Nowe GTI ma być precyzyjne i wydobywać to co najlepsze w historii marki, a przy tym nie rzucać się w oczy na ulicy w tłumie innych Golfów
Volkswagen nie zwalnia tempa prac nad nowymi wariantami Golfa MK8 i właśnie trwają ostatnie poprawki wersji GTI, którą ujrzymy w marcu. Auto przyłapane podczas ostatnich testów na pierwszy rzut oka nie zawiera kamuflaży, ale przyjrzyjcie się, a zobaczycie, że wszystkie elementy, które w Golfie będą zawierały oznaczenia GTI i będą odróżniać go od podstawowego wariantu są zasłonięte. Mimo to wiemy jak samochód będzie wyglądał finalnie w wersji produkcyjnej, a co najważniejsze znamy specyfikację techniczną auta. Czy jest postęp względem poprzednika?
Na to pytanie odpowiemy po pierwszych testach, bo teraz patrząc na auto to można odnieść wrażenie, że poza zmianami wynikającymi z nowej generacji MK8 to za wiele się nie zmieniło, szczególnie w kwestii technicznej. Najprawdopodobniej podstawowy wariant GTI otrzyma ten sam silnik co poprzednik, czyli 2.0 R4 o mocy 250 KM. Wariant mocniejszy, czyli GTI TCR dostanie jednostkę o mocy 290 KM. Co najważniejsze w obu wariantah będzie można wybrać albo 6-biegową skrzynię manualną albo 7-biegowe DSG, więc w zależności od naszych preferencji możemy auto pod kątem skrzyni dostosować.
Volkswagen zapewnia, że zostało opracowane na nowo całe zawieszenie adaptacyjne i odczucia za kierownicą są bardziej precyzyjne. To ma mieć znaczny wpływ na prowadzenie auta i ogólne wrażenia z jazdy. W planach był hybrydowy wariant GTI, ale jak widać nie zostanie on ujawniony. Może później Volkswagen pokaże taką wersję, ale nie widać już takich wariantów hybrydowych w fazie testów. Trzeba przyznać, że wizualnie nowy Golf GTI będzie takim trochę sleeperem, bo oznaczenia modelu są subtelne i delikatne, więc możemy zaskoczyć niejednego kierowcę w aucie obok.
Premiera GTI będzie w marcu podczas Geneva Motor Show i możliwe, że wtedy zadebiutują jeszcze GTD oraz GTE. Najmocniejszy wariant R pojawi się latem 2020 roku i będzie ostatnią wersją nowego Golfa (przynajmniej na razie). Miejmy nadzieję, że Volkswagen nie podniesie bardzo cen i dalej będzie można zamówić auto w okolicy 107 tysięcy złotych. W przeciwnym wypadku może ciężko być stawić czoła konkurencji, która wprowadza co najwyżej facelifting swoich modeli i śmiało może obniżać ceny, aby walczyć o zainteresowanych klientów.
Foto. Carscoops
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.