planowanych pierwotnie została odwołana. Z kalendarza wyleciały takie obiekty jak Igora Drive w Rosji, Anderstorp w Szwecji, Monza we Włoszech oraz Brands Hatch w Wielkiej Brytanii. Do tego na aż trzech torach rywalizacja w sezonie rozegra się podwójnie. Mówimy tutaj o miejscach takich jak Lausitzring, Zolder czy Nürburgring. Ten ostatni jednak będzie gościł na dwóch różnych konfiguracjach, czyli Grand Prix Circuit (pełna pętla nowej części), oraz Sprint Circuit, czyli skróconą o około 1,5 kilometra bez fragmentu znanego z najkrótszej konfiguracji nazwanej Müllenbachschleife.
Pozytywną nowością jest natomiast powrót serii DTM na dobrze wszystkim znany tor Spa – Francorchamps w Belgii, co będzie pierwszą rundą na tym obiekcie od 2005 roku. Oczywiście sporo znaczenia miała tutaj jego lokalizacja, która jest bardzo na rękę włodarzom serii.
Choć zaprezentowany kalendarz zawiera dziesięć rund, tak na ten moment jedynie 9 jest pewnych. Znak zapytania znajduje się nad obiektem, na którym miałby się rozegrać wyścig inauguracyjny sezon, czyli Norisring, który czeka na aprobatę władz. Same plany jego rozegrania są, jakby to delikatnie powiedzieć, ambitne, ponieważ wizyta DTM na ulicach Norymbergii wiąże się z budową toru ulicznego. A to przy obecnej sytuacji, mimo braku konieczności budowy trybun czy innych obiektów koniecznych do goszczenia widzów (których oczywiście nie będzie na żadnym z obiektów w tym roku) jest bardzo kłopotliwe.
Mimo to, sam fakt że udało się pogodzić obecną sytuację z chęcią rozegrania planowanej na początku liczbie dziesięciu rund jest bez wątpienia sukcesem dla serii DTM, szczególnie po poprzednich problemach związanych z utratą konstruktorów. Nam pozostaje trzymać kciuki za zatwierdzenie wyścigu na Norisringu, oraz za to aby sezon rozegrał się już bez żadnych dodatkowych komplikacji.
Foto. materiały prasowe serii
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.
Comments