Artykuł Brabus 930 S – gdy 800 koni to za mało pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Brabus to przedsiębiorstwo, które już od ponad 4 dekad modyfikuje produkty Mercedesa. Kluczowym punktem modyfikacji tej firmy zawsze było podniesienie mocy do poziomu absurdalnego, wykraczającego poza wszelkie standardy. Definicja absurdu w tej kwestii nieustannie się zmienia, wraz z rosnącą mocą “zwykłych” samochodów, więc samochody z dużym B na grillu też są coraz mocniejsze.
Brabus zaprezentował swoją wersję najnowszej Klasy S – flagowego luksusowego modelu słynnej marki Mercedes-Benz. Na warsztat wzięto najmocniejszy wariant oferowany przez markę – AMG S63 E Performance. Nie owijając w bawełnę – jest tłusto. “Zwykła” S-klasa w wersji AMG oferuje 802 konie mechaniczne mocy systemowej, z 4-litrowego, podwójnie doładowanego V8, oraz napędu elektrycznego. Maksymalny moment obrotowy to 1430 Nm. To naprawdę ogromne liczby. Dla porównania – pośredni model Ferrari – hybrydowe 296 GTB oferuje 830 KM, niewiele więcej. Wejściowy model, który jeszcze niedawno był w ofercie – F8 Tributo, to już “tylko” 720 KM. Auta te są oczywiście lżejsze i szybsze, ale to pokazuje w jak szybkim tempie rosną moce topowych modeli marek premium.
Ludzie w Brabusie wiedzą jednak, że dla wielu to wciąż za mało, bo przecież mocy nigdy za wiele. Dlatego powstał Brabus S 930 – komfortowy, 2,5-tonowy super-samochód. Przejdźmy do konkretów: 930 KM, 1510 Nm. Taki wynik systemowy uzyskał tuner zmieniając turbiny, wydech i oprogramowanie silnika. To pozwala temu ciężkiemu hotelowi na kołach na sprint do setki w czasie 3,2 s oraz rozpędzenie się do 290 km/h, bo na więcej nie pozwoli komputer. Podejrzewamy, że bez ogranicznika S-klasa z taką mocą mogłaby pojechać nawet 350 km/h. Poprzednia, 900-konna limuzyna Brabusa jeździła ponad 340 km/h, jednak była też o około 400 kilogramów lżejsza, przez brak układu hybrydowego.
Jak większość zainteresowanych tematem pewnie wie – tuning silnika w okresie gwarancyjnym wiąże się praktycznie zawsze z utratą gwarancji producenta. W tym przypadku jednak nie jest to problemem, gdyż dokonując modyfikacji u Brabusa, oferuje on gwarancję na cały układ napędowy na okres trzech lat lub 100 tysięcy kilometrów. To całkiem imponujące zapewnienie, biorąc pod uwagę liczby wspomniane wyżej. Brabus jest znany z popychania materiałów układu przeniesienia napędu i samego silnika do granic wytrzymałości. Taka gwarancja to święty spokój, że przez pokryty okres nawet jeśli coś się stanie z napędem, wystarczy pojechać do Brabusa na darmową naprawę – świetna sprawa.
Poza układem napędowym, dopracowano aktywne zawieszenie, tak aby obniżyć auto w niektórych trybach, oraz zmieścić szersze opony.
Brabus S 930 bazuje na AMG S63 E Performance, a więc wciąż jest hybrydą typu plug-in. Jest więc w stanie jeździć bezszelestnie z użyciem samej energii elektrycznej. Pozwoli to na pokonanie około 30 kilometrów. Takie rozwiązanie zmniejsza też spalanie podczas normalnej jazdy w trybie hybrydowym. Według Brabusa, zmodyfikowana S-Klasa potrafi zejść do 4,4 l/100 km, choć powiedzmy sobie szczerze, mało który użytkownik tego modelu osiągnie taki wynik. Jednak jeśli ślad węglowy jest dla Ciebie ważny, być może jest to propozycja dla Ciebie. Zwłaszcza, że wewnątrz znajdziesz ogrom pięknego włókna węgłowego, dopełniającego ekskluzywne materiały tapicerki.
A ile to wszystko kosztuje? Ponad 1,7 miliona złotych. Zwykłe S63 E Performance startuje z poziomu nieco ponad miliona. Może 803 konie jednak wystarczą…
Źródło: materiały prasowe firmy
Artykuł Brabus 930 S – gdy 800 koni to za mało pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Następca Lamborghini Huracan nadejdzie niedługo – nowe zdjęcia pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Na każdego przychodzi czas. Lamborghini Aventador po niemal 11 latach obecności na rynku zyskał następcę w postaci modelu Revuelto. Jakkolwiek niesamowicie szybki i piękny, nowy model według wielu stracił charakter ze względu na jego elektryfikację. Podobny los czeka również mniejsze auto w gamie włoskiego producenta. Lamborghini Huracan po 10 latach obecności na rynku również zyska następcę. W tym przypadku prawdopodobnie nie uda się jednak zachować jednostki napędowej, więc silnik V10 pójdzie w odstawkę. Jego miejsce prawdopodobnie zajmie V8 z układem hybrydowym, a Lamborghini już teraz intensywnie testuje następcę — na razie w grubym kamuflażu.
Design z pewnością będzie znaczną rewolucją w stosunku do Lamborghini Huracana. Nawiązań do większego Revuelto z pewnością będzie dużo, jednak nowy model pójdzie własną ścieżką. Z tyłu prototypu możemy zauważyć charakterystyczne lampy. Auto będzie krótsze od flagowego supersamochodu z V12, jednak proporcje pozostaną w miarę podobne. Jak to bywa w przypadku modelu prototypowego, posiada on grubą warstwę kamuflażu. Nie należy się również przywiązywać do wstępnego designu, ponieważ z pewnością część elementów ulegnie jeszcze zmianie.
