Dla Niemca to pierwsze podium od GP Meksyku w zeszłym roku. Sebastian Vettel w Turcji finiszował trzeci, zyskując pozycję na ostatnim kółku.
Powoli do końca dobiega przygoda Sebastiana Vettela z Ferrari. Powiedzieć, że sezon 2020 jest w wykonaniu Niemca słaby, to jakby nie powiedzieć nic. Czterokrotny mistrz świata zalicza najgorszą kampanię w karierze, wypada ona o wiele mierniej niż jego lata w Toro Rosso. Oprócz tego, że tegoroczna maszyna Ferrari po prostu nie domaga, to sam Vettel prezentuje się poniżej przeciętnej. Szczerze mówiąc, idąc pamięcią wstecz ciężko jest mi znaleźć jakiś pozytyw płynący z poczynań drugiego kierowcy Scuderii. Przynajmniej tak mógłbym rzec do ubiegłej niedzieli. 15 listopada może nie był dniem przełomowym, ale na pewno był promykiem nadziei. Nadziei, że Sebastian Vettel w barwach Astona Martina wróci do swojej najwyższej dyspozycji.
O ile sobotnie kwalifikacje były standardowo ciężkie dla kierowcy Ferrari, o tyle w wyścigu prezentował się już naprawdę świetnie. Kunsztem błysnął na starcie, gdy przebił się aż na czwartą pozycję. Podczas stintu na deszczówkach był w stanie utrzymywać za sobą Lewisa Hamiltona, niestety po zmianie na opony przejściowe auto nie było już tak konkurencyjne. Mimo to w końcówce pojawiła się szansa na podium. Sebastian na ostatnim okrążeniu spokojnie obserwował walkę Sergio Pereza z Charlesem Leclerkiem, po czym jak stary mistrz wykorzystał błąd Monakijczyka. Można żałować, że wyścig nie trwał okrążenie dłużej, ponieważ wtedy pewny byłby manewr na Perezie. Swoje zmagania Vettel opisywał w taki sposób.
Miałem świetne pierwsze okrążenie, dzięki czemu znalazłem się bardzo wysoko. Byłem bardzo zadowolony z jazdy na deszczówkach, niestety po zmianie na przejściówki zrobiło się trochę trudniej. Dopiero pod koniec wyścigu zdołałem ponownie odzyskać zadowalające tempo. Końcówka była bardzo intensywna, to dla mnie spore zaskoczenie, że zdołałem wyrwać Charlesowi to podium. Widziałem, że był on dość blisko i Sergio, u którego słyszałem, że wystąpiły problemy z oponami. Gdy Charles zblokował koło pojawiła się dla mnie szansa. Byłem również bardzo blisko do Sergio, chyba nie miał już kompletnie opon. A propos opon, już 20 kółek przed końcem myślałem o zmianie na slicki, ponieważ tor był już w miarę normalny. Z drugiej strony intery i tak były już zużyte, więc w praktyce mieliśmy opony na suchą nawierzchnię. Oprócz tego pojawiły się też jakieś prognozy deszczu na koniec, które jednak się nie sprawdziły. Szkoda, że nie założyłem opon na suchą nawierzchnię, myślę że mógłbym dzięki temu powalczyć o zwycięstwo.
Sebastian Vettel
Foto. materiały prasowe zespołu
Comments