Warto na początku wspomnieć, że dwa ostatnie zwycięstwa Australijczyka to Grand Prix Włoch 2021 i… Grand Prix Monako 2018. Przez te ponad trzy lata sporo działo się wokół uśmiechniętego kierowcy z Antypodów. Była to historia często trudna i bolesna, ale także momentami szczęśliwa. Chciałbym ją tutaj nieco przybliżyć.
Wielkie zwycięstwo Ricciardo w Monako
Wróćmy do Grand Prix Monako 2018. Już od treningów było wiadomo, że Daniel Ricciardo jest w księstwie bardzo szybki. Był głównym faworytem kwalifikacji, wygrywając wszystkie sesje treningowe. W sobotnie popołudnie dopiął swego i w niedzielę ruszał z pierwszego pola. Wszyscy mieli jednak w głowie wyścig z 2016 roku, gdzie przez fatalny pit-stop Red Bulla Ricciardo stracił niemal pewne zwycięstwo. Tym razem miało być inaczej. Start poszedł po myśli Australijczyka i kontrolował sytuację. Jednak niespodziewanie w bolidzie z numerem 3 uległ awarii system MGU-K. Nagle z bolidu Daniela wyparowało około 150 koni mechanicznych. Ale Monako to ten wyjątkowy tor, gdzie można się bronić nawet mając dużo słabszy samochód. Z tyłu Vettel naciskał bardzo mocno. Na każdym innym torze Ricciardo zostałby wyprzedzony, jakby prowadził samochód F2. Jednak wytrzymać taką presję i nie popełnić błędu na takim torze to też nie lada wyczyn. W końcu zdołał dowieźć zwycięstwo do mety. To było z pewnością wtedy najsłodsze zwycięstwo w karierze.
Świętowanie było huczne. Daniel, oczywiście jak poprzedni zwycięzcy Red Bulla, wskoczył do basenu, a potem w zespole odbyła się gruba impreza. Dodatkowo miał tyle samo zwycięstw co Hamilton i Vettel, więc wtedy jak najbardziej liczył się w walce o tytuł. Niestety, bolid Red Bulla w rękach Australijczyka był szybki, ale awaryjny. Bardzo awaryjny. Wydawało się na początku, że popularny Honey Badger po prostu ma trochę pecha. Jednak to wiele razy uniemożliwiało mu walkę o podia, którego po Grand Prix Monako nie udało się zdobyć. Najwyższymi lokatami poza zwycięstwami były czwarte miejsca. Jednak energia i forma Daniela też nieco spadła, jakby zwycięstwo w Monako nieco go wypompowało.
Trudna zmiana
Nagle na początku przerwy wakacyjnej świat obiegła informacja, iż Daniel Ricciardo opuści Red Bulla i przejdzie do Renault. Cały paddock był w szoku. Tak mówił Australijczyk, tłumacząc swoją decyzję:
To była prawdopodobnie jedna z najtrudniejszych decyzji w mojej dotychczasowej karierze. Ale uznałem, że czas na podjęcie nowego wyzwania. Zdaję sobie sprawę, że przed Renault dużo pracy, aby osiągnąć cel rywalizowania na najwyższym poziomie, ale jestem pod wrażeniem ich postępów w przeciągu zaledwie dwóch lat i wiem, że za każdym razem, gdy Renault startowało w F1, ostatecznie wygrywało. Mam nadzieję pomóc im w tej podróży i wesprzeć zespół na torze oraz poza nim.
Daniel Ricciardo
Pojawiło się jednak sporo pytań. Jak tak utalentowany kierowca może przechodzić do zespołu ze środka stawki? Jak może opuścić Red Bulla, w którym czuł się dobrze i walczył bok w bok z Maxem Verstappenem? Christian Horner na początku myślał, że to był żart. Ale nie. Daniel wiedział, że jego czas w Red Bullu się skończył. Czuł, że zespół po cichu z faworyzuje Maxa. Po wielu miesiącach wyznał, iż poczuł to szczególnie, gdy zespół obwinił go za spowodowanie kraksy z Verstappenem podczas Grand Prix Azerbejdżanu mimo, iż sędziowie i kibice zgodnie uważali, że to był incydent wyścigowy. Tego było za wiele i Daniel postanowił odejść. Renault to miał być projekt długoterminowy. Walczył jednak w Red Bullu do końca sezonu, kilkukrotnie ocierając się o podium.
Trudny koniec sezonu
Jego awarie były jednak niezwykle częste. To było niezwykle dobijające. Daniel prawie co drugi weekend miał większa awarię samochodu. Jego frustracja była szczególnie widoczna podczas kwalifikacji do Grand Prix Japonii, gdy ryknął z całej złości przed kamerami. Tak złego kierowcy świat Formuły 1 dawno nie widział. Kierowcy, nawet kiedy są wku… rzeni, potrafią zwykle powstrzymać swoją złość przed okiem fotoreporterów. W Grand Prix USA Daniel nie ukończył siódmego wyścigu w tym sezonie. Kiedy wydawało się, że gorzej być nie może, Ricciardo raz jeszcze pokazał pazura.
W Grand Prix Meksyku Verstappen dominował przez cały weekend aż do ostatniej części kwalifikacji. Był zdecydowanym faworytem do Pole Position. Pokonał fantastyczne okrążenie. To była jego ostatnia realna szansa na zdobycie Pole Position jako najmłodszy kierowca w historii. Kiedy wydawało się, że zrobił wszystko, aby to osiągnąć, Daniel zrobił “coś z niczego”. Zupełnie niespodziewanie na samym końcu sesji przebił czas Maxa o 0.023 sekundy. Dalej miał “to coś”, mimo ciężkiego sezonu. Niestety jadąc na drugim miejscu, tuż przed końcem wyścigu, jego bolid znów odmówił posłuszeństwa i nie ukończył… ósmego wyścigu w tym sezonie. Żaden kierowca w erze hybrydowej nie miał tyle pecha. Jednak z Red Bulla odszedł godnie. Szefostwu zespołu było żal, ale ich złote dziecko teraz będzie miało łatwiej w zespole. Tymczasem Daniel pakował walizki do Enstone.
Bardzo ciężkie początki Ricciardo w Renault
Sezon 2019 miał być dla Ricciardo nowym otwarciem. Wiedział, że raczej zrobi krok w tył, ale jako lider zespołu przyczyni do dalszego progresu Renault, który był od kilku lat stały i dobrze to rokowało na 2019 rok. Niestety, bolid był gorszy niż zakładano. Daniel kompletnie sobie nie radził. Wiadomo było, że początki będą trudne, ale jego błąd w Azerbejdżanie, gdzie wjechał w tył Daniiła Kvyata był… żałosny. W wielu wyścigach nie zdobywał punktów. Bardzo narzekał na samochód.
Bolid Renault był także awaryjny, choć nie tak bardzo, jak auto Red Bulla w zeszłym roku. Często po prostu brakowało szybkości. Miało być ciężko, ale nie aż tak. W Belgii jednak bolid Renault nieco odżył. Był nawet dość blisko czołówki i szybki na prostych, ale w wyścigu Daniel niespodziewanie spadł na 14. miejsce. We Włoszech Daniel wraz z Hulkenbergiem zajęli odpowiednio 4. i 5. miejsce. Był to promyk nadziei, ale jednak płonny. Czasem punkty “wpadały”, ale dalej nie szło Danielowi. Był sfrustrowany, często niewidoczny w wyścigu. Kiedy w Japonii przebił się z końca stawki na 6. miejsce po bardzo błyskotliwej pogoni, to został zdyskwalifikowany za niezgodne z regulaminem hamulce. Ostatecznie przez cały sezon Daniel zdobył tylko 54 punkty. Nawet jak na kierowcę ze środka stawki nie był to dobry wynik. Pomimo tego nie uważał, aby ten sezon był stracony.
Ricciardo i Renault odżyli, ale…
Przed kolejnym sezonem Daniel postanowił, że odejdzie z Renault. Znowu zaskoczył padok F1, a najbardziej Cyrila Abiteboula. To Daniel miał być liderem i ciągnąć zespół do góry, jednak “Honey Badger” postanowił odejść do McLarena, który już wcześniej kusił Ricciardo. Renault wybrał jednak ze względu na… pieniądze. Ricciardo zarabiał w zespole z Enstone około 25 milionów dolarów rocznie. Jednak Daniel w końcu nie uwierzył w projekt francuskiej stajni w wejściu na szczyt F1. Po prostu startował przez cały sezon ze świadomością, że w przyszłym roku przechodzi do stajni z Woking. Tak mówił o swojej decyzji:
Jestem bardzo wdzięczny za spędzony czas w Renault i sposób, w jaki zostałem przyjęty do zespołu. Jeszcze nie skończyliśmy [współpracy – przyp. red.] i nie mogę się doczekać powrotu do startów w tym roku. Mój następny rozdział jeszcze się nie zaczął, więc mocno dokończmy ten. Dziękuję.
Daniel Ricciardo
Pomimo tego Daniel miał w sobie więcej energii w 2020 roku. Znowu nieco odżył. Bolid wyglądał na dość oryginalny w konstrukcji i dawał on dobre osiągi na torze. Przez cały sezon Renault walczyło o 3. miejsce w klasyfikacji konstruktorów, co rok temu byłoby nie do pomyślenia. W przesuniętym o kilka miesięcy początku sezonu zespołowi z Enstone szło nieźle. Na Silverstone Daniel dosłownie otarł się o podium, tracąc zaledwie sekundę do Leclerca, który miał potężne problemy z oponami. Ricciardo zdobywał punkty regularnie, znów ocierając się o podium w Belgii i w Toskanii. Na torze w Mugello przez chwilę jechał nawet na 2. pozycji, jednak na podium nie starczyło tempa. W Rosji uśmiechnięty Australijczyk zdobył kolejne dobre punkty, aż przyszła pora na Grand Prix Eifelu.
W końcu trochę radości
Ricciardo znów prezentował się bardzo dobrze. W wyścigu jechał blisko czołówki. Jednak tym razem do Australijczyka uśmiechnęło się szczęście. Bottas miał awarię silnika, Gasly spisywał się słabo, więc Daniel wskoczył na 3. miejsce. Po neutralizacji przez kilkanaście ostatnich okrążeń dzielnie bronił się przed szybszym Perezem. A więc zdobył swoje pierwsze podium w Renault (Cyril, gdzie tatuaż?); jego czas w Renault nie był zupełnie stracony. Podium smakowało wyjątkowo dobrze. Aż zapomniał o swoim toaście z buta.
Nadrobił to jednak na Imoli, gdzie dzięki awarii opony u Verstappena Daniel zdobył swoje drugie podium w tym sezonie. Uśmiech i energia Daniela wróciły w pełni. Można się było zastanawiać, dlaczego odchodzi? Przecież Renault jest silnym zespołem, walczy o 3. miejsce w klasyfikacji konstruktorów, Daniel “czuje” już bolid, więc czemuż znowu odchodzi? Jednak już było za późno, aby Australijczyk mógł zmienić swoją decyzję. Niestety, nieco gorsze wyniki w późniejszych wyścigach dały zespołowi z Enstone piątą lokatę w klasyfikacji konstruktorów. Jednak dla zespołu to nie była zła sytuacja. A Daniel znów pakował walizki, tym razem do Woking.
Od zera…
Wydawało się, iż Daniel jest “na fali”. Bardzo dobry sezon 2020, piąte miejsce w klasyfikacji kierowców, a przechodził przecież do zespołu, który mógł się liczyć w walce o regularne podia. Mieli tworzyć z Lando świetnie zgrany i najbardziej uśmiechnięty duet w stawce. Jednak mimo, iż bolid McLarena był faktycznie dobry, to jednak aklimatyzacja okazała się trudna. Wyjątkowo mało sesji testowych oraz zmniejszona liczba treningów przyczyniła się do tego, iż Ricciardo nie czuł się dobrze w aucie. Miał problemy z hamowaniem, a przecież hamowanie i perfekcyjne wyczucie pedału hamulca to był (i jest) wielki atut Daniela. Jednak Australijczykowi nie szło nic. Swoich sił próbował w Simracingu, o czym możecie przeczytać tutaj.
Był dużo słabszy od Norrisa. Nie dowoził dużych punktów. Bardzo słabo szło Australijczykowi, szczególnie w kwalifikacjach. Nawet, gdy w wyścigu miał dobre tempo, to nie był w stanie nadrobić w całości swoich strat. Jednak najgorsze było to, że Daniel nie wiedział, dlaczego idzie mu tak źle. Tym razem jednak trafił do lepszego zespołu niż poprzednio, bo zespół z Enstone nie był tak dobry jak rok wcześniej. Jednak co z tego? Daniel był raczej bezradny niż sfrustrowany. Kiedy w końcu we Francji pojechał dobry wyścig i przebił się po kilku ładnych manewrach na 6. pozycję, tylko jedną za Norrisem, to potem w Austrii był tylko 13., a Norris piąty! Ewidentnie potrzebna była Danielowi przerwa wakacyjna.
Do bohatera.
W Belgii Ricciardo zaczął się spisywać lepiej. Mclaren miał mocny pakiet i dobrze ustawiony bolid. Lando miał spore szanse na pole position, ale w Q3 się rozbił. Daniel jednak potrafił się “wstrzelić” w deszczowe warunki i zajął czwarte miejsce w kwalifikacjach. W “wyścigu” Daniel utrzymał czwarte miejsce i to był dobry prognostyk. W Holandii Mclarenowi nie szło zupełnie, ale Australijczyk uplasował się tylko pozycję za Norrisem. Tydzień później kierowcy ścigali się już na Monzy. Od pierwszego treningu Mclaren był w czołówce. W kwalifikacjach kierowcy zajęli 4. i 5. miejsce, ale z minimalnymi stratami do Verstappena. W sprincie oboje wyprzedzili Hamiltona, a Bottas za nieregulaminową zmianę silnika dostał karę, w wyniku której musiał startować z końca stawki. Na polach startowych przed wyścigiem zajmowali 2. i 3. miejsce. Daniel był tu po wewnętrznej. Auto sprawowało się tu wybornie. Cel był jasny – ZWYCIĘSTWO!
Daniel świetnie wystartował i w pierwszym zakręcie przewodził stawce. Max jechał tuż za nim, ale różnica prędkości między nimi była zbyt mała, aby mógł go wyprzedzić. Wydawało się, że to Holender zjedzie pierwszy, aby podciąć Ricciardo. Jednak to kierowca z Antypodów jako pierwszy odbył swój pit-stop. Dodatkowo Max miał bardzo długą zmianę opon, a potem pretendenci do tytułu sami się wyeliminowali. Powstało niemałe zamieszanie, ale Daniel dalej przewodził stawce. Potem do końca wyścigu kontrolował tempo. Może Norris, Bottas, Hamilton i Verstappen mieli od niego lepsze tempo, ale co z tego? To był po prostu jego dzień. Zdobył jeszcze punkcik za najszybsze okrążenie na ostatnim okrążeniu. W niedzielę zdobył więcej punktów niż przez pierwsze sześć wyścigów. To był cudowny moment i wielkie zwycięstwo – powrót na szczyt po ponad trzech latach. Chyba każdy przynajmniej nieco się wzruszył. Przytoczę jeszcze tutaj jego słowa po wyścigu:
Co za niesamowity dzień! Od początku weekendu nadawaliśmy tutaj ton i nie sądzę, że ci, którzy widzieli nasze zaangażowanie, są dziś zaskoczeni. Jestem przeszczęśliwy, że udało mi się wygrać. Wielkie podziękowania dla ekipy, bo to podwójne zwycięstwo, za którym kryło się mnóstwo pracy. Jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolony.
Daniel Ricciardo
Czy to powrót dawnego Ricciardo?
Daniel Ricciardo jest z pewnością jednym z najbardziej utalentowanych kierowców w stawce. Nigdy nie stracił na szybkości, ciągle potrafi zachwycać. Jednak niestety nie jest zawodnikiem regularnym, a dodatkowo tylko w dobrze dopasowanym do niego aucie jest w stanie pojechać na miarę swojego talentu. Musi to nieco poprawić, aby naprawdę liczyć się w ewentualnej walce o tytuł. Oczywiście musi mieć też do tego narzędzia, ale jest prawdopodobne, że w przyszłym roku takowe będzie miał. Na pewno wszyscy chcieliby zobaczyć Australijczyka w takiej walce, bo po prostu na to zasługuje. Niektórzy kierowcy jednak nie chcieliby widzieć Daniela aż tak często na podium i nie wynika to tylko z jakiejś antypatii. “Shoey” po prostu chyba nie wszystkim smakuje…
Foto. Red Bull Content Pool; Renault; McLaren
Comments