Pod maską nie zagości już silnik V10. Jego dni są policzone, a produkcja zakończy się już w przyszłym roku. Lamborghini nowym modelem będzie konkurować zarówno z Ferrari F8 Tributo, jak i mniejszym modelem hybrydowym 296 GTB. Nowy model otrzyma jednak silnik V8 z dwoma turbosprężarkami, prawdopodobnie wsparty przez układ hybrydowy plug-in. W związku z tym, supersamochód będzie znacznie szybszy niż Lamborghini Huracan, jednak odpowiednio słabszy od flagowego modelu Revuelto. Jeśli chodzi o datę premiery, prawdopodobnie będzie to końcówka przyszłego roku, a drogowe modele wyjadą na ulice już w 2025 roku.
Fot. Acriore
Artykuł Następca Lamborghini Huracan nadejdzie niedługo – nowe zdjęcia pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Ostatnie Ferrari F8 Tributo z 2023 roku dotarło do klienta! pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Każdy kolekcjoner samochodów wie, że posiadanie unikalnego auta to wielka przyjemność. Niezależnie od tego, czy jest to ostatni egzemplarz danego modelu czy też wyjątkowa wersja skonfigurowana w niestandardowy sposób, wyróżnienie się jako właściciel “1 of 1” jest trudne do oszacowania. Jednak dla jednej szczęśliwej osoby cena wyniosła około 300 000 dolarów, którą zapłaciła za jedyny w swoim rodzaju model F8 Tributo Coupe 2023 roku sprowadzony do Ameryki Północnej.
Według magazynu Car and Driver, Ferrari North America potwierdziło sprowadzenie jednego egzemplarza modelu F8 Tributo Coupe w tym roku jako modelu na rok 2023. Nie zostało jednak potwierdzone, czy inne rynki regionalne przyjęły dostawy F8 w wersji Coupe przed zakończeniem produkcji przez Ferrari. Jeśli nabywca nie zamówił F8 Tributo Coupe 2023 na specjalne życzenie, to jest mało prawdopodobne, że różni się od innych F8 Tributo produkowanych od 2020 do 2022 roku. Wszystkie te samochody korzystają z dwusprzęgłowej skrzyni biegów i silnika V8 o pojemności 3,9 litra z dwoma turbodoładowaniami zamontowanego w środkowej części samochodu. Generując 710 KM, F8 rozpędza się do 100 km/h w szacowanym czasie poniżej 2,9 sekundy, osiągając maksymalną prędkość 340 km/h.
Ale mimo że jedyny egzemplarz modelu 2023 F8 Tributo coupe może być podobny do innych F8, jest wyjątkowy. Samochód jest ostatnim benzynowym Ferrari z silnikiem V8 umieszczonym centralnie w nadwoziu Coupe, co oznacza koniec pewnej ery. Przez pięćdziesiąt lat firma z Maranello miała w swoim dorobku umieszczone centralnie V8, począwszy od 308 GT4, a kończąc na samochodach takich jak 308 GTB, F355, F430 i F458 Italia. Ferrari będzie nadal produkować model F8 Spyder, a w skład linii będzie wchodził model Ferrari Roma Coupe i Spider. Mówi się również, że Ferrari pracuje nad nowym supersamochodem V12, który był niedawno zauważony podczas testów na drogach publicznych i szykuje się do wprowadzenia na rynek w 2024 roku SUV-a Purosangue.
Nabywcy poszukujący modeli Ferrari będą musieli zwrócić się ku hybrydowemu supersamochodowi 296 GTB, który posiada silnik V6 o pojemności 3,0 litra. Silnik ten w połączeniu z motorem hybrydowym produkuje łącznie 830 koni mechanicznych. To wyjątkowo imponujące osiągnięcie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że 296 GTB to hybryda. Jednakże, dla wielu miłośników marki Ferrari, brak tradycyjnego silnika V8 w modelach mid-engine stanowi spore rozczarowanie. Ferrari, w swojej historii, stworzyło wiele ikonicznych modeli, wśród których na pewno można wymienić wiele świetnie zaprojektowanych i wyjątkowo wydajnych mid-engine V8. W końcu, ten typ silnika jest jednym z najbardziej lubianych i cenionych przez miłośników motoryzacji, a jego brak w ofercie Ferrari może być odczuwalny dla niektórych.
Jednakże, trzeba pamiętać, że Ferrari to marka, która zawsze patrzy w przyszłość. W ostatnich latach, firma z Maranello zdecydowanie skupiła się na rozwoju technologii hybrydowej i elektrycznej, czego przykładem są takie modele jak hybrydowy SF90 Stradale. Ferrari jest jednym z pierwszych producentów supersamochodów, którzy zdecydowali się wprowadzić technologię hybrydową do swoich pojazdów.
Źródło: Car and Driver
Artykuł Ostatnie Ferrari F8 Tributo z 2023 roku dotarło do klienta! pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Piątkowy trening na torze Interlagos dla Sergio Pereza pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Po rozpoczęciu odliczania czasu na torze Interlagos od razu zameldowała się niemal cała stawka, chcąc jak najlepiej wykorzystać godzinny trening przed kwalifikacjami do sprintu. Kierowcy Red Bulla na swoje pierwsze wyjazdy założyli najtwardsze ogumienie – Max Verstappen zepsuł swoje kółko po szerokim wyjeździe w czwórce. Inaczej było w przypadku Sergio Pereza (1:14.477), Meksykanin wspiął się na szczyt klasyfikacji. Mimo zmagań z podsterownością i dziwnym zachowaniem przodu samochodu, Verstappen zrehabilitował się w kolejnej próbie (1:14.104). Identyczny czas uzyskał Valtteri Bottas na pośredniej mieszance, który kilka minut później awansował na pierwsze miejsce z wynikiem 1:13.807.
