W nadchodzącym sezonie dwukrotnie doświadczymy trzech weekendów wyścigowych pod rząd. Swoje zaniepokojenie w tej sprawie wyraził Toto Wolff.
Obecna sytuacja na świecie nie rozpieszcza organizatorów wszelkiej maści imprez. Mimo to włodarzom F1 udało się przeprowadzić sezon, który zapadnie w pamięć kibicom na długie lata. Do kalendarza powróciło wiele klasycznych torów, ze świetnymi wyścigami jak ten w Mugello czy ostatnie Grand Prix Turcji. W tym roku trzeba było to wszystko upchnąć jednak w zaledwie 6 miesięcy, co wiązało się z aż czterema potrójnymi weekendami. W tej kwestii ani zespoły, ani kierowcy nie mieli nic do powiedzenia. Była to pewnego rodzaju siła wyższa, tak naprawdę na szali leżało rozegranie tegorocznej kampanii. Mimo to, szefowie F1 obiecywali, że podczas normalnego sezonu nie będziemy już mieli do czynienia z trzema wyścigami pod rząd. Znalazły się one jednak w przyszłorocznym kalendarzu, z czego nie do końca zadowolony jest Toto Wolff. Musimy się jednak zastanowić, czy FIA ma jakiekolwiek wyjście, gdyż rok 2021 prawdopodobnie znów nie będzie “normalny”.
Zagłębiając się w rozkład zmagań na przyszły sezon, jak już wcześniej wspomniałem, dojrzymy dwa potrójne weekendy wyścigowe. Konkretnie mowa tu o przełomie sierpnia i września, gdy odbędą się rundy w Belgii, Holandii oraz we Włoszech. Po tygodniowej przerwie zespoły udadzą się na azjatyckie tournee, podczas którego będą rywalizować w Rosji, Singapurze i Japonii. O ile w pierwszym przypadku dość łatwo jest to rozplanować logistycznie, gdyż dystanse do pokonania są niewielkie, to druga sytuacja budzi pewne wątpliwości. W końcu w ciągu tak naprawdę trzech, może czterech dni, trzeba przetransportować się z Soczi do Singapuru. W dobie pandemii, obostrzeń oraz wielu utrudnień, może to być awykonalne. Do tego w swojej wypowiedzi odnosi się szef mistrzowskiej ekipy Mercedesa, Toto Wolff.
Moim zdaniem zespoły znacznie zyskają na rosnących dochodach, płynących z organizacji większej liczby wyścigów i w tej kwestii musimy wspierać rozkwit tego biznesu. Z drugiej strony, potrójne weekendy wyścigowe będą mordercze dla pracowników. Dla przykładu, ten azjatycki maraton będzie prawdopodobnie oznaczać dla naszych ludzi ponad trzytygodniowy rozbrat ze swoimi domami, z rodzinami. To z pewnością nie jest dla nas dobre. Nie wolno nam również zapomnieć, że najciężej pracują osoby, których de facto nie widać na pierwszym planie. Mowa tu o pracownikach, którzy budują, a później rozbierają garaże, a także o mechanikach, którzy regularnie zarywają nocki, gdy coś nie pójdzie po naszej myśli. Musimy zadać sobie pytanie, jak długo możemy utrzymać taki stan rzeczy. W tym momencie pracujemy nad wdrożeniem do pracy drugiego, równie wykwalifikowanego składu.
Toto Wolff
Swoje trzy grosze do dyskusji dorzucił także szef zespołu Haas, Guenther Steiner.
Taki natłok zmagań z pewnością da się nam mocno we znaki, jednak w obecnej sytuacji nie mamy innego wyjścia. Jednak jeśli to ma być coś trwałego, to całą sprawą musi zająć się FOM. Nie możemy przecież przesadzić, sprawić żeby F1 przejadła się widzom. My, jako zespoły, musimy coś wymyślić, żeby nie przepracować naszych ludzi. Oni już i tak się zbyt zawaleni robotą, a nie pozwolimy, żeby to jeszcze bardziej się pogłębiło. Na ten moment to jest kierunek jaki obrała Formuła 1 i dopiero za kilka lat przekonamy się, czy był on słuszny.
Guenther Steiner
Foto. materiały prasowe zespołów