Charles Leclerc na swoją ewentualną szansę w Le Mans będzie musiał trochę poczekać. Ferrari dołączy do klasy LMH w 2023 roku.
W panteonie słynnych wyścigów na całym świecie figuruje kilka pozycji. W Formule 1 jest to GP Monako, za Oceanem mamy do czynienia z Indy500. Perłą w koronie jest jednak 24-godzinny wyścig Le Mans, który co roku przyciąga rzesze fanów. Dla wielu kibiców motorsportu wyścigi długodystansowe są czymś obcym, jednak raz do roku nawet laik włączy zmagania na legendarnym, francuskim torze. W nadchodzących latach to wydarzenie może jeszcze bardziej zyskać na znaczeniu. Zamiast prototypów LMP1 najwyższą klasę będą stanowić od teraz Hypercary, w klasach LMH oraz LMDh. W tej pierwszej ujrzymy Toyotę, Peugeota, Glickenhausa, ByKollesa oraz niedawno ogłoszone Ferrari. Trochę wolniej będzie podróżowała klasa LMDh, w której skład wejdą Porsche, Audi i Alpine. Powrót Ferrari na najwyższy szczebel rywalizacji długodystansowej z pewnością przyciągnie wielu kierowców, swoje chęci wyraził etatowy kierowca stajni z Maranello w F1, Charles Leclerc.
Kocham Le Mans, od zawsze byłem fanem tego toru i wyścigu, który się tu odbywa. Jeśli pojawi się szansa startu w tym wydarzeniu, z pewnością z niej skorzystam. Oczywiście aktualnie priorytetem jest Formuła 1, jednak jeśli uda się załatwić mój start w Le Mans, to w nim pojadę.
Charles Leclerc
O ile Leclerc jest nastawiony do tematu bardzo pozytywnie, o tyle wypowiedzi Carlosa Sainza są dużo bardziej stonowane. Hiszpan dopiero co dołączył do stajni z Maranello, więc aktualnie skupia się na aklimatyzacji w ekipie. Mimo to również nie wyklucza jednorazowego startu w Le Mans.
Świetnie widzieć, że Ferrari ponownie podejmuje rękawice w Le Mans. Będę szczerze wspierał i obserwował cały projekt. Mimo to obecnie skupiam się na Formule 1, inne aktywności nie zaprzątają mi głowy. Z pewnością będę śledził projekt Ferrari w Hypercarach, jednak na razie głównie z boku.
Carlos Sainz
Tuż po ogłoszeniu powrotu Ferrari na najwyższy szczebel serii WEC w mediach pojawiły się głosy, że jest to konsekwencja obcięcia kosztów w Formule 1. Plotki sugerowały, że właśnie dzięki temu stajnia z Maranello była w stanie zrealizować swój plan w wyścigach długodystansowych. Głos w tej sprawie zabrał Mattia Binotto, dementując doniesienia mediów.
Nie, projekt Hypercara nie jest powiązany z cięciami budżetowymi w F1. Czy tam też będę pełnił ważną funkcję? Myślę, że powinniśmy zrozumieć, jak unikalną firmą jest Ferrari. Tu nie ma znaczenia, kto dowodzi ani kto jest odpowiedzialny za zespół. Mogę jednak potwierdzić, że sam nie będę przewodził programowi wyścigów długodystansowych. Jako Scuderia Ferrari skupiamy się wyłącznie na Formule 1. Mimo to, jeśli będziemy w stanie jakoś pomóc, w kwestiach technicznych czy jakichkolwiek innych, to z pewnością to uczynimy.
Mattia Binotto
Foto. materiały prasowe zespołu
Comments