Rafał Piotrowski z Adrianem Mroszczykiem odnieśli spektakularne zwycięstwo w debiucie na trasach 2. Rajdu Ziemi Głubczyckiej. Młody kierowca z Warszawy swoje pierwsze kroki stawiał na torach wyścigowych. Później za namową znajomych zdecydował się na starty w rajdach. Obecnie koncentruje się na Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Śląska. W krótkiej rozmowie Rafał opowiedział nam, jak zaczęła się jego przygoda z motorsportem.
Starty na Torze Poznań i nagle rajdy, dlaczego?
Stare dzieje. Miałem taką możliwość, pojeździć sobie po Torze Poznań W wieku szesnastu lat musiałem zrobić prawo jazdy kategorii B1, żeby być dopuszczonym do pojeżdżawek na Torze Poznań. Później od osiemnastego roku życia lat miałem Renault Megane RS III, którym właśnie jeździłem na trackdaye. Z czasem pojawił się pomysł, żeby rozwojowo zacząć coś działać. Zacząłem się rozglądać, co mogę zrobić i okazało się, że wyścigi w moim budżecie nie dają wielu możliwości w związku z tym padło na rajdy. Jestem nowicjuszem, który ma całkiem dobre wyniki, tempo jest, brakuje doświadczenia i trzeba do tego podejść z głową, żeby nie zrobić sobie kuku.
Miałeś też okazję przejechać się po legendarnym Torze Nurburgring i jego północnej pętli. Jak wspominasz to doświadczenie?
Każdy fan motoryzacji powinien mieć możliwość pojechać do tego niepowtarzalnego miejsca z niesamowitym klimatem. Nordschleife jest drogą publiczną podczas Touristenfahren. Stwierdziłem, że lepiej sobie odpuścić parę wypadów na polskie tory, na rzecz wyjazdu na ring. Jeśli człowiek pojedzie na Nurburgring, to od razu się w nim zakochuje. Miałem już okazję pokonać kilka odcinków specjalnych w swojej karierze, ale to jest najlepsza droga, po jakiej jechałem, chociaż jest równa jak stół i się po niej tak nie skacze (jak na odcinku specjalnym).
Jeśli chcemy zrobić dobry czas, potrzebujemy symulatora. Na filmach jest to mniej widoczne, jednak występuje duża różnica wysokości. Nitka toru jest wąska i zdradliwa… Mamy po dwa trzy metry trawy z każdej strony i … barierka. Zapamiętać około dwudziestu kilometrów jest trudno. Jeździłem w domu przy pomocy Asetto Corsa. Co ciekawe – jazda na czas bez rywalizacji z innymi samochodami szybko mi się nudziła. Tak powstało wyzwanie, żeby się zmuszać do ćwiczenia. Pierwsze wrażenia na rzeczywistym torze były szokujące. Atak bez wyjeżdżenia wcześniej sporej ilości okrążeń jest perfekcyjnym przepisem na dzwona, więc dopiero przy czwartej wizycie udało mi się złamać magiczną barierę 8 minut.
Przechodząc do rajdów, dlaczego w debiucie zdecydowałeś się na start w Tarmac Masters?
Poznałem się kiedyś na torze z Adamem Sroką. Za jakiś czas grając z nim w squasha, zastanawialiśmy się, co robić dalej. . Adam zasugerował mi rajdy. Miał być moim pilotem, gdy zacznę jeździć. Kupiłem „przygotowane do startów” Renault Clio, które okazało się nie być gotowe ,- wyszło wiele problemów. Kupiłem je w marcu 2018 roku i nic z początkowych planów nie wyszło. Kłopoty z elektryką, wylane amortyzatory, uszkodzona skrzynia biegów… Dużo różnych historii, które nie powinny mieć miejsca. Gdy już ogarnąłem sprzęt, Adam zaproponował mi, żebym pojechał w najlepszej w tamtym czasie amatorskiej imprezie w Polsce, czyli Tarmac Masters.
Niestety nie udało się nam zgrać i ostatecznie moim pilotem w debiucie został Marcin Pogorzelski, którego poznałem w warsztacie, gdzie dla odmiany naprawiałem swoje Clio. Podczas swojego debiutu nie miałem za sobą ani jednego startu w Konkursowej Jeździe Samochodem. Nigdy nie robiłem opisu trasy, nie wiedziałem zupełnie, jak wygląda jazda na odcinkach. Opis zrobił za mnie mój pilot, dając mi w ten sposób niezwykle ważną lekcję. Rajd ukończyliśmy bez większych problemów, ostatecznie kończąc na drugim miejscu w klasie oraz wygrywając dwa odcinki specjalne. Jednak, gdy stosunkowo niedawno porównałem sobie tamte rezultaty, to trzeba przyznać, że zawodnicy poszli mocno do przodu, więc obecnie debiut nie byłby tak udany. Cykl Tarmac Masters jest bardzo profesjonalnie zorganizowany i zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Czy wpływ na wynik w Tarmacu miały doświadczenia z toru?
Na pewno tak. Miałem podstawy, które mi pomogły. Nauczyłem się hamować samochodem i wykorzystywać tor. Teraz jak robię opis trasy, już widzę, w jaki sposób daną sekcję zakrętów chcę przejechać. Czucie rajdówki to zupełnie inna historia. W każdym sporcie, który uprawiałem, lubiłem prędkość, ekstremalne doznania, więc to też mogło mieć wpływ na szybką adaptację.
Co jeszcze pomogło w sporych sukcesach od samego początku?
Mam duże szczęście, że udało mi się poznać i przebywać z osobami, które wprowadziły mnie w ten świat motorsportu. Adam Sroka, Agnieszka Załęcka, Marcin Pogorzelski i Adrian Mroszczyk. Tu muszę przyznać, że każda z tych osób ma w tych wynikach swój udział. Adam pchnął mnie do rajdów. Dzięki Agnieszce mogłem poznać wiele aspektów technicznych, między innymi te, które są związane z doborem opon. Marcin ma dużą wiedzę na temat samochodów i jest dobrym pilotem. Adrian przeszkolił mnie w robieniu opisu, co dało już fajne wyniki podczas startu z Agnieszką Załęcką , która była moim pilotem w moim ostatnim starcie w Tarmac Masters.
Tutaj też warto wspomnieć, że Agnieszka wprowadziła dużo spokoju w samochodzie. W przypadku Adriana sam mnie zapytał, czy chce, żeby powtarzać komendy, dlatego mój obecny pilot gada niemalże cały czas. Wkłada kawał serca w to, żeby się rozwijać, więc bardzo dobrze, że na siebie trafiliśmy.
W Twojej karierze jest także start w Rajdzie Barbórka 2019, gdzie Twoje Clio bardzo daleko skoczyło na OS Bemowo.
Start w Rajdzie Barbórka to wesoła historia. Adam Sroka pomagał mi w doborze opon, który był totalnie nietrafiony przez zmianę pogody. Na odcinku specjalnym Modlin była prawdziwa tragedia. Wtedy jechałem z Adrianem i ze złości na odcinku dojazdowym nie wiedzieliśmy, co do siebie powiedzieć. Bardzo żałuję, że tak wyszło, ponieważ jest to dla mnie kultowa, a zarazem domowa impreza. Następnie na odcinku specjalnym Bemowo źle oceniłem prędkość przed skokiem. Wydawało mi się, że prędkość jest OK, natomiast. okazało się, że to jest dużo za szybko. Podobno nasz skok, był porównywalny do odległości Kajetana Kajetanowicza, tylko Clio Sport nie znosi tak dobrze takich wybryków jak auto klasy WRC. Całe szczęście, że nasz samochód nie złamał się z powodu uderzenia. Dopiero druga pętla była trochę lepsza i udało się pokazać pazur. Zabawa przednia, mnóstwo kibiców dookoła, co jest dla mnie super. Uwielbiam rywalizację i gdy widzę kibiców, jest to dla mnie motywujący stres do bycia szybszym.
Jakie są plany na sezon 2020?
Chcę spokojnie podejść do Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Akurat Rajd Rzeszowiak jest dla mnie podwójnie ważny, ponieważ mój pilot Adrian Mroszczyk pochodzi z tych okolic, więc rodzice Adriana będą nas oglądać na odcinkach i nam kibicować. Oczywiście marzeniem byłoby powtórzenie sukcesu z Rajdu Ziemi Głubczyckiej, ale nie ma co bujać w obłokach i trzeba dać z siebie wszystko. Na pewno dużą radością będzie ukończenie rajdu z dobrym rezultatem. Taka forma podziękowania również dla Adriana za to, co robi. Myślę, że byłoby miło.
Foto. archiwum prywatne