Patronem dzisiejszego Słowa Na Niedzielę jest Taco Hemingway. Wszyscy w końcu marzymy o deszczowym wyścigu. Ostatnio woda na torze to gwarantowane emocje.
Wszystkie zespoły, a raczej ich stratedzy, spędzili całe wczorajsze popołudnie w napięciu. Pogoda mogła w każdej chwili zmienić się diametralnie. I tak też było. Tor się ocieplał, schładzał, w różnych częściach toru mieliśmy do czynienia z przelotnymi mżawkami. Piękna sprawa dla kibiców. Dzięki temu mieliśmy parę niespodzianek. Na przykład oba Williamsy w Q2. Przysięgam, że ten tweet naprawdę nie był na poważnie. Stratedzy równie nerwowo patrzyli na niedzielę, lecz sytuacja chyba się klaruje – prawdopodobieństwo opadów spada.
Niespodzianką, ale bardzo negatywną, była za to dyspozycja Alexa Albona. Taj nawet nie wszedł do trzeciej sesji kwalifikacyjnej, co jest dla Red Bulla totalną porażką. Nie tylko ze względu na przejście do Q3 tylko Maxa Verstappena, ale również na atmosferę wokół Albona. Już od Grand Prix Styrii Alex krytykuje bolid, a niezadowolenie nasiliło się wraz z przylotem na Hungaroring. Zaraz po zakończeniu Q2 – pretensje do zespołu za wypuszczenie go w środku zakorkowanej stawki. I to nawet pomimo faktu, że Albon prosił inżynierów, by tego nie robili. Po wyjściu z bolidu, kamery uchwyciły bliskiego płaczu Alexa. Naprawdę ciężko się temu dziwić. Jest kolejną ofiarą polityki Red Bulla, która odżyła po odejściu Daniela Ricciardo – pierwszy kierowca to świętość, a drugi jakoś sobie poradzi.
No właśnie sobie nie poradzi, jeśli zespół będzie mieć go gdzieś. Tak zabito Gasly’ego, teraz zabieramy się za Albona. Nie mówię już o Webberze, który mógłby realnie walczyć o mistrzostwo świata.
Z drugiej strony – Ferrari zachowuje się teraz tak samo, zrywając nazwisko Vettela z jego kurtki. Traktowanie czterokrotnego mistrza i swojego wieloletniego kierowcy jak śmiecia i pokazywanie całemu światu, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego nie sprawi, że przybędzie ci sympatyków, a najlepsi kierowcy będą tłumnie pukać do twoich drzwi. No ale może mi się wydaje. To w końcu Ferrari.
Racing Point jest druga siłą w stawce. Różowy Mercedes W10, a tego nie ukrywają już nawet inżynierowie RP, którzy głośno mówią o luce regulaminowej pozwalającej im na taką politykę, we wczorajszych kwalifikacjach zrobił lepsze czasy niż niemiecki producent rok temu. Nie dość więc, że mają świetny bolid, to jeszcze mają pojęcie, jak go obsługiwać. A po przykładzie Haasa widzimy, że to nie jest takie oczywiste. Zobaczymy, jak poradzą sobie dzisiaj – już w Styrii pokazali, że w niedzielę mają świetne tempo.
No i Mercedes, który jest w innej lidze. Kiedy najbliżsi rywale z Austrii i Włoch kopią się po czołach, Lewis Hamilton bije rekord okrążenia na Hungaroringu o S E K U N D Ę. Konstruktorkę możemy już rozdać, nie ma co zbierać. Jedyna walka może być w klasyfikacji kierowców między Bottasem a Hamiltonem, ale… bądźmy poważni.
Trzeba po prostu liczyć na deszcz. Może wtedy doczekamy się sensacji z przodu stawki. Rano padało, niestety już przestało. Prawdopodobieństwo opadów – 20%.
Foto. materiały prasowe serii; @Vetteleclerc; @TheTermo