Drugi raz pod rząd Lewis Hamilton rządzi i dzieli w niedzielne popołudnie. W żadnym momencie rywalizacji nie mógł czuć się zagrożony.

Deszcz i Hungaroring? To połączenie zawsze gwarantuje emocje i nieszablonowy przebieg wyścigu. Potwierdził to początek wyścigu. Szkoda tylko, że później aura nie była tak hojna i skończyło się jak zawsze: wygraną Mercedesa. Na mokrym torze Lewis Hamilton zbudował parosekundową przewagę, którą później tylko rozbudowywał i skonsumował na świeże softy na sam koniec wyścigu. Komplet punktów i spokojne zwycięstwo.

Na Hungaroring do żadnej rywalizacji o zwycięstwo nie doszło. Na życzenie samego Valtteriego Bottasa. Falstart i spadek w dół stawki wykluczył go z szans o coś więcej niż podium. Z Węgier wyjedzie z piętnastoma punktami. Świeże opony nie pomogły mu wyprzedzić Maxa Verstappena, który prawie nie wystartował. Na dojeździe na pola startowe zablokował koła i uderzył w bandę. Z uszkodzonym zawieszeniem doczłapał się na siódme pole startowe i cudem mechanicy złożyli bolid do kupy. Na torze odwdzięczył się najlepiej jak mógł – drugie miejsce to świetny wynik przy obecnej dyspozycji Red Bulla. Po trzech rundach można powiedzieć jedno: walka o tytuł Red Bulla zakończyła się na medialnych wypowiedziach.

Verstappen

Christian Horner z większą troską powinien patrzeć na Mercedesa W10… to znaczy się Racing Point. Po zajęciu drugiej linii apetyty były większe, jednak wciąż zespół ma dwa bolidy w punktach. Lance Stroll pojechał na miarę możliwości, natomiast Sergio Perez rozczarował. Przegrał kwalifikację z Kanadyjczykiem, a w samym wyścigu zepsuł start i ugrzązł w środku stawki. Siódme miejsce to wynik poniżej oczekiwań. 

Z rezultatu na mecie na pewno ucieszył się Guenther Steiner. Kevin Magnussen przywiózł dwa punkty. Na miejsce w czołowej dziesiątce zespół czekał od zeszłorocznej GP Rosji. Kluczowa do sukcesu okazała się strategia. Haas jako pierwszy założył slicki, nie czekając nawet na zgaszenie pięciu czerwonych świateł. W pewnym momencie Duńczyk był nawet na podium, jednak na suchym torze braki w tempie dały o sobie znać. Tym bardziej pierwsze punkty w sezonie można uznać za sukces. 

Hamilton

Nie wszyscy wrócą z Hungaroring tak zadowoleni. O całym weekendzie jak najszybciej chciałby zapomnieć Pierre Gasly. W jego bolidzie zepsuło się prawie wszystko, co mogło. W wyścigu nie przejechał nawet dwudziestu okrążeń i musiał się pożegnać w zapachu palącego się plastiku i oleju. W jego samochodzie w ciągu jednego weekendu padły dwie jednostki napędowe.

Gasly

Rozczarowany może też być jedyny debiutant w stawce. Nicholas Latifi po starcie był przez parę okrążeń w punktach. Robota kierowcy poszła w piach wraz z niebezpiecznym wypuszczeniem jego bolidu przez zespół w alei serwisowej. Uderzenie w Carlosa Sainza zakończyło się przebiciem opony i szansa na dobry wynik prysła. Latifi również nie popisał się, kiedy w dziecinny sposób złapał trawę w zakręcie piątym. Debiutant ma wciąż sporo nauki przed sobą. 

Latifi

Po trzytygodniowym maratonie Formuła 1 weźmie tydzień oddechu z dala od bańki. Wraz z początkiem sierpnia rywalizacja przenosi się do Wielkiej Brytanii na podwójną rundę na Silverstone. Hamilton powalczy o szóste zwycięstwo w swojej ojczyźnie w przeciągu siedmiu lat.

Hamilton
Hamilton

Foto. materiały prasowe serii

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *