Wraz z postępem w rozwoju samochodów elektrycznych przyszedł czas, aby rozwinąć sposób ich ładowania, a Volkswagen chce zmienić wygląd ładowarki
Fani kinematografii, a szczególnie animacji dobrze znają wytwórnię PIXAR. Zresztą, fanom motoryzacji też nie powinna być ona obca, bo odbiła ona swe piętno na najmłodszym pokoleniu maniaków samochodów za sprawą ich trylogii filmów Auta. Choć co prawda temat nie jest związany z kalifornijską wytwórnią filmową, ciężko było mi od tego nie zaczynać, bo tematem tego tekstu są roboty które wyglądają jak żywcem wzięte z innej animacji PIXARa, jaką jest film WALL-E. Uderzające podobieństwo bije od nich nie tylko pod względem wyglądu, ale również funkcji i sposobu działania tych robotów.
Volkswagen mówi jasno: obecne stacje ładowania przejdą do lamusa a zajmowanie miejsca przy zatłoczonych superchargerach nie będzie już dłużej problemem. Rolę ładowarek natomiast zajmą zrobotyzowane mobilne ładowarki. Ale jak miałoby to dokładniej wyglądać?
Koncept jest prosty. Mobilna stacja ładująca składałaby się z dwóch elementów. Pierwsza, przypominająca swoim designem roboty ze wspomnianej wcześniej animacji. Jest ona swego rodzaju głową tego systemu. Wyposażona jest w kamery, laserowy skaner, sensory ultradźwiękowe, ramię z ładowarką, oraz ekran przypominający twarz. Dzięki tym wszystkim czujnikom robot jest w stanie przemieszczać się od pojazdu do pojazdu, aż w drugiej części, czyli wózkowi z naładowanymi bateriami, nie skończy się energia. Natomiast każdy w pełni naładowany wózek byłby w stanie pomieścić 25 kilowatogodzin prądu i umożliwia ładowanie pojazdu prądem stałym do 50 kW.
Jakie są tego zalety? Przede wszystkim nie będzie potrzeby czekania, aż ktoś zwolni miejsce przy ładowarce. Ta sama przyjedzie pod samochód na parkingu dzięki aplikacji bądź komunikacji V2X (Vechicle-to-everything). Robot pozostawi wózek z akumulatorami przy pojeździe, a sam podjedzie pod inny samochód, gdzie zakończono ładowanie, odbierze rozładowany wózek i wróci z nim pod stację gdzie zostanie on naładowany i gotowy do kolejnego użycia. Wszystko to oczywiście bez ingerencji człowieka. Dzięki temu uniknie się sytuacji, gdzie ktoś zajmuje miejsce przy ładowarce mimo, że ładowanie auta już się zakończyło. Mark Möller, szef działu rozwoju w grupie Volkswagena o tym pomyśle mówił następująco:
„Mobilny robot ładujący rozpocznie rewolucję w zakresie ładowania w różnych miejscach parkingowych, takich jak wielopoziomowe czy podziemne parkingi ponieważ przynosimy infrastrukturę ładującą do samochodu, nie na odwrót. Dzięki temu uczynimy niemal każdy parking elektrycznym, bez skomplikowanych indywidualnych środków infrastruktury. To bardzo wizjonerski prototyp, który może stać się rzeczywistością dość szybko, jeśli ogólne warunki zostaną spełnione”.
Analizując to, co przedstawił nam Volkswagen, można się dopatrzeć kilku problemów. Przede wszystkim, taka mobilna stacja będzie potrzebowała miejsca, aby dotrzeć do pojazdu. To, zważając na fakt, że większość pojazdów ma gniazda z tyły, będzie wymagało w przypadku parkingów prostopadłych do drogi parkowania tyłem do jezdni, albo wydzielenia specjalnej drogi dla robotów pomiędzy miejscami parkingowymi. To spowoduje, że na tej samej powierzchni teoretycznie będzie mniej miejsca na samochody, co może być problemem szczególnie przy małych lub bardzo zatłoczonych parkingach miejskich. Tym jednak, co dla mnie osobiście jest największym problemem to fakt, że będzie to kolejne urządzenie wymagające bardzo pojemnych baterii. A wszyscy dobrze wiemy, jakie już teraz budzą one kontrowersje w związku z ich utylizacją czy wydobyciem surowców potrzebnych na ich produkcję.
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.