Gulf 12 Hours dla polsko-włoskiego zespołu w składzie Antoni Chodzeń, Piotr Chodzeń i Patrick Zamparini kończy się naprawdę dobrze mimo trudnego początku.
W tegorocznej edycji Gulf 12 Hours, która odbywała się na torze Bahrain International Circuit w Sakhir, po raz trzeci mieliśmy okazję zobaczyć ekipę Scuderia Villorba Corse, w której skład wchodzili Antoni Chodzeń, Piotr Chodzeń i Włoch Patrick Zamparini. Zespół ten ma na swoim koncie zwycięstwo w klasie GTX w 2016 roku i drugie miejsce w klasie GT4 w 2018 roku. Ta edycja była specjalna nie tylko ze względu na pandemiczną otoczkę widowiska, ale także na fakt, że dla wspomnianych kierowców był to ostatni wyścig z Maserati Gran Turismo MC GT4. Zawody w Bahrajnie były de facto pożegnaniem z tym autem.
Już po kwalifikacjach jasne było, że ten wyścig do najłatwiejszych należeć nie będzie. Problemy ze skrzynią biegów sprawiły, że ekipa nie miała żadnej pewności, czy będzie w stanie dojechać do mety. Dodatkowo już na ósmym okrążeniu awarii uległo zawieszenie, co przyczyniło się do straty aż 12 okrążeń względem lidera. Ostatecznie auto oraz kierowcy sprostali trudom i zakończyli oni zmagania na drugim miejscu. Przyczynili się oni do dubletu zespołu, ponieważ w klasie GT4 wygrał Mercedes AMG zespołu SVC prowadzony przez skład: Jean-luc D’auria, Benedetto Strignano, Piergiacomo Randazzo i Michele Camar.
Ten wyścig był o tyle trudniejszy względem poprzednich lat, że jechaliśmy w trybie serwisowym skrzyni biegów. Biegi dużo wolniej się zmieniają i do końca nie wiadomo, kiedy wyskoczy kolejny błąd. W ciągu tych 12 godzin w każdej chwili mógł się on pojawić, a skrzynia mogłaby przestać zmieniać biegi, więc to był dodatkowy stres. W trybie awaryjnym rzecz jasna wolniej się jedzie, więc średnia czasów nie była tak dobra, jak mogła być. Ale daliśmy radę. Jak to bywa w wyścigach, komuś innemu również się nie poszczęściło i dzięki temu wskoczyliśmy na drugie miejsce. Od początku do końca towarzyszyły nam niesamowite emocje, nieprzewidywalność i zawzięcie.
Antoni Chodzeń
Najmłodszy element ekipy z numerem 50 przyznał, że mimo sporych problemów cel na ten wyścig został osiągnięty ze sporym zapasem. Stwierdził również, że samo Maserati walczyło o dojechanie do mety równie mocno, jak sami kierowcy, lecz zdołało godnie pożegnać się z rywalizacją.
Kierownica po wyścigu była skręcona w prawo gdy jechało się prosto, hamulec tracił ciśnienie podczas jazdy pod górę… To wszystko było już na słowo harcerza, ale auto się nie poddało. Wysiadały również samochody współzawodników, ale to pokazuje, że nawet dużo nowocześniejsze maszyny mające rok startów za sobą w porównaniu do dziesięcioletniego samochodu borykają się z takimi samymi problemami.
Antoni Chodzeń
Od początku plan był taki, by dojechać. Nie spodziewaliśmy się drugiego miejsca. Bez tych problemów być może byłaby szansa na zwycięstwo, ale jednak na tym torze brak ABS-u i trakcji robił różnicę. Niemniej jesteśmy zadowoleni ze swoich czasów. Nie wierzę w przesądy, ale takie zwieńczenie tym bardziej pokazuje, że ten samochód jest czymś więcej niż tylko autem, ale również historią. Auto chyba samo sobie chciało udowodnić, że potrafi jeszcze powalczyć.
Ważnym aspektem sukcesu polsko-włoskiej ekipy była z pewnością wyżej wspomniana zawziętość, która nie pozwoliła im wycofać się mimo sporej straty i problemów technicznych. Dzięki temu byli w stanie wykorzystać potknięcia rywali i wskoczyć na drugie miejsce w swojej kategorii.
Ważne, by się nie poddawać. Na ósmym okrążeniu nawaliło nam zawieszenie, a dwa teamy, które miały problemy, nie wystartowały nawet w drugiej części. My jechaliśmy dalej, bo po to przyjechaliśmy. Jak można przejechać taki kawał świata, włożyć w to tyle czasu i energii, by potem oddać wyścig bez walki?
Antoni Chodzeń
Foto. materiały własne – Antoni Chodzeń
Comments