GR Super Sport

Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Po trzech wygranych Toyoty w Le Mans, Japończycy potrzebować będą godnego następcy TS050. Czy GR Super Sport podoła temu wyzwaniu?

Tegoroczne Le Mans już za nami, jednakże emocje po nim jeszcze na długo nie opadną. Zwłaszcza, że był to ostatni rok, w którym najwyższą klasą stanowiło LMP1. Stety niestety, najlepsze prototypy wyścigowe w historii odchodzą na bok, a w ich miejsce trafi nie co innego, jak hipersamochody. Le Mans Hypercars, bo nazywać się będzie najnowsza klasa, będzie składała się w najszybszych samochodów drogowych, przystosowanych do najnowszej homologacji. Producentów zgłoszonych już jest kilku, choć liczba mogła być jeszcze dłuższa. Aston Martin bowiem z rozwoju modelu wyścigowego Valkyrie postanowił przekierować swoje zasoby w zespół Formuły 1. Mimo to jednak na liście chętnych wciąż znajduje się między innymi Peugeot, który dołączy do walki w 2022 roku. W następnym roku jednakże w klasie Le Mans Hypercar spodziewać możemy się trzech producentów: Pechowy ByKolles, staromodną Scuderię Cameron Glickenhaus oraz oczywiście obecnego dominanta, Toyotę. Japończycy w związku z tym postanowili skonstruować ich pierwszy od dawna hipersamochód, którym jest GR Super Sport.

GR Super Sport

Tak, nie przesłyszeliście się. Po latach nudnych hybryd Toyota dostarcza tego, czego obiecywał sam Akio Toyoda. Wskrzeszono Suprę, Yaris w odmianie GR przeistoczył się w radowego potwora, a teraz przyszła pora na niemal 1000 konną bestię. Wszystko to po to, aby stworzyć godnego następcę tronu po prototypie, który na długo zapisze się na kartach historii Le Mans – TS050 Hybrid.

No właśnie, zanim przejdziemy do modelu GR Super Sport, grzechem byłoby nie wspomnieć o przechodzącym na emeryturę pojeździe LMP1. Toyota TS050 Hybrid, która zadebiutowała w 2016 roku, po 5 sezonach wzlotów i upadków ostatecznie w tym roku zakończy dalszą rywalizację na torach w FIA World Endurance Championship. Ostatni prototyp LMP1 od Toyoty bez wątpienia zapisze się na kartach historii najbardziej prestiżowego wyścigu długodystansowego na świecie. Po sromotnej porażce na ostatnich okrążeniach edycji z 2016 roku, pojazd ten szybko rozwijał swój potencjał. Trzy zwycięstwa pod rząd, siedem podiów, ale co najważniejsze, rekord toru, który na wiele lat nie zostanie pobity przez gorsze osiągi klasy LMH. Bez wątpienia jednak te wyniki przyćmione zostaną przez brak „godnej” konkurencji ze strony zespołów fabrycznych.

GR Super Sport ma zapewnić Japończykom kontynuację dobrej passy w nowej erze dla wyścigów wytrzymałościowych. Do tego wszystkiego regulamin zmusza Toyotę do ograniczonej (do ponoć 20 egzemplarzy) produkcji drogowej wersji tego pojazdu. Hipersamochód ten wyposażony będzie w znany z TS050 układ hybrydowy z silnikiem V6 twin-turbo. Jednostka ta generować ma łącznie aż 986 koni mechanicznych. Wszystko to zamknięte w nadwoziu wyglądającym jak mix obecnych prototypów z Nissanem R390 GT1. Na razie Japończycy zaprezentowali jedynie zakamuflowany egzemplarz, którego na Circuit de la Sarthe upalał sam prezes koncernu, Akio Toyoda. Jednakże nawet pod maskującym malowaniem nie da się po prostu ukryć pewnych detali, jak chociażby zdejmowany dach.

GR Super Sport

GR Super Sport zadebiutuje na torach już w przyszłym sezonie WEC. Nie wiemy jednak jeszcze, ile będzie nam dane czekać na produkcję drogowych egzemplarzy. Potencjalni nabywcy jednak muszą się szykować na kwoty opiewające grubo ponad milion dolarów.

Foto. materiały prasowe producenta

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *