Zeszły weekend na torze Interlagos obfitował w wiele różnych wydarzeń. Dyskwalifikacja Hamiltona, dotknięcie bolidu przez Verstappena, pogoń Brytyjczyka i w końcu cudowny pojedynek między dwoma pretendentami do tytułu F1 zwieńczył nam ten przeciekawy weekend. Sędziowie też tu dołożyli swoje trzy grosze, ale po kolei...
Kontrowersji początek…
Lewis Hamilton pewnie wygrał piątkowe kwalifikacje. Miał aż 0,438 sekundy przewagi nad Verstappen. Żaden zwycięzca kwalifikacji w tym sezonie nie miał takiej przewagi nad drugim kierowcą, jak w piątek Lewis. Jednak wszyscy wiedzieli, że wygrać może być mu ciężko ze względu na karę przesunięcia o pięć miejsc na starcie, która czekała na niego w niedzielę. Jednak potem nagle okazało się, że Lewis może być zdyskwalifikowany za zbyt duży prześwit w systemie DRS. Wielu myślało, iż dzięki temu Hamilton miał tak niesamowite prędkości na prostych. Potem okazało się, iż chodziło jedynie o 0,2.. mm. Niestety taka jest F1 – tak małe rzeczy decydują o tak wielkich. Prawdopodobnie był to błąd mechanika montującego tylne skrzydło. Regulamin jednak jest w takich przypadkach bezlitosny. Ale może los tak chciał, aby triumf Lewisa był tym większy i spektakularny? Potem wyprzedzał rywali jak chciał i mijał ich jak auta w F2. Do czasu, aż..
Przed sobą zobaczył Sergio Pereza. Meksykanin nie bronił się bardzo długo, ale jego kontratak na 18. okrążeniu był imponujący. To był ten najlepszy Sergio, którego pamiętamy z zeszłego roku. Potem pojawił się Max. On z kolei bronił się bardzo długo. Na 48. okrążeniu Lewis prawie wyprzedził Maxa. Cud, że się tam nie zderzyli. To świadczy o ich niesamowitej dojrzałości i szacunku mimo, iż mamy przed sobą ostatnie wyścigi w walce o tytuł. Mogło by się wydawać, że oboje będą jechać na zasadzie “albo ja, albo żaden”. A jednak potrafią walczyć fair i na granicy. W tym sezonie Max i Lewis to mistrzowie tańca na linie. Przechylam się po tym wyścigu do opinii, iż prawdopodobnie ta walka o tytuł jest na najwyższym poziomie w CAŁEJ historii Formuły 1! Budzi sporo kontrowersji, jest wielowątkowa, ale też cudowna.
Szefowie zespołów F1 równie zaangażowani…
Nie pamiętam również takiej zażartej walki o tytuł między… szefami zespołów. Toto Wolff miał pretensje, iż Red Bull trzy razy mógł naprawić tylne skrzydło za pozwoleniem sędziów. Zapomniał tylko o tym, iż Red Bull zawsze przechodził kontrole techniczne i wtedy mógł coś zmieniać. Natomiast Mercedes chciał, aby mogli zmienić skrzydło po tym, jak wykryto za dużą przerwę między płatami tylnego skrzydła. To tak jakby uczeń szedł do nauczycielki, dostał jedynkę za rysunek, a potem mówić, że miał złe kredki i przez to powinna mu ten rysunek zaliczyć. Jednak Horner jest nie gorszym manipulantem. Mówił, iż Hamilton jest szybszy od Verstappena na prostych o 30 km/h. Hamilton jechał o 30km/h szybciej tylko wtedy, gdy na 59. okrążeniu w końcu wyprzedził Verstappena. Eksperci szacują, iż Lewis był szybszy raczej o 7-9 km/h od Maxa. Tutaj Hornera można porównać do producenta odkurzaczy, który zapewnia nas, że może on pracować z mocą do 1800 W. Jednak odkurzacz zwykle pracuje z mocą około 500 W. Dlatego więc wypowiedzi Hornera i Wolffa nie można brać na poważnie. Wiadomo, iż chcą bronić interesów swojego zespołu, ale czasem chyba trochę przesadzają.
Sędziowie? Też zamieszani
Oczywiście sędziowie też dorzucili trochę “pieprzu” do tego weekendu. Zastanawiające jest to, dlaczego sędziowie nie mogli podjąć decyzji o dyskwalifikacji Hamiltona od razu tylko po…. prawie 20 godzinach! Regulamin mówi jasno – nie przechodzisz kontroli, jesteś dyskwalifikowany. Jednak sędziowie musieli dwa razy wzywać Mercedesa, a potem także i Verstappena, co zajęło im 20 godzin. Fakt – zapomniałem, że jeszcze musieli się choć trochę przespać, ale no bez przesady. Podejmowanie decyzji nie powinno tak wyglądać. Niestety sędziowie są często bardzo opieszali.
Chciałbym jednak trochę wziąć w obronę sędziów. Po pierwsze, są pod ogromną presją. Poza tym muszą podejmować decyzje szybko. Nierzadko nie mają dostępu do wszystkich kamer. W takich okolicznościach naprawdę trudno podejmować właściwe decyzje. Jednak to nie tłumaczy ich do końca. Powinni to być tacy ludzie, którzy potrafią się odciąć od presji zewnętrznej i obiektywnie ocenić zdarzenia na torze i poza nim. Niestety, często tak nie jest. Dobry sędzia to taki, którego nie widać. Z kolei Michael Masi naprawdę czasem nie powinien się odzywać. Stwierdził, iż gdyby mieli dostęp do kamery z przodu bolidu Verstappena, to na 100% daliby Holendrowi karę. Chyba nie da się być bardziej ośmieszonym niż Australijczyk… Czekamy na zwolnienie tego pana.
Chińczyk w F1 – w końcu
Marzenie Berniego Ecclestone’a się spełniło. W końcu mamy Chińczyka w F1. Zachęcam do przeczytania felietonu, dlaczego zatrudnienie Zhou to bardzo dobry ruch dla Alfy. Zgadzam się z Kamilem. Chciałbym tylko dodać, iż Zhou może być pod sporą presją, ponieważ podobno chińscy sponsorzy zaoferowali 30 mln dolarów za miejsce w F1. Kontrakt jest tylko jednoroczny (z możliwością przedłużenia o kolejny rok), więc Guanyu szybko będzie musiał pokazywać konkurencyjną jazdę. Ma sporo pieniędzy, ale w “obwodzie” czeka już Theo Pourchaire, który jest wybitnym talentem i Alfa prawdopodobnie będzie chciała go zatrudnić od 2023 roku. Zhou był bardzo dobry w niższych seriach, ale nie wyróżniał się tak bardzo jak Norris, Leclerc czy Russell. Korzyści marketingowe związane z zatrudnieniem chińczyka mogą być jednak ogromne – Alfa stanie się bardziej rozpoznawalną marką w Chinach, co może pociągnąć za sobą większą sprzedaż aut firmy. Ciężko powiedzieć, co może się zdarzyć, ale Zhou musi pokazać dość szybko swój talent, który niewątpliwie ma.
Foto. Daimler, Alfa Romeo
Comments