Hamilton

Lewis Hamilton wygrał wyścig. Zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić na przestrzeni lat. Okoliczności dzisiejszego triumfu zdecydowanie odbiegają jednak od normy.

Wszystko wskazywało, że szybko zapomnimy o wydarzeniach z Silverstone. Mercedes jak to ma w swoim zwyczaju w pełni kontrolował przebieg rywalizacji na pierwszych dwóch miejscach. Lewis Hamilton o zwycięstwo mógł się niepokoić tylko na pierwszych metrach. Z pola startowego bardzo dobrze ruszył Valtteri Bottas, na podjęcie próby manewru zabrakło jednak prędkości i prostej. Reszta wyścigu przebiegała pod dyktando mistrzów z epizodami na przekazanie pałeczki innemu Mercedesowi, prowadzonemu przez Bernda Maylandera. 

Aż do pięćdziesiątego okrążenia.

Już parę okrążeń wcześniej Bottas komentował marną dyspozycję przedniego ogumienia. Fin jechał już spory dystans na najtwardszym ogumieniu i przeliczył się co do możliwości firmy Pirelli. Na przedostatnim okrążeniu opony poddały się ciężarom rywalizacji. Bottas stracił nie tylko podium, ale również jakiekolwiek punkty. Nie zdołał wyprzedzić Sebastiana Vettela z Ferrari i ukończył on wyścig jako jedenasty.

Bottas

Na podobny cios od opon Lewis Hamilton nie musiał czekać długo. Okrążenie później i jego przód również nadawał się do utylizacji. Brytyjczyk przemęczył się ostatnie pół okrążenia w stylu godnym Zygzaka McQueena i przeciął linię mety pierwszy. Brytyjczyk stawia kolejne kroki w kierunku pobicia statystyk wyśrubowanych przez Michaela Schumachera. Jeśli nawet przebita opona nie staje Hamiltonowi na przeszkodzie, to ja nie wiem, co może go zatrzymać.

Na hazard przy jednym stole z twardymi oponami Pirelli nie zdecydował się Max Verstappen. Do wydarzeń z ostatnich okrążeń jego największym zmartwieniem była gospodarka wodno-elektrolitowa organizmów członków zespołów. Nawodnione organizmy w ekipie zachowały przytomność i szybko zdjęły Holendra z toru na wymianę opon, która zdusiła potencjalne zagrożenie w zarodku. Na dogonienie lidera zabrakło już jednak czasu. Powtórzenie wyniku z Węgier i dodatkowy punkt za najlepsze okrążenie to świetny wynik dla zespołu. Morał z tej historii jest jeden: pijcie dużo wody.

Hamilton

Podium uzupełnił Charles Leclerc. Podium na inaugurację sezonu miało być ostatnim dla Ferrari na długi okres czasu, jednakże świetna dyspozycja Monakijczyka, który skutecznie trzymał się czwartej pozycji wywalczonej w kwalifikacjach, połączona z nieszczęściem Bottasa, dała najniższy stopień podium. Jeszcze parę tygodni wcześniej Leclerc czytał w włoskiej prasie jakim jest niedojrzałym amatorem, a jutro dziennikarze będą piać z zachwytu nad dojrzałością swojego asa kierownicy. Zapewne kierowca Ferrari zdążył przyzwyczaić się do zmiennych nastrojów włoskiej branży prasowej. 

Leclerc

Jeszcze jeden kierowca padł ofiarą opon. Carlos Sainz jechał na piątym miejscu do momentu eksplozji ogumienia. Przeżył również chwilę grozy przy ataku na Romaina Grosjeana, ale tylko na strachu się skończyło. Jednak w samej końcówce był bezbronny i jedyne co mu pozostało, to wizyta u mechaników i próba odrobienia strat. Ostatecznie dojechał dwunasty. Pocieszeniem dla McLarena pozostaje piąta lokata dla Lando Norrisa.

Parę wydarzeń z niedzielnego popołudnia nie zostało poruszonych, jednak z omówieniem wszystkich zagadnień nie zdążyłbym do ponownego wyścigu na Silverstone, który już za tydzień. Na pewno zajmą się tym moi redakcyjni koledzy. Grand Prix odbędzie się pod inną nazwą, ale oby emocje były takie same, a nawet większe.

Hamilton

Foto. materiały prasowe serii; @Charles_Leclerc; @redbullracing

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *