Dziesięć lat temu każdy Polak miał na ustach imię Roberta Kubicy i jego wypadek w Ronde di Andora. Rocznica ta jest idealnym momentem na refleksję.
Ronde di Andora był małym, niezbyt prestiżowym rajdem w prowincji Savona we Włoszech. Mimo to przez jedno wydarzenie był na ustach każdego fana zainteresowanego motoryzacją i sportami motorowymi. Niedziela, 6 lutego 2011 roku. Około godziny 8:30, podczas drugiego dnia rajdu na piątym kilometrze odcinka specjalnego, 17 km od miasta Andora, Škoda Fabia S2000 prowadzona przez Roberta Kubicę wbiła się w barierkę. Ta z kolei przebiła samochód na wylot. Pilot, którym był wówczas Jakub Gerber, wyszedł z wypadku bez szwanku. Tego samego nie można było z kolei powiedzieć o ówczesnym kierowcy zespołu Lotus w Formule 1.
Kubicę wyciągnięto z pojazdu po około 90 minutach. W ciężkim stanie przetransportowano go do szpitala Santa Corona di Pietra Ligure, około 50 kilometrów od miejsca wypadku. Operował go profesor Mario Igor Rossello – jeden z najlepszych chirurgów w Europie specjalizujących się w urazach rąk. Doktor Roberto Carrozzino ze szpitala w Tescico poinformował o serii badań w celu oceny ewentualnych uszkodzeń narządów wewnętrznych i mózgu. Sztab medyczny nie podejmował od razu żadnej decyzji związanej z amputacją ręki, co Carrozzino opisał następująco:
Takich decyzji nie podejmuje się w ciągu sekundy. Nie potwierdzam, ani też nie zaprzeczam, że będziemy zmuszeni do tego kroku.
dr. Roberto Carrozzino
Dłoń, częściowo zmiażdżona, została unaczyniona, a złamania – między innymi nogi – zostały nastawione. Do tego utrata około 5 do 6 litrów krwi – takie informacje usłyszeliśmy ze szpitala, w którym po siedmiu godzinach zakończyła się operacja. Zakończenia nerwowe dłoni zostały zrekonstruowane, a następną dobę Robert spędził w śpiączce. Kubica po wypadku przeszedł w sumie aż dwadzieścia operacji ręki. Po zabiegach czekały go lata ciężkiej rehabilitacji. Postanowił mimo wszystko ponownie zaangażować się w rajdy. Ostatecznie po kilku latach od wypadku wrócił do upragnionej Formuły 1.
Jak podawała włoska agencja prasowa ANSA, przyczyną wypadku był mokry asfalt oraz jego wybrzuszenie powstałe z wystającego korzenia drzewa. Jak można również zauważyć na nagraniu uczestników poprzedzających Roberta, bariery w miejscu wypadku były przedzielone. To sprawiło, że samochód, zamiast się od nich prześlizgnąć, wbił się w nie na wylot.
Swoje słowa o wypadku wypowiedział również Jakub Gerber, pilot Kubicy:
Pokonaliśmy cztery kilometry pierwszego odcinka specjalnego. Ja patrzyłem na notatki i nie zauważyłem momentu, w którym samochodem zarzuciło. Dopiero w chwili uderzenia zobaczyłem, że Robert trzymał się za rękę i po chwili stracił przytomność.
Jakub Gerber
Sprostował on tym również doniesienia, że do wypadku doszło jeszcze przed startem odcinka. Sam Robert z kolei w ponad dwuletnim już podcascie „Beyond the Grid” na oficjalnym kanale F1 na YouTube o udziale w rajdzie mówił następująco:
W rzeczywistości to miał być ostatni rajd w moim życiu, bo zespół, w którym miałem jeździć w następnym roku, nie pozwalał na udział w rajdach. W końcu same okoliczności, w jakich zaproponowano mi udział w tym rajdzie, były dziwne, ponieważ zespół czuł się winny, że w poprzednich rajdach miałem wiele problemów z samochodem, który mi dostarczali. Pamiętam, jak obudziłem się w środę w Walencji. Testowaliśmy bolid i powiedziałem sobie – nie chcę jechać tego rajdu, więc zadzwoniłem do gościa, a on odpowiedział: zorganizowałem opony, trasę… Był tak zadowolony ze zorganizowania wszystkiego, że nie powiedziałem mu, że nie chcę jechać.
Robert Kubica
Oczywiście zespołem, w którym miał „jeździć w przyszłym roku”, było Ferrari. Robert do dzisiaj nie odzyskał pełnej sprawności ręki i już raczej nikt się nie łudzi, że kiedykolwiek ją odzyska. Jak sam jednak wielokrotnie wspominał, niepełnosprawna ręka bardziej przeszkadza mu w codziennych czynnościach (zmuszając go do leworęczności), niż w jeździe. Choć przygoda w Williamsie tego nie pokazała, tak przy odpowiednich warunkach nawet po wypadku Kubica jest w stanie wycisnąć dobry wynik.
Foto. materiały prasowe serii DTM, Google, IVG.it, Pressplay video
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.