Nurburgring

Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Wydawać by się mogło, że przy zapowiadanej pogodzie rozegranie kolejnych sesji nie będzie zagrożone. FIA jednak woli dmuchać na zimne.

Obserwując sytuację z piątkowych sesji do Grand Prix Eifelu, słowa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej same cisnęły się na usta. Wydawać by się mogło, że wszystko było już na miejscu, a wilgotność toru nie sprawiała problemu. Pojawił się jednak czynnik, który ostatecznie pozbawił nas szansy zobaczenia kierowców i samochodów w akcji. Była nim mianowicie nieszczęsna mgła, która uniemożliwiła podróż helikoptera medycznego w wymaganym czasie do najbliższego spełniającego wymagania szpitala. Z racji na to natomiast, że w obecnych czasach życie ludzkie jest najważniejsze, nie ma możliwości, aby w takiej sytuacji na torze pojawiły się zielone flagi. Niestety na poprawę warunków czekać musielibyśmy aż do wieczora. Tym samym wraz z ostatnim raportem o godzinie 16 pewnym było, że samochody na torze pojawią się dopiero jutro. Jak jednak dobrze wszyscy wiemy, pogoda lubi płatać figle. To zmusza FIA do działania, aby zapobiec powtórzenia scenariusza z wczoraj.

FIA

Regulamin, jak to regulamin, często bywa nieubłagany. Zgodnie z wymogami transport poszkodowanego do szpitala nie może zajmować dłużej, niż 20 minut. Warunku tego nie były w stanie spełnić helikoptery medyczne. Dla nich to bowiem przelot w takim czasie do najbliższego spełniającego standardy FIA szpitala był niemożliwy. Choć na resztę weekendu pogoda zapowiada się znacznie lepiej niż w piątek, tak bez wątpienia po utracie aż trzech godzin jazd nie ma mowy o utracie kolejnej choćby minuty. Tym samym dyrektor wyścigowy F1, Michael Masi, zapowiedział, że w FIA trwają już prace nad przygotowaniem planu awaryjnego na następne dni. Wciąż jednak nie zdradzono w tym temacie żadnych szczegółów.

„Prognoza wygląda lepiej [na resztę weekendu]. Pracujemy jednak również nad planami awaryjnymi, gdybyśmy mieli do czynienia podobną sytuacją. Pracujemy nad tym, jak powiedzieliśmy. Będziemy zajmować się planem zapasowym oraz tym, żeby poinformować wszystkich w odpowiednim czasie.”

Michael Masi

Nie oszukujmy się, dla każdego brak pojazdów na torze był zjawiskiem negatywnym. Czy to dla kierowców i zespołów, chcących zebrać jak najwięcej danych z toru, na który Formuła 1 powróciła po siedmiu latach. Najbardziej jednak bez wątpienia w tym wszystkim ucierpieli fani, który zdecydowali się obserwować weekend Grand Prix Eifelu z trybun. Nie oszukujmy się, dla wielu osób, w tym dla mnie, możliwość zobaczenia po raz pierwszy i bardzo możliwe, że ostatni rywalizacji w królowej sportów motorowych na torze Nurburgring była perspektywą naprawdę kuszącą. Obecne czasy nie należą jednak do najłatwiejszych, a wyjazd na tor stał się nie lada wyzwaniem. Nie dość że liczba biletów została mocno ograniczona, to dodatkowo sprzedawane one były jedynie na pełny weekend. A przy mocno zaporowych cenach nic nie zrekompensuje trzech godzin siedzenia na trybunie w deszczu, obserwując pusty tor.

Nurburgring
Tłumy uciekające z trybun kilka minut po ogłoszeniu ostatniego raportu o godzinie 16.

Po nieszczęsnym piątku pozostaje nam mieć nadzieję, że kolejne sesje odbędą się bez przeszkód, a kibice, jak i kierowcy oraz zespoły, nie będą musieli wyczekiwać ostatecznej informacji o odwołaniu jazd.

Foto. Maksymilian Kender

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *