Guanyu Zhou po raz pierwszy w tym sezonie wygrał wyścig F2. W wyniku wypadku Aitkena z Ghiotto, wyścig został przerwany i nie wznowiono zmagań.

Wczorajszy wyścig główny został przez wielu okrzyknięty najgorszymi zawodami tego sezonu Formuły 2. Niedzielny sprint miał szansę zmazać tę plamę, tym bardziej patrząc na ciekawy układ stawki na starcie. Odwrócona ósemka przyniosła Pole Position dla Guanyu Zhou, obok którego ustawił się Nikita Mazepin, chcący jak najlepiej zaprezentować się przed własną publicznością. Kolejny rząd stworzyli Aitken z Daruvalą, w trzeciej linii ustawili się Ghiotto i Ilott. Siódme pole należało do Tsunody, a z ósmego naturalnie ruszał Schumacher po wczorajszym, świetnym zwycięstwie. Dopiero jedenasty startował Shwartzman. Inny pretendent do tytułu, czyli Christian Lundgaard, ustawił swój bolid na dwudziestym pierwszym polu startowym.

Zhou

Podczas startu jak zwykle emocji było co nie miara. Bardzo dobrze z miejsca ruszył Zhou, nie dając ograć się Mazepinowi. Z drugiej linii wystrzelił Aitken, który zrównał się z prowadzącym Chińczykiem, jednak nie był w stanie go wyprzedzić. Ponownie świetnie wystartował Schumacher i na wyjściu z drugiego zakrętu był już czwarty. Z tyłu stawki Guilherme Samaia stracił kontrolę nad swoim samochodem, przez co zderzył się z Jakem Hughesem. Kolizja była na tyle poważna, że obaj musieli wycofać się z wyścigu, a na torze pojawił się Wirtualny Samochód Bezpieczeństwa. W międzyczasie na drugie miejsce wskoczył Mazepin, z łatwością wyprzedzając Aitkena. Zawodnik Camposa nie był w stanie utrzymać tempa liderów, co poskutkowało stratą pozycji na rzecz Schumachera. Blisko zyskania miejsca był także Daruvala. Uślizg w drugim zakręcie zmusił jednak Hindusa do zmieszczenia się w szykanie ze styropianowych tabliczek.

Ilott Tsunoda

Tego dnia nie najlepiej prezentował się Callum Ilott. Najpierw drobny kontakt na starcie z Armstrongiem, a potem Brytyjczyk nie był w stanie zyskiwać pozycji. Od początku tuż za nim czaił się Yuki Tsunoda, który w końcu zaatakował kierowcę UNI-Virtuosi, przeskakując na siódme miejsce. Chwilę później Japończyk wyprzedził także swojego kolegę z zespołu. Zażartą walkę o czwarte miejsce toczyli Ghiotto z Aitkenem. Na siódmym okrążeniu Brytyjczyk agresywnie zaatakował do drugiego zakrętu, jednak Włoch starał się skontrować w zakręcie numer trzy. Tam niestety drobny błąd popełnił Aitken i jego bolid zjechał w stronę Hitecha. Doprowadziło to do kontaktu i potężnego wypadku, gdyż obaj z pełną prędkością polecieli w okalające tor bandy. Zderzenie wyglądało ekstremalnie niebezpiecznie, na szczęście żadnemu z kierowców nie stała się krzywda. Dyrekcja wyścigu momentalnie wywiesiła nad torem czerwoną flagę, dzięki czemu porządkowi mogli zabrać się do pracy. Zbytnio im się jednak nie spieszyło, przez co doszczętnie spłonął bolid Luci Ghiotto.

Ghiotto Aitken crash

Przez kilkanaście minut próbowano odbudować zniszczone bandy i usunąć roztrzaskane bolidy. Okazało się to jednak zadaniem niemożliwym do skończenia w krótkim czasie i wyścig nie został wznowiony. W taki sposób swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie F2 odniósł Zhou, jednak na swoje konto dopisze siedem i pół, a nie piętnaście punktów. Jest to oczywiście spowodowane zakończeniem zmagań przed osiągnięciem dystansu 75% wyścigu. W takich wypadkach kierowcy uzyskują połowę zdobytych punktów i tak też było tym razem. Obok Chińczyka na podium stanęli Mazepin i Schumacher. W punktach dojechali także Aitken, Ghiotto, Tsunoda, Ilott i Ticktum. Szczególnie może dziwić obecność w tym gronie dwóch pierwszych zawodników, gdyż to ich wypadek spowodował w ostateczności zakończenie wyścigu. Musimy mieć jednak na względzie przepisy, które biorą pod uwagę wyniki z wcześniejszego okrążenia, a takowe tamci kierowcy ukończyli.

Zhou

Przed nami teraz blisko dwumiesięczna przerwa, podczas której w komfortowej sytuacji będzie znajdować się Mick Schumacher. Niemiec powiększył dzisiaj swoją przewagę nad Callumem Ilottem o kolejne cztery punkty i może spokojnie wyczekiwać zmagań w Bahrajnie. Cały czas w teoretycznej walce o tytuł są Tsunoda, Lundgaard, Shwartzman, Mazepin, Deletraz, Zhou i Ghiotto. Mimo wszystko szanse na to, żeby końcowy triumf odniósł któryś z tych zawodników, są dość niewielkie.

Foto. materiały prasowe serii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *