Niedzielne Grand Prix Hiszpanii pokazało, iż nowe regulacje naprawdę działają, oraz że dynamika sezonu nieco nam się zmienia.
Grand Prix Hiszpanii nie jest zbyt lubianą rundą u większości fanów. Tym razem jednak pozytywnie zaskoczyło i to nie raz. W niedzielny wyścigu zobaczyliśmy, iż nowe regulacje naprawdę działają, a niektóre pojedynki na torze były naprawdę spektakularne. O niektórych z nich w poprzednich latach moglibyśmy tylko pomarzyć. W dodatku dynamika sezonu po tym Grand Prix nieco nam się zmienia.
Wielki Triumf Red Bulla
Red Bull w tym sezonie ma już dwa dublety. Już na ten moment jest to więcej niż w całym 2021 roku miał jakikolwiek zespół. Nie obyło się bez problemów. Kłopoty z systemem DRS to rzadkość w dzisiejszej Formule 1, a jednak pojawiły się w bolidzie Holendra. Prawdopodobnie jest to powiązane ze zbyt dużym odchudzeniem tylnej części samochodu. W związku z tym pojawiły się pewne problemy. Błąd Verstappena z 9. okrążenia zaskoczył wszystkich. Jednak to potwierdza fakt, iż obecne bolidy są trudniejsze w prowadzeniu i wrażliwsze na wiatr niż te z poprzednich lat. To może nam wróżyć nietypowe rozstrzygnięcia w Monako. Jednak ani DRS, ani Russell nie powstrzymały Holendra. W końcu dzięki strategii pokonał Brytyjczyka w Mercedesie i wygrał to Grand Prix z dużą przewagą.
Pomógł mu bardzo w tym zespołowy partner. Oczywiście wszyscy wiedzą, iż to Max jest protegowanym przez Red Bulla do zdobycia mistrzostwa, ale mimo wszystko mogli to rozegrać w inny sposób. W wyścigu zdecydowanie lepsza okazała się strategia trzech pit-stopów. Gdyby Perez również ją otrzymał i nie musiał przepuszczać Maxa w początkowym etapie rywalizacji, miałby szansę wygrać to Grand Prix.
A już, nawet jeżeli Red Bull rozdzielił strategię, to pod koniec wyścigu Sergio powinien oddać tę pozycję w walce, nawet choćby trwała ona może 1-2 okrążenia, ze względu na różnicę w stanie opon. Byłoby to jednak zdecydowanie bardziej “fair” względem Meksykanina. Jeżeli Perez miał jeszcze wątpliwości, czy może na równi walczyć z Maxem, tak po Grand Prix Hiszpanii wszystko wydaje się jasne. Po wyścigu Sergio zachował się bardzo elegancko, z jednej strony sugerując, iż nie jest do końca zadowolony z zarządzania i strategii obranej przez Red Bulla, ale z drugiej nie obrażając się i chwaląc zespół za końcowy rezultat. To świadczy o klasie meksykańskiego zawodnika. Pytanie, czy pogodzi się z rolą, jaką mu przygotował Red Bull, czy może w przyszłości pokaże swoje “rogi”.
Dramat Ferrari
Nie po raz pierwszy w tym sezonie mogli coś zrobić lepiej. Po tym wyścigu jeden wniosek nasuwa się bardzo wyraźnie. Nikt, nawet Ferrari, nie może czuć się pewnie z awaryjnością i w dowolnej chwili każde auto z czołówki może się nagle zepsuć. Dlatego ten sezon może mieć nieco inny przebieg niż poprzedni i nie osiągi kierowców oraz bolidów, ale jak najmniejsza ilość awarii może być kluczem do sukcesu. W przypadku Monakijczyka awaria doprowadziła do nienaprawialnego zniszczenia turbosprężarki oraz MGU-H. Elementy te miały tylko dwa weekendy przebiegu, więc jest to tym bardziej to niepokojące, bo oznacza kary w dalszej części sezonu. Charles miał wszystko, aby wygrać. Tym razem stracił aż 25 punktów.
Carlos Sainz z kolei musi zacząć jeździć zdecydowanie lepiej. Oczywiście, po swoim błędzie na początku wyścigu miał nieco uszkodzony samochód. Jednak Verstappen również wypadł w tamtym miejscu w żwir, ale nie uszkodził przy tym bolidu. Tym bardziej źle świadczy o Hiszpanie fakt, iż Hamilton tracący ponad pół minuty na pierwszym okrążeniu do drugiego Williamsa, był w stanie pokonać teoretycznie szybsze auto do czasu jego problemów z końcówki wyścigu. Z taką formą Sainza Ferrari może tylko pomarzyć o mistrzostwie konstruktorów. Oczywiście sezon jest długi, ale błędy hiszpańskiego kierowcy robią się już…. memiczne.
Powrót Srebrnej Strzały od Grand Prix Hiszpanii
Może i Mercedes nie ma jeszcze takiego tempa, aby walczyć jak równy z równym z Red Bullem, ale coraz śmielej “puka” do czołówki. Mityczna sekunda w dużym stopniu została odrobiona. Co ciekawe, Toto Wolff twierdził po wyścigu, iż Hamilton mógłby wygrać ten wyścig. Oczywiście pamiętamy, że liderzy mieli niemało problemów, jednak tempo wyglądało naprawdę dobrze. Z pewnością jednak oderwali się od zespołów środka stawki i zaczynają podgryzać Ferrari oraz Red Bulla również w tempie wyścigowym.
Obaj zawodnicy Mercedesa wykonali w wyścigu znakomitą robotę. Defensywa Russella jak na razie była obroną sezonu. Żeby tak się przeciwstawić Maxowi trzeba mieć po prostu bardzo twarde “jaja”. Natomiast Hamilton zrobił coś niesamowitego i z 50 sekund straty na pierwszym okrążeniu do Russella zostało na koniec 15. Zasłużenie został kierowcą dnia. Ciekawe, że Hamilton chciał się poddać, a Mercedes zignorował tą prośbę. Gwiazda nadal bywa kapryśna, ale to był ten Lewis, którego pamiętamy z najlepszych wyścigów. Pytanie, czy albo kiedy Mercedes na poważnie włączy się do walki o zwycięstwa.
Kontrowersje wokół zielonych
Na koniec warto wspomnieć o Astonie Martinie. Sprawa skopiowanego bolidu nieco przycichła, ale z pewnością odżyje. Oczywiście pewne koncepcje Red Bulla mogły przeniknąć, gdy siedmiu inżynierów przeszło z “Byków” do stajni z Silverstone. Jednak podobieństwa w sekcjach bocznych i w tylnych częściach bolidu są naprawdę duże. Od czasów, gdy ekipą rządzi Lawrence Stroll, zespół ten nie potrafi zbudować samodzielnie bolidu. Nawet w zeszłym roku mieliśmy nieco mniejsze, ale również spore podobieństwo do bolidu z Brackley, nawet wiążące się z koncepcją Mercedesa bardzo podobne problemy. Regulamin niestety przyzwala na zakup bardzo dużej ilości części między zespołami, ale Astonowi Martinowi odbija się to czkawką. Powiedziałbym, iż stajnia z Silverstone dwukrotnie kopiowała Mona Lise, ale za każdym razem nieskutecznie. Źle się dzieje w tym zespole i muszą bardzo zmienić swoje podejście, jeżeli naprawdę chcą wygrywać.
Foto. materiały prasowe producenta, materiały prasowe zespołu