Toto Wolff

Toto Wolff, zainspirowany rozwiązaniem z serii IndyCar chce zapobiec potencjalnym celowym powodowaniem wypadków, które zmuszałyby do zatrzymywania sesji.

Kraksa Charlesa Leclerca w Monako była o tyle nietypowa, że w jej momencie kierowca Ferrari miał prowizoryczne Pole Position. Dzięki zatrzymaniu Q3 tuż przed końcem, żaden z rywali nie miał już szans na poprawienie swojego czasu. Trudno jednak podejrzewać Monakijczyka o celowe działanie – sam zainteresowany przyznał, że gdyby miał postąpić w ten sposób, to nie uderzyłby tak mocno w bariery. Dodatkowo, Leclerc mógł obserwować niedzielną rywalizację o Grand Prix Monako jedynie z perspektywy garażu. Świat Formuły 1 zaczął jednak dyskutować na temat zabezpieczenia się przed celowym wywoływaniem czerwonych flag. Swoje zdanie wyrazili kierowcy oraz szef ekipy Mercedesa, Toto Wolff.

Sobotnie zdarzenie mogło przypomnieć kibicom o wybryku Michaela Schumachera z sezonu 2006 oraz kontrowersyjnym zatrzymaniu się Nico Rosberga na poboczu w okolicach zakrętu Mirabeau w 2014 roku. Ta druga sytuacja co prawda nie doprowadziła do czerwonej flagi, lecz skutecznie zakłóciła okrążenie Lewisa Hamiltona. Aby zapobiec podobnym zagrywkom w przyszłości, Austriak zaproponował wykorzystanie w Formule 1 zasad znanych z IndyCar. W amerykańskiej serii single-seaterów kierowcy, który spowodował wywieszenie czerwonej flagi, kasuje się dwa najlepsze czasy okrążeń z danej sesji. Przy zastosowaniu tej zasady w sobotę, Leclerc miałby startować do wyścigu z 10. pozycji.

Toto Wolff

Nie wszyscy jednak podzielają opinię szefa zespołu Mercedes. Zdaniem Gary’ego Andersona z „The Ride” w IndyCar czerwoną flagę może spowodować nawet paczka chipsów na torze. Wprowadzenie takich reguł w Formule 1 wywołałoby lawinę oskarżeń sugerujących, że dyrektor wyścigu może decydować, kto zajmie Pole Position. Irlandczyk uważa, że nawet w przypadku wywieszenia jedynie żółtej flagi, każdy z zawodników poprzedzających Leclerca i tak straciłby okrążenie. Głos w sprawie zabrali również kierowcy – Valtteri Bottas i Max Verstappen. Reprezentant Mercedesa jest za utrzymaniem obecnych reguł. Podobnie uważa Holender – przy jeździe na limicie bardzo łatwo popełnić błąd, więc karanie nie byłoby w porządku.

Foto. materiały prasowe producenta

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *