Ferrari

Ferrari przewyższyło oczekiwania wielu ekspertów, zajmując szóste i ósme miejsce. Włosi studzą jednak emocje w kontekście walki o podium.

Sezon 2020 pod wieloma względami był dla nas szokiem. Naturalnie pomijamy tu postawę Mercedesa, Red Bulla czy Williamsa, których dyspozycji się spodziewaliśmy. Pozytywnie zaskoczyło nas jednak Racing Point, które włączyło się do walki o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Przeskoczył ich jednak McLaren, który powoli wraca do formy sprzed lat. Z tymi dwiema ekipami na przestrzeni sezonu walczyło także Renault, jednak ostatecznie Francuzi byli najsłabsi z tej trójki. Jak doskonale możemy zauważyć, gdzieś zagubiło nam się Ferrari. Cóż… Stajnia z Maranello zaliczyła makabryczny zjazd, spadając z drugiej na szóstą lokatę w tabeli. Włochów dotknęło głównie ograniczenie mocy ich silnika, co przełożyło się na słabe tempo samego bolidu. Zeszłoroczne problemy powoli jednak odchodzą, ekipa wydaje się dość zadziorna. Pokazał to weekend w Bahrajnie, gdzie w kwalifikacjach i wyścigu walczyła ona z McLarenami. Mimo to zdaniem Włochów nadal jest zbyt wcześnie, żeby włączać ich do regularnej walki o podium.

Mattia Binotto

Nasza strata nadal jest widoczna w porównaniu do najszybszych ekip. W wyścigu różnica była spora, więc podium było dość daleko. To wszystko zależy też od toru, który jednym mógł przypasować lepiej niż innym. Wiemy już, że nie poświęcimy zbyt dużo czasu na rozwój tegorocznej maszyny. Zamierzamy się skupić na sezonie 2022, zakładam, że podobne plany ma reszta stawki. Mamy za sobą pierwszy wyścig, dostaliśmy sporo informacji od kierowców. Oni również uczą się bolidu, muszą wyczuć jego limity. Wydaje mi się, że dopiero kolejne trzy, może cztery rundy pokażą, jak naprawdę wypadamy na tle reszty.

Mattia Binotto

Wspomniałem już wcześniej o fatalnym sezonie 2020 dla Ferrari, gdzie ich brak formy był zależny głównie od silnika. W porównaniu do 2019 roku stracili bardzo dużo mocy i z najmocniejszej jednostki stali się najsłabszą. Nawet cieszące się słabą renomą Renault dało radę stworzyć niezły silnik. Na problemach Ferrari straciły także ich ekipy klienckie, czyli Haas i Alfa Romeo. Z regularnej walki o punkty oba zespoły stały się kandydatami do odpadania w Q1. To wszystko powoli jednak się zmienia, gdyż jednostka napędowa wydaje się znacznie lepsza niż rok temu. Według plotek Włosi wzmocnili ją o około 40 koni mechanicznych, co wciąż oznacza jednak stratę do silników Mercedesa i Hondy.

Mogę odetchnąć z ulgą, ponieważ widzę, że poczyniliśmy progres, co jest bardzo dobre dla zespołu. Możemy pracować w zdrowszych relacjach, lepszych humorach, co jest dla mnie ważne. Silnik, podwozie, praca opon, to jak sam bolid działa, to były kluczowe dla nas aspekty. Jak bardzo te zmiany są podyktowane poprawą jednostki napędowej? Ciężko powiedzieć, ponieważ jest to czynnik zależny od konkurencji. Nie jest to żadna wartość absolutna, nie znam także postępów rywali, więc mogę oceniać tylko to, co my stworzyliśmy.

Mattia Binotto
Ferrari

Ekipa Ferrari z pewnością sporo zyskała na poprawie swojego silnika. Weekend w Bahrajnie wyglądał obiecująco, szczególnie jeśli mowa o kwalifikacjach. W wyścigu nie było już tak świetnie, jednak wciąż naprawdę dobrze. Taki zastrzyk motywacji może dać impuls do dalszego rozwoju oraz powrotu do ścisłej czołówki. Obecnie raczej się na to nie zanosi, jednak kto wie, co przyniesie przyszłość. Być może któryś z torów idealnie podpasuje charakterystyką pod bolid stajni z Maranello. Pierwsza taka szansa już za dwa tygodnie we Włoszech na torze Imola.

Foto. materiały prasowe zespołu

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *