Daniel Ricciardo zaliczył bardzo dobry występ podczas GP Austrii. Po słabszej serii startów bez punktów udało mu się wywalczyć siódmą lokatę.

Daniel Ricciardo zaskoczył nas ostatniej niedzieli, pierwszy raz od dawna w pozytywny sposób. Australijczyk przełamał impas i po słabym GP Styrii wrócił do dobrej dyspozycji. Udało mu się zapunktować. Zajął siódmą pozycję, a przecież mogło być nawet lepiej. W zasięgu kierowcy było nawet i P5, które ostatecznie przypadło Carlosowi Sainzowi. Australijczyka wyprzedził również Sergio Perez, który przez liczne kary czasowy uplasował się na szóstym miejscu, mimo że flagę z szachownicą ujrzał jako piąty. Różnice między tymi trzema kierowcami były bardzo niewielkie, a kilka okrążeń przed finiszem to właśnie Daniel był wirtualnie na piątym miejscu.

Moim zdaniem ten występ możemy ocenić dwojako. Z jednej strony, patrząc na tempo wyścigowe Australijczyka, mogliśmy zaobserwować spory postęp względem tego, co prezentował podczas kwalifikacji. Z drugiej jednak strony Lando Norris tym samym bolidem zdobył podium, jadąc cały wyścig tempem Mercedesów i zbierając pochwały od samego Lewisa Hamiltona. Pokazuje to nam, jak wielki jest dołek, w którym tkwi Ricciardo i pomimo faktu, że małymi kroczkami pnie się do góry, jak wiele pozostało mu jeszcze do przejścia.

Ricciardo

Kierowca nie popada zatem w zbyt wielki optymizm. Twierdzi, że podczas GP Austrii chciał po prostu wyciągnąć jak najwięcej frajdy ze ścigania. Jak widać, przełożyło się to na całkiem przyzwoity rezultat.

Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony. Staram się jednak tonować emocję zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Kwalifikacje nie były co prawda fajnie, lecz dzięki temu wyścig był ciekawszy, bo miałem sporo do roboty. Dobrze wystartowałem, później trzeba było się bronić. Ten dzień z pewnością był lepszy. Czasami zapominamy, że to właśnie przyjemność ze ścigania jest najważniejsza. Dzisiaj nie liczyła się dla mnie pozycja na której skończę, tylko dobra zabawa. Mijanki, rywalizacja z innymi kierowcami. To było najważniejsze.

Daniel Ricciardo

Foto. materiały prasowe zespołu

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *