Wraca sezon, a wraz z nim wraca cykl felietonów przedwyścigowych Słowo Na Niedzielę. Inna platforma, lecz wszystko wygląda dość podobnie. Dzisiaj – Powrót.
Nie ukrywam, że w tytule powinno być dzisiaj słowo. Dlaczego jest całe zdanie? Otóż muszę zmierzyć się z SEO, dla którego tytuł musi być nie za krótki, ale też nie za długi. Strasznie to upierdliwe, ale jakoś trzeba sobie radzić. Jeśli ten dysonans między nazwą serii a tytułem was drażni, to uznajcie, że dzisiejszym słowem jest powrót. I tak naprawdę choć stawka nie zmieniła się jakoś drastycznie, poza kilkoma przypadkami, tak my jesteśmy w kompletnie nowej rzeczywistości.
Powrót Ferrari do 2014 roku
Jeszcze przed weekendem wyścigowym upierałem się i kłóciłem z innymi, że z wyrokami w stronę Ferrari musimy poczekać co najmniej do soboty. Bo inaczej jest to wróżenie z fusów, bo Mattia Binotto i Charles Leclerc mogą grać pod publiczkę i tak dalej. Teraz jednak muszę uderzyć się w pierś i cytując tytuł czwartkowego filmu jednego z formułowych ekspertów: Ferrari jest nigdzie.
Abstrahując już od błędów na swoim kółku, które także wpłynęły na wynik, wypadnięcie z Q2 Sebastiana Vettela to totalna katastrofa dla Maranello. Informacja poszła w świat i brzmi ona: ,,Ferrari dawno nie było tak słabe”. Mało powiedzieć, że nawet Charles Leclerc był bliski pożegnania się w kwalifikacjami już w ich drugiej części. w Q3 trochę podratował wygląd Scuderii i zdołał wskoczyć na siódmą pozycję, lecz jeśli taki wynik uważamy w kontekście Ferrari za dobry, a nie za dramatyczny, to pokazuje jaki panuje tam burdel. Wypowiedzi Binotto także nie pomagają wewnątrz zespołu, a także na zewnątrz. Wszędzie gdzie tylko się da, szefostwo i kierowcy wysyłają wiadomości, że u Włochów dzieje się źle. Bardzo źle. Trzeba liczyć, że na Węgrzech poprawki zadziałają i sytuacja choć trochę ulegnie zmianie.
Zresztą, zobaczcie na to. Ciekawi mni,e ile tak naprawdę te nielegalne według FIA rozwiązania silnikowe (których nigdy Ferrari nie udowodniono) dawały w samochodzie, a na ile ta strata wynika ze strachu inżynierów przed kolejną wojenką z federacją.
Powrót Mercedesa do kompletnej dominacji
Nie będę się tutaj rozwodzić, bo nie ma o czym. Mercedes jest po prostu najlepiej przygotowany do tego chorego sezonu. Ograł konkurencję systemem DAS, którego legalność po raz kolejny potwierdzono. Czy Red Bull ma na to odpowiedź? Nie wiem, choć się domyślam. Mają w końcu Adriana Neweya, który jest po prostu geniuszem.
Można by też dyskredytować Mercedesa, że mając taki budżet ciężko nie być na szczycie. Tak? To spójrzcie na Ferrari. Oni wyrzucają po 300-400 milionów Euro rocznie na rozwój, a kończą nie tyle za czarnym Mercedesem W11, co za różowym W10. Właśnie, a propos…
Zespoły spoza Wielkiej Trójki wracają do walki o podia?
Treningi i wczorajsze kwalifikacje mogą wlać w nasze serca nutkę nadziei, że chociaż walka o tytuł ponownie rozegra się między Lewisem Hamiltonem a Valtterim Bottasem, tak walka za ich plecami będzie naprawdę ciekawa. Oczywiście Max Verstappen bardzo mocno aspiruje, by wraz z kierowcami stajni z Brackley stworzyć taką żelazną trójkę na podium, lecz nie zawsze wyścigi będą układać się po myśli całego tercetu. A za nimi są kierowcy, którzy umieją jeździć, a ich zespoły przygotowały naprawdę konkurencyjne bolidy.
Przede wszystkim mówię tu o McLarenie, który na ten moment może być nawet trzecią siłą w stawce. Lando Norris pojechał FENOMENALNE kwalifikacje i wystartuje dziś z czwartego pola. Nie zapominajmy również o takim kierowcy, jak Carlos Sainz, który ma zadanie jak najlepszego zaprezentowania się przed transferem do Ferrari. Trochę to ironiczne, że na ten moment sezonu przechodzi do gorszego zespołu. Druga linia dla Mercedesa, pomyślcie sobie o tym jeszcze w tym 2017 roku! Tuż za nimi jest za to Racing Point, które wygląda na piekielnie mocne w tempie wyścigowym. Mamy również Alexa Albona, który za kierownicą Red Bulla również z powodzeniem może walczyć o regularne podia. No i gdzieś tam z tyłu majaczy nam Charles Leclerc. Jest dość spory ścisk. Zobaczymy, czy stawka rozjedzie się nam na przestrzeni sezonu, choć zamrożenie pewnej części rozwoju aut trochę będzie temu przeciwdziałać.
Wyścig o godzinie 15:10, nie mogę się już doczekać. Nieważne, czy Mercedes dominuje, czy Ferrari jest w dole, czy nie ma nikogo, kto zagrozi Czarnym Strzałom. Wraca pieprzona Formuła 1!
Foto. materiały prasowe F1