Daniel Ricciardo ma sporo problemów w tym sezonie. Na pomoc mają przyjść treningi w domowym zaciszu, które będą nowością dla Australijczyka.
Treningi w sportach na poziomie zawodowym mocno zmieniły się wraz z rozwojem technologii. Od jakiegoś czasu zawodnicy nie muszą już nawet wychodzić na dwór, ponieważ potrzebne akcesoria mogą mieć u siebie w domu. Tak jest z kolarzami czy biegaczami, którzy czasami zastępują trening na zewnątrz tym na odpowiednim sprzęcie. Nie inaczej sprawa ma się z motorsportem, gdyż na rynku jest dostępnych kilka, mocno zaawansowanych pozycji wyścigowych. Swoje umiejętności regularnie pokazują w nich m.in. Max Verstappen czy Lando Norris. Po drugiej stronie barykady zawsze stał Daniel Ricciardo, który traktował to wszystko wyłącznie w formie gry czy też rozrywki. Sezon 2021 nie idzie jednak po myśli Australijczyka, co zmusza go do pracy nad sobą w każdym aspekcie. Najważniejszym z nich będzie z pewnością trening, o który kierowca McLarena zamierza zadbać w swoim domu.
Z początku traktowałem to jako zabawę, oderwanie się od rzeczywistości. Dopiero teraz zauważam, że domowe symulatory mogą być także pomocne. Niektórzy simracerzy byli w stanie przekuć swoje doświadczenie z ekranu na prawdziwe życie, co jest inspirujące. W mojej głowie zawsze toczyła się myśl “że to tylko gra”. Teraz staram się raczej rozważać, co taka gra może mi zaoferować. Jako kierowcy zmagamy się z tym problemem, że mamy naprawdę niewiele okazji do jazdy bolidem F1. Przerwy czasami wynoszą trzy tygodnie, na koniec sezonu rozjeżdżamy się na kilka miesięcy. To niesamowite, że sport, który wymaga tyle precyzji i skupienia, nie daje nam możliwości bycia w idealnej formie. To otworzyło trochę mój umysł, zdałem sobie sprawę, że trzeba wykorzystywać każdą okazję do treningu. Nie ma większego znaczenia, czy w domu będę jeździł dla przykładu samochodem GT. Ważne jest to, żeby przećwiczyć scenariusze prawdziwego ścigania, żeby postawić się pod presją i umieć ją zwalczać.
Daniel Ricciardo
Jeśli rozmawiamy o symulatorach, to każdemu od razu do głowy przychodzą takie pozycje jak Assetto Corsa, rFactor czy iRacing. To właśnie te gry najlepiej oddają odczucia prawdziwych samochodów, a także pozwalają na regularną walkę sieciową z innymi kierowcami. Nie inaczej sytuacja wygląda z oficjalną, licencjonowaną grą F1 produkowaną przed brytyjskie studio Codemasters. Tu także spory nacisk jest kładziony na rozgrywkę multiplayer, jednak sam model jazdy trochę odbiega od rzeczywistości. Produkt ten jest po prostu skierowany do szerszego grona odbiorców, dlatego też próg wejścia musi być odpowiednio dobrany. Ambasadorem tegorocznej odsłony był właśnie Daniel Ricciardo, który miał przyjemność spędzić z grą trochę czasu.
Jeśli cofnęlibyśmy się o kilka odsłon, to moglibyśmy odnieść wrażenie, że nawet tarki czy trawa są po prostu płaską teksturą. Wszystkie tory dawały bardzo podobne odczucia, pomijając kluczowe aspekty, co aktualnie się zmieniło. Obecnie mogę także lepiej wyczuć bolid w poślizgu, nie jest to zero-jedynkowe jak jakiś czas temu. Z tym łączy się także fakt, że sporo czasu można zyskać na wyjściach z zakrętu. Teraz mogę trochę wcześniej docisnąć gaz i od razu czuję moc z tylnych kół. W ostatnich latach kluczowe w kwestii poprawiania czasów były asysty i umiejętność hamowania. Aktualnie jest to zależne od samego toru, to czy wolno wejdziemy w zakręt i szybko z niego wyjdziemy, czy na odwrót. Gra zbliżyła się nawet do naszych zespołowych symulatorów. Zawsze powtarzałem, że nasz symulator oddaje rzeczywistość w 80%, a gry w domu w 30%. Obecnie nasze własne sprzęty dochodzą do około 50% rzeczywistości.
Daniel Ricciardo
Australijczyk wspomniał wcześniej o zawodnikach, którzy po podbiciu simracingu spróbowali swoich sił w prawdziwych pojazdach. Do takich zaliczał się Brendon Leigh, dwukrotny mistrz F1 Esports. Oficjalne zawody organizowane na grze Codemasters znają także odmienną historię. Holender Jarno Opmeer był najlepszy w ostatniej kampanii F1 Esports, chociaż wcześniej wiązał swoją przyszłość z prawdziwym ściganiem. Problemy finansowe stanęły wówczas na drodze Jarno, który ma za sobą jazdę w SMP F4 (północna Europa i Holandia) czy Formule Renault. W tych seriach spotykał na swojej drodze aktualne gwiazdy młodego pokolenia m.in. Roberta Shwartzmana, Dana Ticktuma czy Richarda Verschoora. Wracając na koniec do Ricciardo, kierowca McLarena zauważył największy atut nowych gier o Formule 1.
Czasem muszę się uszczypnąć, że naprawdę jeżdżę w Formule 1, ale także, że jestem w oficjalnej grze. Pamiętam, jak niesamowite wydawało się to za dzieciaka, więc mam nadzieję, że gdzieś na świecie są dzieci, które odpalają grę i myślą “zagram dzisiaj Danielem Ricciardo”. Może brzmi to głupio, ale jest świetne!
Daniel Ricciardo
Fot. Red Bull Content Pool; McLaren
Comments