217 dni – tyle fani królowej motorsportu musieli czekać na otwierające sezon 2020 Grand Prix Austrii. Jest to trzecia najdłuższa przerwa “zimowa” w historii sportu.
Podstawowe informacje o torze
Nazwa: Red Bull Ring
Długość toru: 4.318 km
Liczba okrążeń Grand Prix: 71
Zeszłoroczny zwycięzca: Max Verstappen (Red Bull)
Rekord toru (wyścig): 1:06.957, Kimi Raikkonen (Ferrari, 2018)
Rekord toru (kwalifikacje): 1:03.003, Charles Leclerc (Ferrari, 2019)
Czego możemy się spodziewać po tym Grand Prix?
W zasadzie spodziewać można się wszystkiego. Forma faworytów to jedna wielka niewiadoma. Są eksperci, którzy twierdzą, że Ferrari jest na straconej pozycji. Wynika to z faktu, iż Włosi podobno nie przywiezli do Austrii żadnego pakietu poprawek w przeciwieństwie do rywali z Mercedesa i Red Bulla. Na pewno postacią wartą uwagi będzie Max Verstappen. Holender wygrał dwa ostatnie wyścigi o Grand Prix Austrii, a Red Bull Ring ewidentnie leży zespołowi należącemu do austriackiego giganta. Problemy może mieć Mercedes. Wysoko położone tory w ostatnich latach nie były mocnym punktem Niemców, lecz według Lewisa Hamiltona powinniśmy widzieć sporą poprawę względem zeszłego roku.
W środku stawki walka może być naprawdę interesująca. Mamy Renault, które w poprzednim sezonie bardzo dobrze radziło sobie na szybkich torach, najprawdopodobniej mocnego McLarena, czarnym koniem może być Racing Point, a przy dobrych wiatrach Haas, Alpha Tauri, Alfa, a nawet Williams także mogą nieźle namieszać. Jedno jest pewne – walka o punkty będzie zacięta. Szczególnie, że tor w Austrii sprzyja walce koło w koło.
Klątwa wiecznego słońca
Interesująco, ale także zabawnie wyglądają prognozy pogody. Synoptycy przewidują deszcze nad Spielberg w piątek, poniedziałek oraz wtorek. Podczas dwóch najważniejszych dni weekendu wyścigowego, czyli soboty i niedzieli, ma być jednak kompletnie sucho. Można w żartach mówić, że mamy do czynienia z klątwa. Wyścigi w deszczu w obecnych czasach należą z jakiegoś powodu do rzadko spotykanych. Pozostaje nam liczyć na niedokładność prognoz, jako że wyścig w deszczu mógłby być świetnym widowiskiem na rozpoczęcie sezonu.
Walka o mistrzostwo?
Jakiekolwiek przewidywania walki o mistrzostwo w tym momencie są jak wróżenie z fusów. Jednak gdybym miał postawić na trzech faworytów, zdecydowanie wybrałbym Hamiltona, Leclerca oraz Verstappena. Powodów wyboru Brytyjczyka chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Współpraca Mercedes-Hamilton była praktycznie nie do pokonania w ostatnich latach i w tym aspekcie raczej niewiele się zmieni. To Mercedes pozostanie tym silnym gościem, którego inni chcą pokonać.
Wybór Leclerca jest podyktowany niesamowicie wysokim jak na drugi sezon w Formule 1 tempem Monakijczyka. Leclerc pokazał ogromną dojrzałość podczas swojego debiutu w Ferrari, pokonując Sebastiana Vettela, zdobywając najwięcej Pole Position spośród wszystkich kierowców oraz wytrzymując nieziemską presję na Monzy podczas pościgu Hamiltona oraz Bottasa w końcówce wyścigu.
Verstappen za to rok temu zaliczył najlepszy sezon w swojej karierze. Holender zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, wygrał trzy wyścigi i pokazał, że potrafi być na tyle dojrzały, aby realnie zagrozić Lewisowi Hamiltonowi. Forma, którą osiągnął pod koniec pierwszej części sezonu, pozwalała mieć realną nadzieję, że po przerwie letniej będzie jeszcze w stanie jakkolwiek zagrozić Mercedesom. Co prawda tak się nie stało, lecz umiejętności Holendra są niezaprzeczalne i pod względem czystego tempa może być on najszybszym kierowcą w stawce.
Foto. @RedBullRacing, Scuderia Ferrari, Łączy Nas F1