Lewis Hamilton już w tym roku może pobić rekord liczby tytułów w F1. Brytyjczyk twierdzi jednak, że końcowy rezultat nie zmieni jego planów.
Na przestrzeni całego XXI wieku Formuła 1 prawie zawsze miała jakiegoś wybitnego dominatora. Na początku nowego tysiąclecia rządził i dzielił Michael Schumacher, potem przyszedł dwuletni odwet ze strony Fernando Alonso. Następnie mieliśmy drobny przestój, w latach 2007-2009 nikt nie był w stanie rok po roku zdominować stawki. Co było potem? Na wyżyny cudów technologii wzniósł się Red Bull, podarowując Sebastianowi Vettelowi 4 mistrzowskie korony. Od 2014 roku mamy natomiast wciąż trwającą dominację Mercedesa, gdzie najjaśniej błyszczy gwiazda Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk dał się pokonać tylko raz, w sezonie 2016 nieznacznie uległ Nico Rosbergowi. Później, gdy Niemca w stawce już zabrakło, nie było mocnych na siedmiokrotnego mistrza świata. Próbował tak naprawdę wyłącznie Sebastian Vettel, reszta poddawała się na samym starcie. Lewis Hamilton odparł jednak wszelkie ataki i od dwóch lat jeździ w swojej lidze. Pytanie tylko, czy w tym roku również podoła i zdobędzie rekordowy, ósmy tytuł mistrza świata. W odpowiedzi na to pytanie Brytyjczyk sugeruje, że nie ma to większego znaczenia w kontekście jego przyszłości.
Podjąłem sam przed sobą bardzo ważną decyzję, dlatego nie chcę, żeby kwestia ósmego tytułu była w niej decydującym czynnikiem. Zacząłem się ścigać, ponieważ to kochałem i nadal jest to istotą tego, co robię. Gdybym tego nie kochał i gdyby interesowało mnie jedynie zdobycie kolejnego tytułu czy bycie wyróżnionym, to pewnie skończyłbym z tym. Oczywiście jest to moje największe marzenie, jednak nie jest to decydujące w kwestii mojej przyszłości. Wydaje mi się jednak, że gdy znów zakładam kask na głowę, to pod nim kryje się uśmiech. Zeszły rok był dla nas wszystkich trudny, mimo to udało się wyciągnąć z niego trochę pozytywów. Czy tak będzie i tym razem? Przekonamy się niedługo. Czy ja sam będę miał z tego tyle frajdy co wcześniej? Obecnie jestem podekscytowany, więc zakładam, że tak.
Lewis Hamilton
Brytyjczyk w swojej wypowiedzi nie skupiał się jednak wyłącznie na sobie, mówił również o zespole oraz o nadchodzącym sezonie. A powód do rozmów był oczywisty, gdyż Mercedes zaprezentował wczoraj swój nowy bolid. Maszyna oznaczona numerem W12 ponownie prezentuje się świetnie, mimo to i tak kluczowe będą jej właściwości jezdne. Na pierwszy rzut oka ciężko dopatrzyć się większych zmian, te zostaną pokazane dopiero na przedsezonowych testach.
Wracając do tego, o czym mówiłem wcześniej, wydaje mi się, że jestem w na tyle dobrym położeniu, że wciąż nie muszę decydować o przyszłości. Wybrałem jednoroczny kontrakt, ponieważ dzięki temu będę mógł przeanalizować naszą pozycję w trakcie i pod koniec sezonu. Kto wie, może nadal będziemy żyli z pandemią. To wszystko nie znaczy jednak, że nie oddaje się temu, co robię. Mieliśmy sporo dyskusji na temat problemów z różnorodnością, co nadal jest problemem, którego nie da się rozwiązać w jeden wieczór. Ważne jest jednak, żebyśmy podjęli jakieś działania. Z tego miejsca jestem bardzo zadowolony z zespołu, który poczynił spory progres w tej sprawie. To będzie również moją motywacją do jazdy w tym roku. Liczę, że damy radę zwiększyć świadomość ludzi w przytoczonym problemie, a do tego zaprezentujemy się z dobrej strony na torze.
Lewis Hamilton
Foto. materiały prasowe zespołu