Piątkowe sesje treningowe przed Grand Prix Kanady stały pod znakiem fruwających po torze śmieci oraz najlepszych czasów Maxa Verstappena.
Ostatni raz tor imienia Gillesa Villeneuve’a gościł Formułę 1 w 2019 roku. Trudno się zatem dziwić, że stęsknieni za królową motorsportu lokalni kibice wypełnili trybuny już podczas pierwszego piątkowego treningu przed Grand Prix Kanady. Pierwszej po trzyletniej przerwie sesji F1 w Montrealu towarzyszyły słońce oraz silne podmuchy wiatru, nanoszące na tor plastikowe reklamówki i inne śmieci. Po zapaleniu zielonego światła na torze pojawili się niemal wszyscy kierowcy, większość wybrała pośrednie opony – od razu miękką mieszankę założyli jedynie Yuki Tsunoda i Charles Leclerc. W samochodzie Tsunody zamontowano czwarte MGU-K, MGU-H, silnik spalinowy i turbosprężarkę, co oznacza przesunięcie na koniec stawki przed startem do niedzielnego wyścigu. Z kolei w bolidzie Leclerca na ten moment wymieniono jedynie silnik spalinowy, lecz zespół Ferrari niesie się z zamiarem użycia kolejnego, czwartego w tym roku turbo – to już będzie się wiązać z karą przesunięcia o 10 oczek.
Szybko na szczycie klasyfikacji pojawił się Max Verstappen (1:16.507) z przewagą prawie 0,6 s nad zespołowym kolegą Sergio Perezem. Lider klasyfikacji generalnej podkręcał tempo i poprawiał swoje poprzednie czasy (1:15.799, 1:15.703), umacniając się na prowadzeniu. Tuż przed upływem pierwszego kwadransa na czoło wysunął się Perez (1:15.660), z kolei u Estebana Ocona doszło do awarii hamulców spowodowanej przez…..ręcznik, który utknął w prawym przednim kole bolidu Alpine. Francuz po przestrzeleniu sekwencji zakrętów 8-9 zdołał bezpiecznie doturlać się do swojego garażu. Później w tym samym miejscu Yuki Tsunoda złożył ścianie drobny pocałunek.
Po założeniu świeżych miękkich opon na ponad pół godziny przed końcem, czas Pereza przebił Carlos Sainz (1:15.441). Podobnie postąpił Max Verstappen, zapisując na swoje konto jeszcze lepszy wynik (1:15.158). W przeciwieństwie do kanadyjskich kibiców, za Formułą 1 na pewno nie stęskniła się miejscowa fauna. Największym szczęściarzem sesji z pewnością można nazwać świszcza, który uniknął bolesnego spotkania z grupą kilku kierowców w pierwszym sektorze. Układ sił na dwóch pierwszych miejscach pozostał bez zmian, za Verstappenem i Sainzem (czasy na miękkich oponach) na trzecim miejscu uplasował się Fernando Alonso. Hiszpański weteran swój najlepszy wynik uzyskał na pośredniej mieszance.
Na początku drugiego treningu członkowie ekipy Astona Martina odpowiedzialni za wypuszczenie na tor Sebastiana Vettela nie popisali się refleksem – niewiele brakowało, aby Niemiec zderzył się z Kevinem Magnussenem. Ponownie na czele znaleźli się Verstappen (1:15.618) przed Perezem (+0,770 s). Holender stopniowo poprawiał się (1:15.096, 1:14.792, 1:14.532), a między dwójkę kierowców Red Bulla wcisnęli się Leclerc, Alonso i Sainz. Ostatni z wymienionych kierowców narzekał na jeszcze większe podskakiwanie samochodu, niż w trakcie FP1. Skargi na efekt porpoisingu usłyszeliśmy także ze strony George’a Russella.
Na 37 minut przed końcem mieliśmy wirtualną neutralizację po tym, jak na torze pojawiła się srebrna puszka. Dzięki szybkiej interwencji jednego z marshalli okres VSC zakończył się po kilkudziesięciu sekundach, porządkowy za swoją postawę otrzymał spore owacje od publiczności. Verstappen w dalszym ciągu podkręcał tempo (1:14.127), po rekordzie w drugim sektorze na 2. miejsce awansował Charles Leclerc (+0,081 s do Verstappena).
Nad torem zaczęły krążyć ciemne chmury, lecz nie przyniosły one opadów deszczu w końcowych minutach piątkowych jazd. Miejsca w pierwszej trójce zachowali Verstappen, Leclerc i Sainz. Za nimi drugą piątkową sesję ukończyli Vettel, Alonso i Gasly.
Foto. oficjalne materiały prasowe serii; F1; Oracle Red Bull Racing