Ujednolicenie regulaminu technicznego najwyższej klasy samochodów serii WEC i IMSA pozwoli takim producentom jak Cadillac na start w Le Mans.
Podczas kiedy Formuła 1 dopiero rozpoczyna wejście w nową erę, tak świat wyścigów długodystansowych od roku przeżywa spore zmiany. Seria WEC już w zeszłym sezonie wprowadziła nową klasę samochodów Le Mans Hypercar, która znacząco ograniczy koszty i zwiększy różnorodność. W przyszłym roku z kolei topowa homologacja techniczna w IMSA, jaką do tej pory było DPi, zostanie zamieniona na Le Mans Daytona hybrid. Obie serie, WEC i IMSA, zdecydowały się na dopuszczenie w ramach swoich topowych klas zarówno pojazdów LMH, jak i LMDh. To z kolei ożywiło zainteresowanie wśród producentów, którzy będą mogli wykorzystywać swoje pojazdy w najważniejszych wyścigach długodystansowych niezależnie od serii. To z kolei daje okazje takim producentom, jak Cadillac na powrót do rywalizacji w kultowym wyścigu Le Mans.
Cadillac od lat ściga się ze sporymi sukcesami w amerykańskiej serii wyścigów długodystansowych, jaką jest IMSA. Najważniejszym wyścigiem w kalendarzu jest 24h of Daytona, a amerykańska marka zdominowała wszystkie edycje w latach 2017-2020. Do tych wygranych w 2019 swoją cegiełkę dołożył nie kto inny, a sam Fernando Alonso. Teraz nowe regulacje techniczne pozwolą Cadillacowi na rozszerzenie kampanii wyścigowej poza tereny Ameryki. Producent przy pierwszej zapowiedzi nowego prototypu potwierdził, że od 2023 roku nie tylko będą oni kontynuować rywalizacji w IMSA, ale dołączą również do coraz różnorodniejszej stawki WEC. To z kolei oznacza, że powrócą oni na pola startowe Le Mans po 21 latach.
Cadillac ma długą historię sukcesów na torze i poza nim, co wzbudza podekscytowanie naszych fanów i klientów. Ta ekscytacja nigdy nie była bardziej widoczna niż w zeszłym roku, kiedy to widzieliśmy nadzwyczajny popyt na Blackwingi z serii V zaraz po ich ujawnieniu.
Rory Harvey, wiceprezes Cadillaca
Cadillac swój nowy samochód LMDh, podobnie do obecnego prototypu DPi, stworzy przy ścisłej współpracy z Dallarą. Zasilać go ma nowa jednostka napędowa amerykańskiego producenta, jednakże nie ujawniono jeszcze, co to może być. Już teraz mamy sporą różnorodność, kiedy to takie marki jak Toyota czy Peugeot zdecydowały się na V6, a Glickenhaus czy Porsche na V8. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli Amerykanie postawią na charakterystyczną dla nich widlastą ósemkę, jednakże nic nie jest jeszcze przesądzone. Pewnym jest jednak to, że samochód ten ma być dla Cadillaca ważnym narzędziem marketingowym. Sporą uwagę przyłożyli oni do projektu nadwozia, który przepełniony będzie elementami charakterystycznymi dla marki.
Podczas gdy nowy samochód wyścigowy będzie brał pod uwagę przepisy IMSA i ACO, cechy marki Cadillac będą natychmiast rozpoznawalne. Wiele z nich można już dziś zobaczyć w naszych pojazdach serii V. Artystycznie połączy formę i funkcję, aby wpłynąć na rozwój nadchodzącego samochodu wyścigowego. Elementy DNA marki Cadillac, takie jak pionowe oświetlenie i ostrza, będą obecne przez cały czas.
Chris Mikalauskas, główny kreatywny projektant nadwozi marki Cadillac
Pozostając przy temacie projektu nadwozia, ciężko pominąć jeden dość kluczowy aspekt pojazdu, a mianowicie pewnego elementu aerodynamicznego. Jeszcze parę miesięcy temu Amerykanie zaprezentowali grafikę koncepcyjną samochodu, który nie posiadał tylnego skrzydła. Sugerowało to, że podobnie do Peugeota, celowali oni w generowanie docisku z efektu przypowierzchniowego. Ostatecznie jednak wygląda na to, że plany się nieco zmieniły, a najnowsze rendery pokazują już konwencjonalne ospoilerowanie z tyłu.
Samochód ma zostać w pełni zaprezentowany już latem tego roku. Na wyścigowy debiut będziemy musieli jednak jeszcze chwilę poczekać. Konkretniej do 24-godzinnego wyścigu na torze Daytona na początku 2023 roku.
Foto. materiały prasowe producenta
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.