W tym roku powróci już długo oczekiwane ściganie na torze Zandvoort. Czy Grand Prix Holandii okaże się hitem, a może jednak kitem?
Od 2014 roku doświadczamy wybuchu popularności Formuły 1 w Holandii. Oczywiście jest to sprawka Maxa Verstappena, który z sezonu na sezon pokazuje, że ma potencjał na bycie nawet najlepszym kierowcą w historii tego sportu. Od początku kariery Maxa w F1 „Oranje”, czyli wierni holenderscy kibice, podróżują po całym świecie za swoim idolem. Sam byłem świadkiem zaangażowania holenderskich kibiców we wspieraniu ich młodego talentu. W 2019 roku udałem się na Grand Prix Włoch i „Oranje” nie odstawali dopingiem od „Tifosich”. Z roku na rok fani domagali się domowego wyścigu i w 2020 dostali tego, co chcieli… no niestety tylko na papierze, ponieważ wszystkie plany pokrzyżował COVID. Mimo to co się odwlecze to nie uciecze. Drodzy państwo, wracamy na Zandvoort po 36 latach!
Ostatnie Grand Prix Holandii zwyciężył Niki Lauda w 1985 roku. Długi rozbrat z Zandvoort jest dość zaskakujący, ponieważ ten tor gościł wcześniej kierowców przez ponad 30 lat. Czy po trzech dekadach Grand Prix Holandii dostarczy nam emocji, czy będziemy je traktować jak Barcelonę, gdzie chętnie idziemy sobie zrobić drzemkę?
Moim zdaniem pierwsze Grand Prix po 30 latach na torze Zandvoort będzie należało do ciekawych, ale dlaczego? Jest spora szansa, że rolę odegra tu element zaskoczenia. W poprzednim sezonie mieliśmy sporo nowych torów w kalendarzu, takich jak Portimao, Imola czy Istanbul. Co łączyło te wyścigi? Brak danych i wiedzy zespołów oraz kierowców. Wszystkie te obiekty należą do bardzo ciasnych i technicznych, lecz zawody i tak były ciekawe. Czy w 2021 roku Portimao było interesującym widowiskiem? Oczywiście, że nie, ponieważ kierowcy zdążyli już opanować ten tor. Moim zdaniem w niedzielę możemy się spodziewać sensacji i wielu kontrowersji.
Faworytem do zwycięstwa oczywiście jest Max Verstappen i nie mówię tego ze względu na kraj, w którym zawodnicy będą się ścigać. Zandvoort jest bardzo ciasnym i technicznym torem, więc idealnie pasuje do charakterystyki bolidu Red Bull Racing. Ważne dla ekipy Christiana Hornera będzie dobre ustawienie bolidu Sergio Pereza. Checo nie może ostatnich wyścigów zaliczyć do udanych, a Mercedes powoli ucieka Czerwonym Bykom w konstruktorce. W dobrej formie może być także McLaren oraz AlphaTauri. Skoro mowa o włoskim zespole, to trzeba wspomnieć o Yukim Tsunodzie, który ma coraz mniej czasu, aby udowodnić swoją wartość. Japończyk zaliczył bardzo słabe kwalifikacje w deszczu na Spa. W klasyfikacji od Pierre’a Gasly’ego dzieli go przepaść, a do drzwi AT już pukają Liam Lawson i Juri Vips z F2.
Nastał wrzesień, czyli miesiąc gdzie dowiemy się sporo o przyszłości wielu kierowców. Decyzja w Mercedesie już zapadła, więc pozostaje nam czekać na komunikat, kto będzie partnerem zespołowym Lewisa Hamiltona w 2022 roku. Wszystko może okazać się w Zandvoort.
Niewiadomą jest Afla Romeo. Kimi Raikkonen zalicza prawdopodobnie swój najgorszy i ostatni sezon w karierze, a Antonio Giovinazzi po prostu nie zaskakuje. Zawodnikami łączonymi z włoskim zespołem są Valtteri Bottas oraz Callum Ilott. Fin po słabych latach w Mercedesie prawdopodobnie zostanie w Formule 1 i u boku towarzyszyć mu może wicemistrz F2 z roku 2020. Dużego zamieszania spodziewamy się także w Williamsie. Dan Ticktum po swoich słowach o Nicholasie Latifim został wyrzucony z programu Williamsa. Zwolniło się miejsce dla jednego kierowcy w przypadku odejścia George’a Russella do Mercedesa. Kandydatem również jest Valtteri Bottas, ale także Nyck De Vries (kierowca Mercedesa w Formule E) oraz Alex Albon. Przez padok przeleciała plotka, że Taj ma opuścić szeregi rodziny Red Bull Racing i zacząć jazdę w innym zespole. Duet Albon-Latifi to nic nowego. Obaj dżentelmeni ścigali się ze sobą w zespole DAMS z F2 w roku 2019.
Wyścig na torze Zandvoort może dostarczyć nam sporo emocji związanych z wyścigiem oraz z przyszłością niektórych kierowców w tym sporcie. Czy powinniśmy mieć wysokie oczekiwania? Raczej nie, ale też nie powinniśmy z góry traktować weekendu w Holandii jako procesja. Zawody mogą być bardzo nieprzewidywalne i niewykluczone są opady deszczu. Wszystko może się zdarzyć i do końca nie wiemy, który zespół ze środka stawki będzie najwyżej. Oczywiście głównym pretendentem do walki z Red Bullami i Mercedesami jest McLaren, ale nie możemy zapomnieć o AlphaTauri, Astonie Martinie, Ferrari czy Alpine. Możemy spodziewać się fajerwerków i niespodzianek. W ubiegłym tygodniu wielkim zaskoczeniem był George Russell, a zwłaszcza jego świetna dyspozycja w deszczu. Dwadzieścia cztery godziny później szokiem były decyzje sędziów. Kto okaże się najszybszym zawodnikiem na Zanvoort? Musimy poczekać do niedzieli.
Foto. Red Bull Content Pool