Zawsze po Grand Prix Monako wychodzi na jaw kilka intersujących historii, a w związku z bardzo ciekawym (jak na Księstwo) Grand Prix jest ich naprawdę sporo. Kontrakt Pereza, czarne chmury nad karierą Daniela Ricciardo i walka Monako o pozostanie w kalendarzu to tylko kilka z nich. Warto wspomnieć jeszcze o Netflixie, dla którego serial o F1 to za mało.

Ferrari “wróci silniejsze”

Wrócimy silniejsi“. To jeden z ulubionych tekstów kierowców F1 w ostatnich latach. Słyszymy go prawie zawsze, gdy po danym wyścigu któremuś zespołowi coś nie wyjdzie. Jednak Ferrari od Grand Prix Emilii Romagni ciągle ma “wrócić silniejsze“. Jak na razie ciągle na to czekamy. Ferrari znów jest konkurencyjne, ale jak mówił Mattia Binotto: “bycie konkurencyjnym i zwyciężanie to dwie różne sprawy“. Niestety dla włoskiego zespołu to bardzo prawdziwa teza. Po imponującym początku sezonu wróciło stare, niedobre Ferrari. Jednak według doniesień włoskich mediów Leclerc ma dostać nową turbosprężarkę i MGU-H, które powinny wydatnie poprawić osiągi bolidu na prostych. Pytanie, czy strategia w zespole też się nieco poprawi. W Monako było z tym naprawdę źle.

Grand Prix Monako 2022

Duże konsekwencje wypadków

Koszt naprawy bolidu Micka Schumachera po kraksie z wyścigu może opiewać na co najmniej milion dolarów, biorąc pod uwagę, iż mniej więcej tyle kosztował Haasa jego dzwon z Arabii Saudyjskiej. Wielu było zszokowanych tym, iż bolid rozpadł się na dwie części po dużej, ale jednak nie gigantycznej kraksie. Okazało się jednak, iż to celowy zabieg ze względów bezpieczeństwa. Linki między dwoma częściami samochodu są luźniejsze niż w poprzednich latach. A to po to, aby na kierowcę działała nieco mniejsza siła podczas wypadku. Niemniej nawet zawodnicy byli lekko zszokowani skutkami kraksy Niemca.  

Te bolidy są bardzo ciężkie, ważą ponad 800 kg, więc bezwładność z jaką uderzasz w ścianę jest znacznie większa niż w przeszłości. Jak już mówiłem, prawdopodobnie czegoś się dzisiaj nauczyliśmy na ten temat.

Fernando Alonso

To właśnie dlatego ten sam wypadek z tymi bolidami może być poważniejszy w skutkach niż 10 lat temu, gdy bolidy ważyły o ponad 100 kg mniej. Możemy zobaczyć w tym sezonie więcej kraks takich, jak ta w Monako.

Być albo nie być w F1

Kilku kierowców już teraz walczy o utrzymanie się w F1. O ile wiedzieliśmy o niepewnej sytuacji Nicolasa Latifiego, to ostatnio pojawiły się ciemne chmury nad karierą Zhou Guanyu i… Daniela Ricciardo. Tego Daniela, którego jeszcze 2-3 lata eksperci zgodnie nazywali “jednego z najlepszych kierowców w stawce”. Australijczyk ciągle nie radzi sobie z bolidem i spisuje się bardzo przeciętnie. Zdobył tylko 11 punktów z 59 dla McLarena w tym sezonie.

Kontrakt w F1 niewiele znaczy. Natomiast jeśli obecna sytuacja się nie zmieni, nie mam żadnych wątpliwości, że skorzystają z klauzuli zawartych w tej umowie.

Alan Jones, Mistrz Świata F1 w 1980 roku

Umowa “Honey Badgera” wygasa po 2023, ale są pewne klauzule umożliwiające rozwiązanie go po tym sezonie. Zasugerowały to nie media, a sam Zak Brown, który pierwszy raz otwarcie przyznał, iż Daniel nie spełnia oczekiwań zespołu. To bardzo stanowcze i ostre jak na brytyjskiego szefa zespołu słowa. Teraz już ciężko tłumaczyć Australijczyka. Na razie jest raczej jednym z najgorszych kierowców w stawce. Na jego miejsce czeka niejeden kierowca, ale najbardziej oczywiście Pierre Gasly. Sergio Perez z nowym kontraktem zamknął drzwi Francuzowi do Red Bulla, a zawodnik z Rouen nie może ciągle czekać. McLaren mógłby na tym bardzo skorzystać. Warto też zwrócić uwagę na skrót widniejący na kasku Australijczyka – FEA. Łagodnie tłumacząc znaczy on “pieprzyć ich wszystkich“. Jeżeli w taki sposób Ricciardo radzi sobie z presją, która na nim ciąży, to wie, że jego sytuacja jest naprawdę zła.

Z kolei kierowca z Chin ciągle nie radzi sobie z bolidem i choć oczywiście jest debiutantem, to jednak można byłoby spodziewać się po nim nieco więcej. Już dwa portale – brytyjski Express i niemiecki RTL – wątpią w dalszą perspektywę jego kariery. Zresztą w tym zespole za rok ma jeździć Theo Pourchaire, wychowanek Alfy Romeo. Zhou musi się mocno poprawić, jeżeli chce zostać w zespole, a na to się na razie nie zanosi.

Grand Prix Monako 2022 Zhou Guanyu
Guanyu Zhou, kierowca Alfa Romeo F1 Team ORLEN

Monako też niepewne, choć…

O utrzymanie – w kalendarzu – walczy też GP Monako. Wielu obserwatorów spodziewało się przedłużenia kontraktu tego wyścigu w ostatni wyścigowy weekend, ale do niczego takiego nie doszło. Liberty Media nie do końca przepada za Księstwem, ale chyba nie chce się narażać sporej grupie fanów F1 i kierowcom, który nie wyobrażają sobie kalendarza bez tego Grand Prix. Prezes Automobile Club de Monaco chce jednak utrzymać wiele przywilejów, jakie dzierży ten wyścig.

Pewnie myślicie sobie teraz, że nie jesteśmy elastyczni, ale moje zdanie jest takie, że Monako nie jest taką samą rundą jak pozostałe Grand Prix. W przeciwieństwie do tego, co uważa Liberty Media – twierdzę, że każdy wyścig powinien mieć swoją wyjątkowość.

Michel Boeri, przewodniczący Senatu FIA i prezes Automobile Club de Monaco

F1 bardzo pragnęłoby stworzyć choć jedno dobre miejsce do wyprzedzania i podnieść opłatę licencyjną. Natomiast Monako chce utrzymać dotychczasowe warunki. Jak mówił jednak Boeri, porozumienie jest blisko, może chodzić jedynie o 10 procent negocjacji. Prawdopodobnie obie strony się porozumieją, ale Liberty Media za wszelką cenę chce znaleźć miejsce nie dla trzech, ale czterech Grand Prix w USA. Próbowało nawet kosztem Grand Prix Monako.

Netflix walczy o F1

O prawa do F1 walczą aż cztery podmioty za oceanem – ESPN, NBC, Amazon i Netflix. Oczywiście to ten ostatni najbardziej przyczynił się do tak gwałtownego wzrostu popularności F1 w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. F1 byłoby to bardzo na rękę. Jednak przy dużych problemach Netflixa kwota 100 mln dolarów, jaką żąda Liberty Media od ESPN może być po prostu za duża. Jeżeli jednak Miami nie płaci opłaty licencyjnej, a innym Grand Prix F1 każe płacić horrendalne sumy, to w przypadku Netflixa ta kwota również może być zupełnie inna. Sam Sean Bratches, dyrektor ds. komercyjnych F1, potwierdził zainteresowanie Netflixa. Niestety jednak wątpliwe jest, abyśmy mogli oglądnąć królową sportów motorowych na Netflixie. Nawet gdyby platforma zdobyła te prawa, to wątpliwe, że przejmie on prawa do globalnego przekazu, podczas gdy F1 ma własną platformę streamingową – F1 TV. Jednak sytuacja byłaby wtedy bez precedensu, bo to mogłyby być pierwsze transmisje sportowe amerykańskiego giganta.

Fot. Red Bull; Alfa Romeo

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *