…z przytupem. W tym wyścigu mieliśmy wszystko – walkę o prowadzenie, niespodziewane zwroty akcji, ciekawe pojedynki na torze, szachy strategiczne oraz rywalizację o podium do ostatniego. Tego w F1 chcemy. Może przesadziłem z walką w przypadku Pereza, bo jego bolid skapitulował na ostatnim kółku. Ale po kolei…
Grande Ferrari
Na razie piszę to bez krzty ironii. Jak wiemy, Ferrari już nie raz świetnie zaczynało sezon F1, a potem mieliśmy już tylko Grande katastrofę w ich wykonaniu. Jednak w tym roku Ferrari naprawdę może się przełamać. Może przestać być zespołem, który spotyka wszystkie możliwe problemy.
Po pierwsze, wbrew oczekiwaniom, mieli najlepsze tempo wyścigowe. Oprócz tego dobrze zadziałała strategia. Leclerc bardzo inteligentnie walczył z Maxem – wręcz po profesorsku. Być może jest to zasługa nowych bolidów. Łatwiej było podążać za rywalem w pierwszych trzech zakrętach toru, o czym wiedział Leclerc, a Verstappen już nie. Oczywiście bez awarii Holendra dubletu by nie było, ale i tak Ferrari wyjeżdża jako najlepszy zespół z Bahrajnu. Widać, iż teraz naprawdę funkcjonuje tu wszystko harmonijnie i jest mniejsza (na razie) presja na zwycięstwa niż było to kilka lat temu. Jednak mam złą wiadomość dla fanów Charlesa – tylko dwa razy w ostatnich 10 sezonach zwycięzca pierwszego wyścigu zostawał potem mistrzem świata. Jednak Ferrari nie powinno się obawiać – w minionych pięciu latach, począwszy od 2017 roku, mistrzem zostawał kierowca, który zajmował w premierowym wyścigu drugie miejsce… Oczywiście to tylko statystyka.
Katastrofa “Byków” i pomarańczowych
Red Bull miał w wyścigu brylować, a Max odjechać daleko przed wszystkimi. Tymczasem w wyścigu Verstappen nie był w stanie nadążyć za Leclerciem. Jednak Max miał szereg problemów – najpierw z hamulcami, potem z balansem auta, a kłopoty w układzie kierowniczym ostatecznie przekreśliły szansę Holendra nawet na jeden punkt. W piątek i sobotę wyglądali na najmocniejszych, a teraz… są za Haasem i Alfą Romeo. Z kolei Perez nagle kilka okrążeń przed metą zaczął odczuwać utratę mocy i na ostatnim okrążeniu spektakularnie obrócił się w pierwszym zakręcie, gdyż w środku zakrętu wyłączył się jego silnik. Oczywiście ten wynik nie przekreśla wciąż sporych szans na walkę o tytuł zespołu z Milton Keynes, ale awaryjność w dzisiejszej Formule 1 może być bardzo, bardzo kosztowna.
Z kolei Mclaren zaczął sezon tragicznie. 15. i 18. miejsce – jak za starych czasów… Niestety stajnia z Woking ma gigantyczne problemy – z hamulcami, balansem, oponami. Jednak jeżeli jesteś zespołem, który aspiruje do walki o mistrzostwo świata, a twoim celem w pierwszym wyścigu jest dojechanie do mety, to coś musiało pójść bardzo nie tak… Prawdopodobnie koncepcja Andreasa Seidla, aby krok po kroku zdobywać coraz lepsze lokaty, w tym momencie legła w gruzach. Z drugiej strony pamiętamy jednak, jak dobrze Mclaren radził sobie na testach w Barcelonie. To może być bardzo kapryśny samochód. Jednak o walce o najwyższe cele Mclaren musi na razie zapomnieć. Orange is the new…
Wielkie postępy zeszłorocznych “outsiderów” F1
W Bahrajnie Haas był czwartą siłą w stawce. Jeszcze raz to może napiszę… czwartą! W erze hybrydowej nie pamiętam tak nagłego progresu zespołu z sezonu na sezon. Co tym bardziej zaskakujące, piątą lokatę zajął kierowca, który jeszcze trzy tygodnie temu w ogóle nie wiedział, że będzie jeździł jeszcze w F1. Kevin Magnussen wykonał znakomitą robotę w ostatnim czasie. Jest szybki, skoncentrowany, dalej walczy twardo, ale nie tak ostro, jak pamiętamy wcześniej. Jeżeli tak Duńczyk jeździ prawie bez wcześniejszego przygotowania, to Haas naprawdę ma szanse zdobyć w sprzyjających okolicznościach kilka podiów w tym roku. Mick będzie musiał się mocno napracować, aby dorównać Kevinowi, jednak niezmiernie miło jest widzieć ten zespół w dobrych humorach po takich przeżyciach, jakie mieli ostatnio. Czekamy na więcej.
Pozytywnym zaskoczeniem była również dyspozycja Alfy Romeo. Bottas z szóstej pozycji na starcie spadł aż na czternastą lokatę, ale w wyścigu odrobił wszystkie straty. Oczywiście kilku kierowców mu w tym pomogło, ale jednak udało się Finowi zdobyć dobre punkty. Na przykładzie Bottasa widać, iż jeżeli bardzo dobrego kierowcę damy do bolidu ze środka stawki, to jest on w stanie zrobić różnicę w wyniku w stosunku do “średniaka”. Alfa także będzie się biła o dobre punkty. Trzeba też pochwalić Zhou Guanyu. W debiucie zdobył swój pierwszy punkt w karierze. Awansował w wyścigu o pięć lokat i ładnie walczył, nawet z siedmiokrotnym mistrzem świata. Ten wynik jest dla wszystkich miłym zaskoczeniem, ale chyba największym dla chińskich komentatorów.
A jak pozostali?
Poza tym to Hamilton po raz X miał “fuksa”. W Mclarenie nie widać perspektyw na poprawę. Williams dalej snuje się w ogonie stawki. Z kolei Aston Martin jest w jeszcze większym dołku niż był w tamtym sezonie F1. Co te zespoły łączy? Wszystkie są napędzane silnikami z Brackley… No i “El Plan” w tym roku raczej nie wypali.
Zmiany, zmiany, zmiany w F1
Czy zmiany wyszły F1 na dobre? Tak. Bolidy faktycznie jadą bliżej siebie. Mieliśmy kilka naprawdę ciekawych walk, które wcześniej mogły nie mieć miejsca, a bolidy przy tym są po prostu piękne. Należą się tu pochwały dla wszystkich ludzi, którzy pracowali nad nowymi regulacjami. Oczywiście bolidy nie będą się wyprzedzały w każdym zakręcie, ale F1 to też nie są wyścigi Moto3. Jednak już po pierwszym wyścigu widać, iż stawka faktycznie jest nieco bardziej zbita. Poza tym, w tym sezonie nieco większe znaczenie niż w zeszłych latach może mieć dyspozycja zespołu na danym torze. To może nam zwiastować kolejny niesamowity sezon Formuły 1, choć po poprzednim sezonie poprzeczka jest ustawiona naprawdę wysoko.
Foto: Red Bull Content Pool