Lider klasyfikacji generalnej powrócił na fotel lidera (1:13.646, a następnie 1:13.575). Carlos Sainz za eskami Senny natrafił na wolniejszego Lando Norrisa i musiał ratować się ucieczką na pobocze. Kierowca Scuderii Ferrari przyznał, że kiedyś za mniej niebezpieczną sytuację otrzymał reprymendę, domagając się od sędziów wyciągnięcia konsekwencji wobec swojego byłego partnera z McLarena. Z tłokiem na torze zmagał się także Charles Leclerc, któremu przeszkadzał Lance Stroll. Jako pierwszy z czołówki na założenie miękkich opon zdecydował się Sergio Perez, o dwie sekundy poprawiając swój wynik uzyskany na twardej mieszance (1:11.853). Za nim plasował się duet Haasa na pośrednich oponach – Magnussen (+1,323 s do Pereza) przed Schumacherem (+1,527 s).
W połowie piątkowego treningu na Interlagos kolejne roszady na czołowych pozycjach wprowadził Max Verstappen, lądując na drugim miejscu ze stratą 0,008 s do prowadzącego Pereza. Holender w dalszym ciągu narzekał na fakt, że jego samochód fatalnie skręca i spisuje się dobrze jedynie w zakrętach 6-7. Trzecia lokata należała do Charlesa Leclerca, tracącego pół sekundy do duetu Red Bulla. Kilka minut później ćwierć sekundy z tej straty urwał Carlos Sainz, mimo rekordu w środkowym sektorze Leclerc pozostał na 4. pozycji. Obaj kierowcy Ferrari jechali na pośredniej mieszance.
W dolnych rejonach tabeli plasowali się przedstawiciele Mercdesa, również korzystający z ogumienia oznaczonego żółtym kolorem. Lewis Hamilton zwracał uwagę na bardzo słabą przyczepność tyłu samochodu. Obaj kierowcy Srebrnych Strzał prezentowali nieco bardziej konkurencyjne tempo na miękkich oponach, Hamilton uzyskał piąty wynik sesji ze stratą jednej tysięcznej sekundy do Carlosa Sainza, za nim znalazł się George Russell. W środek luki wynoszącej zaledwie 0,008 s pomiędzy prowadzącymi Perezem i Verstappenem wcisnął się Charles Leclerc, taki układ czołowej trójki utrzymał się do flagi w szachownicę. Kwalifikacje do sprintu przed GP Sao Paulo zaplanowano na godzinę 20:00 czasu polskiego.
Foto. oficjalne materiały prasowe serii; F1
Artykuł Piątkowy trening na torze Interlagos dla Sergio Pereza pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Ferrari Monza SP2 od Mansory – dość skromnie jak na tego tunera pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Dla wielu fanów motoryzacji i nie tylko, Ferrari jest szczytem marzeń. Wyjątkowość tej marki wynika głównie z długiej historii, a także prestiżu i wyjątkowości. Jednak jeśli komuś nie wystarcza “zwykłe” Ferrari, włoski producent od czasu do czasu pokazuje ściśle limitowane modele. Jednym z nich jest Monza SP2, która powstała w ilości zaledwie kilkuset sztuk. Jednak jeśli ktoś chce poczuć się jeszcze bardziej wyjątkowo, może zwrócić się do Mansory. Tuner stworzył pakiet dla tego modelu Ferrari, który trafi tylko do jednego klienta. Tym razem nie jest on jednak aż tak ostentacyjny jak zazwyczaj.
Z zewnątrz, głównym wyróżnikiem wersji od Mansory są nowe koła w rozmiarze 21/22 cali o dość unikatowym wzorze. Właściciel auta poprosił tunera o to, aby na aucie znalazło się sporo detali wykonanych w kontrastującym kolorze. Co ciekawe, jednym z takich elementów są końcówki wydechu, które otrzymały kontrastowe, czerwone wykończenie. Bardzo ciekawie jest w środku. Jeden fotel jest teraz czarny, a drugi czerwony. Szkoda, że pasy bezpieczeństwa również nie zostały wykonane w dwóch różnych kolorach. Całość prezentuje się świetnie, a auto zyskało na wyjątkowości.
Mansory nie byłoby sobą, gdyby nie ruszyło także kwestii dotyczących silnika, a konkretnie wydechu. Dzięki modyfikacji tego ostatniego, a także dolotu, Monza SP2 brzmi znacznie lepiej, a także rozwija większą moc. Przyrost to konkretnie 40 koni i 20 niutonometrów. Niestety, Mansory nie zdradziło, jaki był koszt modyfikacji. Na pewno nie było jednak tanio. Monza po modyfikacjach to dzieło programu Mansory Bespoke, dzięki któremu właściciel może dowolnie skonfigurować samochód. Tuner zajmie się resztą, a limitem jest tylko wyobraźnia.
Foto. materiały prasowe producenta
Artykuł Ferrari Monza SP2 od Mansory – dość skromnie jak na tego tunera pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Mansory F8XX, czyli Ferrari F8 Spider po bardzo obszernym tuningu pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Mansory słynie z odważnych projektów, to wiadomo nie od dziś. Poprzednie auta stuningowane przez tego producenta znalazły sporo klientów, a także sporo fanów takiego designu. Tuner ma na swoim koncie modyfikacje wielu marek, w tym egzotycznych, takich jak Ferrari. Jednak nawet znając Mansory, model F8XX jest dość dużą niespodzianką. Jego stylistyka z pewnością sprawi, że każdy obejrzy się za nim na ulicy, a auto nie znudzi się szybko właścicielowi. Jednak to nie koniec zmian. Mansory wzięło się także za moc Ferrari F8 Spider, która już seryjnie jest spora.
Zacznijmy jednak od stylistyki. Egzemplarz ze zdjęć wyposażono w kultowy już lakier satynowy British Racing Green. Dla kontrastu, Mansory dodało sporo kontrastujących żółtych naklejek. Na aucie pojawiła się także masa włókna węglowego. Wykonano z niego między innymi dokładki zderzaków, wloty powietrza, czy dyfuzor. Ten ostatni jest ogromny, a także funkcjonalny. Z tyłu pojawił się także pokaźny spoiler. Wszystkiego dopełniają felgi w rozmiarze 21 cali z przodu i 22 cali z tyłu. Jednak to jeszcze nie koniec. Aby podkreślić kontrasty w tym samochodzie, całe wnętrze również jest zielone. Dodatki w środku także są żółte, a część elementów jest z włókna węglowego.
Równie imponująco prezentuje się moc Ferrari od Mansory. F8XX rozwija moc 892 koni mechanicznych. Maksymalny moment obrotowy wynosi 980 niutonometrów. Oznacza to przyrost na poziomie odpowiednio 172 koni i 220 niutonometrów. Mansory udało się to osiągnąć dzięki zmianie turbosprężarek, a także modyfikacji układu wydechowego. Niestety, tuner nie zdradził, jak zmieniły się osiągi modelu. Podobnie jest jednak z ceną. Można jednak oczekiwać, że tanio nie będzie.
Foto. materiały prasowe producenta
Artykuł Mansory F8XX, czyli Ferrari F8 Spider po bardzo obszernym tuningu pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Mansory F9XX – hardkorowa wersja Ferrari SF90 o mocy 1100 koni pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Ciężko jest poprawić marki uważane za idealne. Jedną z nich jest bez wątpienia Ferrari. Model SF90 jest jednym z najlepszych i najszybszych dostępnych na rynku supersamochodów. Pomimo tego, Mansory podjęło rękawice i wzięło się za modyfikacje modelu. Nie jest to ich pierwsze doświadczenie z Ferrari. Na rynek trafiło już F8XX oparte na F8 Tributo oraz Stallone oparty na 812 GTS. Nazwa nowego Mansory opartego na SF90 to F9XX. Trzeba przyznać, że wyszło spektakularnie, zarówno pod względem stylistycznym, jak i technicznym.
Pod względem designu, Mansory zmieniło dość dużo. Z przodu pojawiły się masywne dokładki, a także spora porcja czystego włókna węglowego. Całość ma poprawić docisk przedniej osi. Aby poprawić aerodynamikę tyłu, Mansory zainstalowało ogromny spoiler, a także masywny dyfuzor. Nad nim znajdziemy cztery ogromne końcówki wydechu. Na dachu pojawił się także dodatkowy wlot powietrza. Mansory zadbało także o nowe, 21/22 calowe felgi do F9XX. We wnętrzu dominującym kolorem jest czarny i żółty. Tutaj również pojawia się wiele elementów wykonanych z włókna węglowego. Na kierownicy pojawiło się logo Mansory.
Jednak to nie koniec zmian. Pod maską wciąż tkwi 4-litrowe, podwójnie doładowane V8, jednak Mansory podniosło jego moc do 993 koni mechanicznych, a moment obrotowy do 980 niutonometrów. Łączna moc układu to teraz 1115 koni. Ma to pozwolić na przyspieszenie do setki w 2,4 sekundy. Prędkość maksymalna ma wynieść aż 355 kilometrów na godzinę. Dzięki modyfikacji zawieszenia, F9XX ma prowadzić się jeszcze lepiej. Produkcja będzie limitowana, a cena zapewne równie kosmiczna, jak wygląd Mansory F9XX.
Fot. materiały prasowe producenta
Artykuł Mansory F9XX – hardkorowa wersja Ferrari SF90 o mocy 1100 koni pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Początek sezonu F1 2022 – nowe otwarcie, nowe rozdanie pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Ferrari wróciło na szczyt. Nie obyło się bez problemów i wpadek, ale to oni od początku sezonu przewodzą w obu klasyfikacjach. Ich bolid w tym momencie wygląda na drugi najszybszy na gridzie, ale włoski zespół nie miał żadnej awarii i dzięki temu przewodzą stawce. Wszyscy zadają pytanie – czy to będzie TEN rok, w którym ponownie sięgną po mistrzostwo F1?
Kilka statystyk:
Jak widać, Ferrari ma największy potencjał od 14 lat. Owszem, ich bolid był również bardzo dobry w 2010, 2012, a nawet w 2017 i 2018 roku – tylko wtedy nie mieli dwóch tak dobrych kierowców. Oczywiście, Sainz ma problemy i na razie prezentuje się znacznie gorzej niż w poprzednim sezonie. Jednak nikt nie wątpi, że może nie tylko dorównywać, ale nierzadko pokonywać Monakijczyka. W dodatku od testów przedsezonowych Ferrari jest najmniej awaryjnym i najmniej problemowym bolidem w stawce. W Hiszpanii zespół z Maranello ma przywieźć duży pakiet poprawek. Ich efektywność i częstotliwość w erze limitów budżetowych mogą mieć decydujący wpływ na przebieg mistrzostw. Pytanie, jak to poprawi ich dyspozycję.
To może być TEN rok. Pytanie, czy stare demony nie wrócą. Każdemu mogą się zdarzać wpadki, tak jak Ferrari na Imoli. Pytanie, czy będą one okazjonalne, czy nie. Jednak widzę inne nastawienie w Ferrari. Są pokorni, cierpliwi, nie dmuchają balonika, potrafią przyznać się do błędu, jeżeli wystąpił oraz nie postępują pochopnie. Myślę, iż kluczowa była tu cierpliwość i zaufanie, które miał u zarządu Mattia Binotto. Mimo, iż w poprzednich trzech latach Ferrari nie spisywało się zbyt dobrze, to szef włoskiej stajni utrzymał się na swojej posadzie.
Zarząd zespołu zachował się inaczej niż poprzednio. Okazał zaufanie zespołowi i nie zmieniało od razu wszystkiego, gdy coś ” nie szło”, jak to bywało w historii. To przyniosło sukces. Ten zespół to zupełnie inna stajnia niż pięć lat temu. Zrozumieli, że nie zdobędą mistrzostwa jedynie posiadając ogromne zasoby i mając przeświadczenie, że Ferrari to najbardziej utytułowana ekipa F1 wszech czasów i po prostu musi wygrać. Cierpliwość poskutkowała. Pytanie, jak będzie dalej.
Ku mojemu i niektórych obserwatorów zaskoczeniu, Red Bull nadal utrzymał mistrzowską dyspozycję. Adrian Newey, początkowo bardzo narzekający na nowe przepisy mówiąc, iż nie dają prawie żadnego pola do interpretacji, znalazł w nich jednak coś, co pozwoliło “Bykom” nadal znajdować się na czele. Co jeszcze ciekawsze, to austriacki zespół najbardziej intensywnie i najdłużej rozwijał swój bolid w zeszłym sezonie F1, chcąc za wszelką cenę zdobyć tytuł. Jednak zarówno w zeszłym, jak i w tym roku walczą o najwyższe laury. Czapki z głów.
Kilka statystyk:
Z pewnością Red Bull również ma wszystko, aby zdobyć oba mistrzowskie tytuły. Jednak ten bolid jest awaryjny. Gdyby nie usterki, Max miałby 121 punktów i przewodziłby w klasyfikacji generalnej, a Red Bull – 202 oczek i 45 pkt przewagi przed Ferrari. Max stracił 36 oczek, gdy miał dwie awarie jadąc na drugim miejscu (85 +36 =121). Z kolei Perez stracił 12 punktów w Bahrajnie i 3 w Miami (Red Bull łącznie – 151+36+12+3= 202). Gdyby nie awaria czujnika, miałby on bardzo dużą przewagę prędkości i spokojnie wyprzedziłby Sainza w poprzednim Grand Prix. Jeżeli przegrają na styk oba mistrzostwa, to będą mogli “pluć sobie w brodę” przez ten początek sezonu.
Obecnie mają najlepsze auto, a Red Bull nie zwalnia tempa jego rozwoju. Jednak ten bolid w każdej chwili może się zepsuć. Nikt jeszcze awaryjnym autem F1 nie wygrał. Za to pamiętamy mistrzów, którzy dzięki konsekwencji w zdobywaniu dobrych punktów (np. Niki Lauda), nie będąc przez większość sezonu najszybsi, zdobywali tytuł. Mam jednak nadzieję, że walka Red Bulla i Ferrari będzie równie pasjonująca jak zeszłoroczny pojedynek między “Bykami” a Mercedesem, choć poprzeczka jest ustawiona bardzo, bardzo wysoko.
W tym sezonie nastał koniec dominacji Mercedesa. Oczywiście, nigdy nie można skreślać zespołu, który zdobył w ostatnich latach osiem tytułów mistrza świata F1 z rzędu. Jednak w Formule 1 nie widzieliśmy jeszcze w historii, aby w dwa tygodnie zespół nadrobił 0,7 – 1 sekundę na okrążeniu, a tyle mniej więcej traci teraz niemiecka stajnia do Red Bulla.
Kilka statystyk:
Czy George Russell jest teraz liderem zespołu? Tak, a przynajmniej powinien. Spisuje się znacznie lepiej od Lewisa. Zdecydowanie szybciej radzi sobie z trudnościami zespołu i to on ciągnie ten zespół do góry. Zmaksymalizował swój dorobek punktowy w każdym tegorocznym wyścigu. Myślę, iż młody Brytyjczyk to w tym sezonie jest raczej “Mr. Sunday” niż ” Mr. Saturday”. Tymczasem Lewis robi dobrą minę do złej gry. Ciągle mówi, iż musimy naciskać, pracować więcej, jednak w jego głosie nie słychać, aby to mówił z faktycznym przekonaniem, lecz raczej dla PR-u zespołu. Lewis lubi panikować. Gdy coś nie idzie, to od razu mówi, iż to koniec marzeń o tytule. Pamiętamy zeszły rok, 2017 czy nawet 2010. Jednak w tym sezonie te problemy są bardzo duże, a on nie przywykł do niekonkurencyjnego auta.
Myślę, iż głównie dlatego Russell lepiej radzi sobie w tegorocznym samochodzie. On po trzech latach w Williamsie przyzwyczaił się do trudnego w prowadzeniu samochodu. Jednak Mercedes nie może tak troskliwie traktować Hamiltona. Dla wielu obserwatorów kuriozalnym było zdarzenie, gdy Mercedes bardziej przejął się dopiero trzynastym miejscem 7-krotnego mistrza świata F1, niż świetną, czwartą lokatą George’a. Oczywiście to Lewis zdobył sześć tytułów w Mercedesie. Jednak jeżeli niemiecki zespół nadal będzie usilnie bardziej przejmować się Hamiltonem, to może dojść wewnątrz do napięć, które są ostatnią rzeczą, której ta stajnia potrzebuje.
Gdy myślimy o tym zespole w kontekście tego sezonu, ręce same składają się do oklasków. Nikt nie oczekiwał, iż Alfa będzie regularnie walczyła o wysokie zdobycze punktowe, a Bottas będzie walczył z Hamiltonem dokładnie tak, jak w Mercedesie.
Kilka statystyk:
Wiele dobrych decyzji złożyło się na tak dobrą dyspozycję Alfy. Tylko szwajcarski zespół nie miał problemów z wagą. Przyjęli Bottasa, który spisuje się świetnie i jest jednym z najlepszych zawodników tego sezonu jak dotychczas. Mają silnik Ferrari, który na razie nie płata figli i posiada sporo mocy. Poprawiają swój bolid regularnie i nie zostają w tyle, jak np. Haas.
Jednak myślę, iż tak duży progres zespołu jest możliwy głównie dzięki fińskiemu kierowcy. W zeszłym roku wydawało się, iż dla Valterriego to skok na samo dno stawki. Tymczasem okazało się, że znajduje się w bardzo podobnym położeniu jak u poprzedniego pracodawcy, gdyby został. W dodatku teraz to on jest liderem zespołu. Zespół traktuje jego uwagi z większym poważaniem niż to było w Mercedesie. Transfer Bottasa do Alfy okazuje się jednym z najbardziej udanych w ostatnich latach.
Zhou Guyanu spisuje się na razie przeciętnie, ale jeden punkt w debiucie jednak zdobył. Oczywiście nie ma co na razie od niego wymagać zbyt wiele. Gdyby takich dwóch Bottasów walczyło w Alfie, to kto wie, czy zespół nie walczyłby teraz z Mercedesem o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Jednak musimy dać czas młodemu Chińczykowi, bo ma potencjał, co pokazał w zeszłym roku w F2.
Na początku sezonu F1 Haas zachwycił. Pamiętamy, jak wszyscy byli zszokowali dziesięcioma punktami zdobytymi przez Magnussena po jego niespodziewanym powrocie. Potem niestety w “wyścigu rozwojowym” zostali z tyłu i ciężko im teraz zdobywać punkty. Niestety, czasem to oni sami sobie kładli przeszkody pod nogi.
Kilka statystyk:
Zespół poświęcił cały poprzedni sezon, aby być konkurencyjnym w tym. To się opłaciło, ale Haas powinien mieć więcej punktów. W Miami oboje zmarnowali szanse na podwójne zdobycze, a Mick zaprzepaścił jeszcze inną okazję przez swój błąd w Imoli. Mogliby mieć w tym sezonie ponad 20 punktów, a tak są tylko na 8. pozycji w klasyfikacji konstruktorów. Tylko, bo mają potencjał nawet na 6. miejsce.
Z drugiej strony po ich przeżyciach związanych z rozstaniem z Mazepinem (ktoś pamięta jeszcze tego kierowcę?) i nagłym zastępstwie Kevina Magnussena oraz po zeszłorocznych problemach w zespole mało kto oczekiwał, iż ta stajnia będzie wyżej niż w zeszłym roku. A jednak spisują się nieźle, choć szkoda błędów. Brawa należą się duńskiemu kierowcy. Jest liderem zespołu i reprezentuje naprawdę dobry poziom mimo, iż jeszcze trzy tygodnie przed rozpoczęciem sezonu nawet on nie pomyślałby, że może wrócić. Mick za to musi się poprawić i zacząć udowadniać swoją wartość. Spisuje się ciągle przeciętnie, a to jego drugi sezon, więc powinien zaliczyć większy progres.
Tegoroczne wyniki tej ekipy są fatalne. Zajmuje ona dopiero dziewiąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Nie wygląda na razie, aby miało się to prędko poprawić. Dla mnie to największe rozczarowanie obecnego sezonu F1.
Kilka statystyk:
Można powiedzieć, iż zespół im ma więcej pieniędzy, tym ma gorsze wyniki. Najlepiej spisywali się w 2020, kiedy ekipa prawie upadła z powodu problemów finansowych. Perspektywy na lepsze wyniki są, ale dość mgliste. Co poszło nie tak?
Przede wszystkim, co wszyscy widzą, dla szefa obecnego zespołu Aston Martin to zespół, który ma być przede wszystkim świetną platformą marketingową dla marki. On nie zna realiów Formuły 1. Jest despotyczny, ludzie w zespole się go boją, co wiemy z wielu anonimowych relacji członków zespołu, a ciągle wymaga niesamowitych wyników. Niestety tak sukcesu w Formule 1 odnieść się nie da. Dla Lawrence’a Strolla Formuła 1 to biznes, nie pasja. W dodatku mają dwóch przeciętnych kierowców. Lance potrafi pokazywać się z bardzo dobrej strony, jednak to się zdarza bardzo rzadko. Sebastian też tylko okazjonalnie potrafi pojechać świetny wyścig, jego gwiazda zgasła. Teraz jest raczej wyróżniającym się działaczem społecznym niż kierowcą. Owszem, Lawrence buduje nową fabrykę zespołu, mocne zaplecze, ale to może nie pomóc.
