Lance Stroll mimo sześciu lat w F1 nadal nie pokazuje oczekiwanego od niego błysku. Czy to już czas na pożegnanie ze sportem?
Lance Stroll i Harry Maguire – więcej wspólnego, niż mogłoby się spodziewać
Porównanie kierowcy Astona Martina do piłkarza Manchesteru United wydaje się być jak najbardziej trafione. Co obaj panowie mają ze sobą wspólnego? Przede wszystkim obaj nie prezentują najwyższej formy, irytują kibiców, a przy okazji… ich miejsce wydaje się być niezagrożone. Harry Maguire mimo mizernych występów na boiskach Premier League rozgrywa znaczącą większość spotkań od deski do deski. Zmieniło się to dopiero ostatnio, gdyż nie wystąpił w dwóch poprzednich spotkaniach Czerwonych Diabłów z Arsenalem oraz Chelsea. Nadal jednak jest pierwszym kapitanem zespołu, ku niezrozumieniu kibiców. Lance Stroll zaś nie musi w ogóle martwić się o swój fotel w Formule 1, gdyż zespół, w którym jeździ, jest w posiadaniu jego ojca, Lawrence’a Strolla.
Idealnie było to widać w 2020 roku. Wtedy to ogłoszono, że od sezonu 2021 ekipa Racing Point zmieni nazwę na Aston Martin. Stroll senior zapragnął mieć w swoim teamie bardzo mocne nazwisko, dlatego też w Silverstone postawiono na Sebastiana Vettela. Czyim kosztem? Sergio Pereza, dla którego bez wątpienia rok 2020 był jak na tamten moment najlepszym sezonem w jego życiu. Ostatecznie Meksykaninowi wyszło to na dobre, gdyż trafił do Red Bulla, lecz Checo przez całą kampanię wyraźnie pokonywał Lance’a, a następnie musiał drżeć o przyszłość swojej kariery w F1. Podczas gdy Perez zakończył sezon na 4. miejscu w klasyfikacji generalnej z dorobkiem 125 oczek, Stroll skończył rok dopiero na pozycji 11., mając na koncie dokładnie 50 punktów mniej. Mimo tej deklasacji to właśnie Perez został z zespołu wyrzucony. Owszem, Lance na początku prezentował przyzwoitą formę, lecz w połowie roku wpadł w poważny dołek formy, nie kończąc wyścigu w punktach aż pięć razy z rzędu. Mając na uwadze fakt, iż dysponował czołowym bolidem w stawce (pod kątem surowego tempa była to druga-trzecia najlepsza maszyna), była to naprawdę mizerna seria.
Stroll miał zweryfikować Vettela – wyszło trochę inaczej…
Nadszedł rok 2021, a po świetnej kampanii 2020 zakończonej na 4. miejscu w klasyfikacji konstruktorów apetyty był naprawdę spore. Lance Stroll miał wybitną okazję, by zamknąć usta krytykom, bowiem do zespołu przychodził Vettel – wydawałoby się wypalony kierowca, który zaliczył katastrofalny rok 2020. Najlepiej nie było już w sezonie 2019 i Ferrari pozbyło się 4-krotnego mistrza świata bez większych sentymentów. Pierwszy od 1960 roku bolid Astona Martina okazał się jednak konstrukcją wyjątkowo kapryśną. Vettel jednak przywyknął do niej szybciej i po kilku wyścigach zaczął wyrastać na lidera zespołu. Ostatecznie sezon skończył o pozycję wyżej niż Stroll – na pozycji 12., z dorobkiem 43 punktów. Lance zdobył ich 34.
Tegoroczna kampania na samym starcie okazała się kompletną katastrofą dla Astona Martina. Zespół kompletnie przestrzelił koncepcję nowego bolidu, a w pierwszych rundach sezonu Brytyjczycy szorowali po dnie stawki. Dodatkowo Vettel zmagał się z COVID-em, przez co w pierwszych dwóch rundach sezonu zastąpił go jego rodak – Nico Hulkenberg. W kwalifikacjach popularny Hulk… pokonał Strolla, choć ostatecznie to Kanadyjczyk ukończył wyścig na wyższej pozycji. W Arabii Saudyjskiej zaś mieliśmy sytuację odwrotną – Stroll pokonał w kwalifikacjach rezerwowego Astona, lecz podczas niedzielnego wyścigu to Hulkenberg wyglądał dużo lepiej.
Australia była jednak kompletną katastrofą. Chyba nikomu nie musimy przypominać absurdalnej kraksy, do której doszło w Q1 pomiędzy Strollem a Latifim. Bez względu na to, kto tutaj jest bardziej winny, obaj zawodnicy dali ekspertom i fanom kolejny powód do ich krytykowania. W wyścigu Stroll musiał bronić honoru zespołu po kraksie Vettela – ostatecznie dojechał 12., zarabiając przy okazji 5 sekund kary za falowanie na prostej. Swego rodzaju przełamanie miało miejsce na Imoli. Stroll co prawda odpadł w Q2, podczas gdy Vettel ukończył sesję na bardzo wysokiej, jak na Astona, 9. pozycji, lecz w chaotycznym wyścigu kierowca z Montrealu zdołał dowieźć bolid na 10. miejscu, zdobywając swój pierwszy punkcik w sezonie. Po raz kolejny jednak przegrał ze swoim zespołowym kolegą – Seb dojechał na P8, zgarniając 4 oczka.
Lance Stroll i jego mocna strona
To właśnie podczas Grand Prix Emilii-Romanii mogliśmy obserwować Lance’a Strolla w swoim żywiole. Choć oczywiście nie można przymykać oczu na jego niedorzeczne zachowania, brak stabilizacji formy czy niezbyt dobre tempo na tle kolegów zespołowych, tak Kanadyjczykowi nie można odmówić jednej rzeczy – naprawdę dobrze radzi on sobie podczas deszczu. To właśnie w nim zdobył swoje jedyne jak do tej pory Pole Position w swojej karierze. W Turcji padał deszcz, a w dodatku tor z uwagi na wcześniejszą wymianę nawierzchni był niezwykle śliski. W warunkach, w których wielu kierowców naprawdę mocno się gubiło, Stroll czuł się dość pewnie i wykręcił kapitalne kółko, które umieściło go na przodzie stawki. Wyścig nie był już tak dobry i Lance zakończył go dopiero na 9. miejscu. Tak, Perez go wyprzedził – Meksykanin ukończył zmagania na P2.
Doświadczenie nie poszło w parze z progressem
Niestety jazda w deszczu jest tak naprawdę jedyną mocną kartą w talii Kanadyjczyka. W normalnych warunkach często nie umie się zaprezentować z najlepszej strony, popełnia irracjonalne błędy i nie broni się tempem. Kiedyś Lance’a można było usprawiedliwiać faktem, iż to nadal bardzo młody kierowca, a w dodatku mistrz europejskiej F3 z 2016 roku. Gdy jednak uświadomimy sobie, że jest to już szósty (!) sezon Strolla w Formule 1, ten sukces prezentuje się już dość blado.
Zazwyczaj w przypadku młodych kierowców mówi się o tym, iż trzeba im dać czas do rozwoju. Nie powinno się od nich wymagać cudów tu i teraz, bo F1 jest bardzo specyficznym sportem. Racja, pełna racja. Stroll jednak przebył już dwie znaczące zmiany regulaminowe w tym sporcie (2019, 2022) i w żadnej z nich nie potrafił się solidnie odnaleźć. O nim, mimo wciąż młodego wieku, należy mówić już jako o kierowcy ze sporym stażem. W swojej karierze Lance przejechał już 104 wyścigi, co bez trudu daje mu miejsce w pierwszej setce najbardziej doświadczonych zawodników w historii sportu. Pora już przestać przymykać oko na błędy Strolla tylko dlatego, że ma 23 lata.
Pojedyncze sukcesy to zdecydowanie za mało
Strollowi nie można odebrać trzech podiów, które zdobył podczas swojej kariery w F1, w tym naprawdę okazałego wyniku w postaci 3. miejsca w Grand Prix Azerbejdżanu 2017, kiedy to wprowadził na podium chylącego się wtedy ku upadkowi Williamsa. To był jednak debiutancki rok Strolla, więc zachwyt nad tym wynikiem był wtedy jak najbardziej uzasadniony. W roku 2020 też dwa razy zameldował się na pudle, tak samo, jak jego zespołowy kolega, lecz Perez zdecydowanie przyćmił dokonania Lance’a wygrywając GP Sakhiru.
Obecnie zaś Lance Stroll nie broni zbytnio swojej pozycji w Formule 1, choć ma akurat to szczęście, iż obecnie w ogniu krytyki zdecydowanie częściej znajduje się jego rodak, Nicholas Latifi. Niemniej jednak nie ma większych wątpliwości, iż Stroll nie znajduje się na odpowiednim poziomie, by przez tak długi czas utrzymywać się w F1. Coś jak właśnie Harry Maguire, który mimo wielu koszmarnych występów i błędów nadal nosi opaskę kapitańską w United i regularnie występuje w pierwszym składzie.
Wiele na temat sytuacji Strolla mówi jednak fakt, iż jest jedynym kierowcą w stawce, w przypadku którego nie znamy długości trwania jego kontraktu. Można śmieszkować, iż jest on dożywotni, lecz patrząc na wydarzenia w obozie Astona Martina w ostatnich latach trudno nie odnieść wrażenia, iż tak naprawdę może być. Problemem dla Lance’a może być jednak fakt, iż jego ojciec… rozważa sprzedanie zespołu koncernowi Audi. Byłoby to wydarzenie, które na długo byłoby zapamiętane w historii sportu – Stroll senior kupuje upadający zespół, obsadza w nim swojego syna, planuje podbić F1 i przedstawia długoterminowe plany, by po kompromitującym początku przygody szybko zawinąć manatki, pozostawiając Lance’a na lodzie. Scenariusz ten ostatnimi czasy wydaje się dość prawdopodobny i nie oszukujmy się – odejście ze sportu Lawrence’a Strolla będzie równało się także z wybyciem jego syna. Może tak by było najlepiej…?
Foto. Aston Martin; F1
Comments