Dzisiaj cofniemy się w czasie do 2015 roku, kiedy to w serii DTM miało miejsce jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń we współczesnym motorsporcie.
Go and past Heidfeld, Fernando is faster than you czy Vallteri, it’s James… Niemalże każdy kibic sportów motorowych zna przytoczone przeze mnie słowa wypowiedziane przez inżynierów podczas wyścigów Formuły 1.Wywołały one sporo zamieszania, zniesmaczenia czy wręcz oburzenia. Mimo wszystko jawne przepuszczenie Fernando Alonso przez Felipe Masse podczas wyścigu na torze Hockenheimring w 2010 roku to nic przy tym, co zrobił Timo Scheider na polecenie szefa zespołu Audi DTM – Wolfganga Ullricha.
W 2015 roku Niemiec Pascal Wehrlein jeżdżący w barwach Mercedesa walczył o mistrzostwo serii DTM. Jego głównym rywalem był Szwajcar Edoardo Mortara, który był zawodnikiem zespołu Audi. Kibice mogli spodziewać się zatem zaciętej walki do końca sezonu. Piątą rundą był wyścig na torze Red Bull Ring w Austrii. Pierwszy wyścig rozegrany na tym torze wygrał Mortara, a Wehrlein dojechał tuż za nim. Podczas drugich zawodów, rozgrywanych w strugach deszczu, na jedno okrążenie przed końcem Mortara jechał trzeci, a Wehrlein ósmy. Niemiec miał ten atut, że dwie pozycje przed nim jechał jego kolega z zespołu Kanadyjczyk Robert Wickens, który mógł mu pomóc wyprzedzić Timo Scheidera z Audi. I rzeczywiście, w drugim zakręcie Wickens przyblokował Scheidera, dzięki czemu Pascal awansował najpierw na siódme, a potem dzięki uprzejmości kolegi z zespołu, który go przepuścił – na szóste miejsce. Wściekły Wolfgang Ullrich – szef zespołu Audi – powiedział przez team radio do Timo: „Schieb ihn raus” (wypchnij go). Ullrich chciał, by jego kierowca uderzył w Kanadyjczyka. Scheider to zrobił… ale rykoszetem oberwał również Wehrlein! Oba Mercedesy znalazły się w żwirowej pułapce. Scheider został wykluczony z wyników wyścigu, a Audi przeprosiło za incydent dopiero po jakimś czasie.
Na karze dla Scheidera się nie skończyło. Niemiec został zawieszony na dwa wyścigi, w wyniku czego nie mógł wystartować w Moskwie (zastąpił go w zasadzie mało znany wtedy Antonio Giovinazzi), Ullrich dostał zakaz wstępu do padoku do końca sezonu, a Audi musiało zapłacić grzywnę w wysokości 200 tysięcy Euro. Na nic zdały się tłumaczenia, że powiedziano to w emocjach, czy wpieranie, że Scheider nie usłyszał komunikatu. Telewidzowie bowiem na kilka sekund przed zdarzeniem usłyszeli polecenie wydane przez szefa zespołu. Mortara po tym wyścigu objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, jednak Wehrlein miał niesamowitą końcówkę sezonu i to on został mistrzem.
Nie był to jednak pierwszy przypadek w motorsporcie, gdy zawodnik dostał polecenie, aby zrujnować komuś wyścig. W 2011 roku po wyścigu w Singapurze, świat Formuły 1 żył konfliktem pomiędzy Felipe Massą a Lewisem Hamiltonem. W tamtym sezonie niejednokrotnie dochodziło między nimi do różnych incydentów czy niebezpiecznych manewrów. Po wspomnianym wyścigu w strefie dla mediów doszło do kolejnego spięcia. Massa podszedł do Hamiltona, chwycił go za ramię i powiedział mu, że wykonał świetną robotę i takiej postawy mu gratuluje.
Brytyjskie media podchwyciły ten temat i nadmuchały jakoby Felipe i Lewis prawie się pobili. Pikanterii dodał fakt, że po wyścigu zostało opublikowane team-radio Brazylijczyka sprzed wypadku, w którym Rob Smedley (ówczesny inżynier wyścigowy Massy) poprosił, aby Felipe powstrzymał Hamiltona i zrujnował jego wyścig. Massa w wyniku kolizji z Brytyjczykiem przebił oponę, a Lewis uszkodził delikatnie przednie skrzydło i dostał karę przejazdu przez aleję serwisową, za spowodowanie kolizji.
Na szczęście w tym sezonie DTM polecenia zespołowe zostały zakazane i takich akcji, jak ta w Austrii raczej już nie zobaczymy.
Foto. materiały DTM i F1