Jack Aitken uległ niedawno poważnemu wypadkowi podczas wyścigu Spa 24H. W wyniku zdarzenia Brytyjczyk złamał obojczyk oraz jeden z kręgów.
Ostatnie tygodnie to jedna, wielka sinusoida dla ekipy Williamsa. Stajnia z Grove ma za sobą najlepsze Grand Prix od czterech lat, za sprawą siódmego i ósmego miejsca na Hungaroringu. Z drugiej strony, jeśli spojrzymy na ich akademię, to trzeba przyznać, że nie dzieje się tam najlepiej. Niedawno gruchnęła wiadomość o zakończeniu współpracy między brytyjskim zespołem a Danem Ticktumem. Mimo iż obie strony sugerowały, że rozeszły się w dobrych stosunkach, to nie można przejść obojętnie obok ostatniej afery z kierowcą Carlina w roli głównej. Taki obrót spraw pozostawił Williamsa z Royem Nissanym, Jamie Chadwick oraz Jackiem Aitkenem w szeregach swojego programu. Niestety, Brytyjczyk niedawno uległ poważnemu wypadkowi na Spa-Franchorchamps, co doprowadziło do złamania obojczyka i jednego z kręgów. Mimo to protegowany Williamsa nie zamierza się poddawać i już planuje powrót do ścigania. Jack Aitken chce kontynuować pracę w symulatorze stajni z Grove, liczy także na kolejną szansę w samochodzie GT.
Zdążyłem już odwiedzić kilku specjalistów, głównie w związku z moim obojczykiem i plecami. Dostałem po drodze sporo nowych informacji, co było dla mnie dość pomocne. Przesiadywanie i rozmyślanie całymi dniami nie jest idealną formą spędzania czasu, ale nie jest źle. Na horyzoncie mam kilka wyścigów w klasie GT, jednak nie będę mógł wziąć w nich udziału. Chciałbym móc wrócić do ścigania we wrześniu. Dostałem już zapytania od Williamsa, ponieważ potrzebują mojej pomocy w symulatorze. Ostatnimi czasy radziłem sobie nieźle, więc tym bardziej żałuję, że muszę pauzować. Wciąż prowadzimy rozmowy w kontekście mojego występu podczas treningu, zapewne wydarzy się to pod koniec roku, w którymś z bardziej odległych miejsc. Do tego czasu chciałbym być w 100% zdrowy i gotowy.
Jack Aitken
Brytyjczyk ma już za sobą debiut w Formule 1, gdy pojechał w GP Sakhiru w barwach Williamsa, zastępując George’a Russella. Ciężko oczekiwać, że los ponownie uśmiechnie się do Aitkena, tym bardziej zważając na jego stan zdrowia. Kierowca Lamborghini z serii GTWCE miał i tak sporo szczęścia, że odniósł względnie niegroźne obrażenia. Podczas wypadku jego samochód wleciał w bandę na wyjściu z Raidillon, odbił się na tor i został uderzony przez kolejne maszyny. Pozostali kierowcy biorący udział w zdarzeniu wyszli z niego bez szwanku.
Szczerze mówiąc, to pamiętam cały wypadek, ponieważ szczęśliwie nie uderzyłem się w głowę. Przez moment byłem tylko zamroczony, ale nic więcej. Na miejscu szybko zjawili się porządkowi, poinformowałem ich o moim bólu pleców, a oni wykonali świetną robotę w wyciągnięciu mnie z wraku. Jeden z nich krzyczał na mnie, żebym pozostał przytomny, mimo iż stałem się bardzo senny. Wracając do samego wypadku, z perspektywy czasu łatwo wywnioskować, co dokładnie się stało. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko, najpierw kontrował podsterowność, żeby chwilę później zauważyć, że przedobrzyłem. Od tamtego momentu nie miałem już kontroli i pędziłem w kierunku bariery. Później uderzył we mnie Franck Perera, a także Kevin Estre i Davide Rigon. W takich chwilach wiesz, że jesteś na szczycie Eau Rogue, cała chmara samochodów jedzie za tobą i tylko liczysz, że twój wrak zostanie na poboczu. Gdy wszystko się uspokoiło i zauważyłem, że z mojego auta nic nie zostało, ale inni zwalniają i jestem poza torem, to mogłem odetchnąć z ulgą.
Jack Aitken
Fot. materiały prasowe serii