Myślę, iż dla zespołu dobrze by było, gdyby Lawrence Stroll sprzedał zespół marce Audi. Choć niemiecka marka nie ma doświadczenia w Formule 1, to w innych sportach motorowych odnosiła wiele sukcesów, a co do ich zasobów – nie musimy się tym martwić. Jednak na razie Aston Martin musi sobie radzić z bolidem, który sprawia wiele problemów kierowcom. Pytanie, czy będą w stanie mimo wszystko wydostać się z tego dołka.
Ten sezon Formuły 1 jest bardzo ciekawy. Doszło do pewnego przetasowania w stawce. Mamy bardzo ciekawe walki również dzięki charakterystyce nowych bolidów. Trzeba też pochwalić sędziów za ich pracę w tym sezonie. Ich decyzje są zdecydowanie klarowniejsze i spójniejsze niż rok temu. Prawdopodobnie sezon 2022 upłynie pod znakiem walki Ferrari i Red Bulla. Na razie jest ona dość miękka, ale historia uczy, że ona się jeszcze zaogni i będzie cieszyć fanów na całym świecie.
Foto: Red Bull, Daimler, Ferrari, Alfa Romeo
Artykuł Początek sezonu F1 2022 – nowe otwarcie, nowe rozdanie pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł DTM powraca już w dzisiaj – co musisz wiedzieć na start sezonu 2022? pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Seria DTM wreszcie powraca. Już w ten weekend inauguracja tegorocznych zmagań mistrzostw odbędzie się na torze Portimao w Portugalii. Najwyższa zatem pora na pigułkę najważniejszych informacji przed rozpoczęciem sezonu.
Jest to bez wątpienia jedno z najważniejszych pytań dotyczących śledzenia rywalizacji. Dwuletnia umowa Eleven Sports dobiegła już końca, a prawa w związku z tym przejął serwis Viaplay. To zatem tam będzie możliwość oglądania wszystkich wyścigów DTM (treningi i kwalifikacje nie zostały jeszcze wpisane w ramówkę).
Aż 29 samochodów z sześciu różnych marek, za których kierownicą zasiądą kierowcy różnego kalibru. Do tego występ gościnny już w pierwszym weekendzie. Takim rozmachem może pochwalić się seria DTM na sezon 2022.
Kierowca | Zespół / Samochód |
![]() | Mercedes-AMG Team WINWARD Racing / Mercedes-AMG |
![]() | Team ABT Sportsline / Audi R8 |
![]() | Mercedes-AMG Team HRT / Mercedes-AMG |
![]() | GRT grasser-racing.com / Lamborghini Huracán |
![]() | Team ABT Sportsline / Audi R8 |
![]() | Walkenhorst Motorsport / BMW M4 |
![]() | Walkenhorst Motorsport / BMW M4 |
![]() | Team Rosberg / Audi R8 |
![]() | Mercedes-AMG Team Mücke Motorsport / Mercedes-AMG |
![]() | Grasser Racing Team / Lamborghini Huracán |
![]() | Mercedes-AMG Team WINWARD / Mercedes-AMG |
![]() | KÜS Team Bernhard / Porsche 911 |
![]() | Schubert Motorsport / BMW M4 |
![]() | T3 Motorsport / Lamborghini Huracán |
![]() | Mercedes-AMG Team WINWARD / Mercedes-AMG |
![]() | Schubert Motorsport / BMW M4 |
![]() | Team ABT / Audi R8 |
![]() | Mercedes-AMG Team HRT / Mercedes-AMG |
![]() | Red Bull AlphaTauri AF Corse / Ferrari 488 |
![]() | Team Rosberg / Audi R8 |
![]() | Grasser Racing Team / Lamborghini Huracán |
![]() | Attempto Racing / Audi R8 |
![]() | Red Bull AlphaTauri AF Corse / Ferrari 488 |
![]() | GRT grasser-racing.com / Lamborghini Huracán |
![]() | Mercedes-AMG Team GruppeM Racing / Mercedes-AMG |
![]() | SSR Performance / Porsche 911 |
![]() | SSR Performance / Porsche 911 |
![]() | T3 Motorsport / Lamborghini Huracán |
![]() | Mercedes-AMG Team GruppeM Racing / Mercedes-AMG |
Maximilian Goetz bez wątpienia będzie miał niełatwe zadanie. Pomimo naprawdę solidnego sezonu 2021, jego pierwszy tytuł w serii DTM już na zawsze będzie powiązany z kontrowersjami wokół finału. Teraz Niemiec stanie w pozycji obrońcy tytułu mistrzowskiego, której z pewnością towarzyszyć będzie widmo zeszłorocznych wydarzeń.
Do stawki po roku nieobecności powraca trzykrotny mistrz i bez wątpienia jeden z najlepszych kierowców w historii serii, Rene Rast. Przed Niemcem czeka spore wyzwanie, ponieważ DTM, do której wrócił, nie jest tą samą serią, jaką opuszczał. Czas pokaże, jak Rene poradzi sobie w nowej formule mistrzostw, ponieważ ta znacząco odbiega do tej, w której dominował.
Już w pierwszej rundzie sezonu zobaczymy gościnny występ rajdowej legendy, mianowicie Sebastiena Loeba. Dziewięciokrotny mistrz WRC zostanie w rezultacie wrzucony w naprawdę różnorodną stawkę samochodów GT3. Francuz zastąpi Nicka Cassidy, zasiadając zatem za kierownicą Ferrari 488 GT3 w barwach AlphaTauri AF Corse.
Kiedy tylko w jakiejś serii wyścigowej pojawi się nazwisko Schumacher, od razu przykuwa ono uwagę wszystkich. Nie inaczej jest i tym razem, kiedy to w DTM za kierownica Mercedesa w barwach teamu WINWARD zadebiutuje David Schumacher. Jest on oczywiście synem Ralfa Schumachera, brata siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1, Michaela.
Esmee Hawkey, w przeciwieństwie do Sophii Floersch, postanowiła kontynuować swoją przygodę w DTM. Brytyjka znowu będzie startować w Lamborghini Huracanie, w którym to też ubiegłego roku zdobyła swoje pierwsze punkty.
Choć Porsche wystartowało już w zeszłorocznym weekendzie na Nurburgringu, tak był to jedynie występ gościnny. Tym razem jednak mówimy tutaj o pełnowymiarowych startach, z kampaniami wyścigowymi na cały sezon.
Znane z zeszłego sezonu M6 GT3 ze względu na swój wiek przechodzi na emeryturę. Kierowcy bawarskiej marki wreszcie doczekali się M4 GT3, której premiera stale się przeciągała. Daje to im zatem nadzieję na walkę o wyższe cele.
Pomimo rozwiązania kwestii z kosztowności pojazdów, DTM ponownie musiało się zmierzyć z gigantycznym problemem. Tym razem ucierpiał przede wszystkim wizerunek serii wśród widzów, których zniesmaczyła sytuacja z finału sezonu 2021. Dla wielu Liam Lawson został okradziony po nieczystej walce z Kelvinem van der Linde, a następnie poleceniach zespołowych Mercedesa. Włodarze serii nie są jednak głusi i ślepi. Postanowili zatem zmienić przepisy. W związku z tym za polecenia zespołowe grozić może teraz nawet wykluczenie z mistrzostw. Jest to bez wątpienia najważniejsza zmiana, chociaż znajdą się również inne równie istotne. BoP będzie bardziej elastyczne niż w zeszłym roku, aby ułatwić wyrównanie stawki. Ponadto wprowadzone zostaną wirtualny samochód bezpieczeństwa, Full Course Yellow oraz zmiany w procedurach startu i neutralizacji.
Kalendarz DTM, podobnie jak w ostatnim sezonie, składać się będzie z ośmiu weekendów, na które przypadnie łącznie 16 wyścigów. Względem ubiegłego roku żegnamy się z takimi obiektami jak Monza, Assen czy Zolder, bo ich miejsce zajmą Imola, Spa i Portimao. Seria powróci również do przedpandemicznej tradycji, a sezon zakończy się Hockenheimringu.
Foto. materiały prasowe serii
Artykuł DTM powraca już w dzisiaj – co musisz wiedzieć na start sezonu 2022? pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Artykuł Leclerc o problemach w sprincie: “Cisnąłem za mocno i za to zapłaciłem” pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>Dzisiejszy wyścig sprinterski na torze Imola, który jest środkową częścią weekendu we Włoszech, zdecydowanie nas nie zanudził. Walki było naprawdę wiele, nawet jeżeli były to tylko próby wyprzedzania na prostej startowej. Świetnie zaprezentował się Carlos Sainz, który po wypadku w kwalifikacjach zdołał wskoczyć z 10. na 4. pozycję, bardzo dobre tempo prezentowali także między innymi Valtteri Bottas, Sergio Perez czy Lando Norris, a o punkcik przyznawany za ósme miejsce jak lew walczył Kevin Magnussen. Oczy większości kibiców zwrócone były jednak na przód stawki, gdzie o końcowy triumf bili się Charles Leclerc oraz Max Verstappen.
Monakijczyk wystartował naprawdę kapitalnie i już na samym starcie zdołał wyrwać prowadzenie z rąk aktualnego mistrza świata. Wydawało się, iż aktualny lider klasyfikacji generalnej pewnie zmierza po pełną pulę ośmiu punktów, które otrzymuje zwycięzca sprintu, lecz w końcowej fazie wyścigu posłuszeństwa zaczęły odmawiać opony. Te problemy skwapliwie wykorzystał Verstappen, który na ostatnim kółku wyprzedził Leclerca i wygrał sprint, zapewniając sobie przy okazji pierwsze pole startowe do jutrzejszego wyścigu głównego.
Charles Leclerc nie ukrywał, iż graining, z którym spotkał się na ostatnich okrążeniach sprintu jest niepokojący i muszą zastanowić się teraz z zespołem, jak ten problem wyeliminować. Przyznał jednak, iż on sam nie zadbał dostatecznie dobrze o swoje ogumienie.
Miałem naprawdę dobry start. Nie jechaliśmy bok w bok do zakrętu nr 1 [z Verstappenem; przyp. red.] i mogłem w tamtym momencie skupić się na własnym wyścigu. Próbowałem na początku mocniej przycisnąć i stworzyć przestrzeń od Maxa, by nie być w jego strefie DRS, gdyż wiedziałem, że będę w niej zagrożony.
Charles Leclerc
Zapłaciłem jednak za to cenę trochę później, zmagałam się z grainingiem i męczyłem się przez ostatnie dwa-trzy okrążenia. Jest jak jest, lecz to tylko sprint i wyciągniemy wnioski, by spisać się jutro lepiej. Jeżeli zdołamy do jutra to naprawić, jestem całkiem pewny, że powalczymy o zwycięstwo. Jeśli nie, będzie to trochę trudniejsze. Uważam jednak, iż jutro wszystko jest możliwe.
Po wyścigu sprinterskim Charles Leclerc nadal jest liderem klasyfikacji generalnej kierowców Formuły 1 z imponującą przewagą równo 40 oczek nad drugim Carlosem Sainzem, także kierowcą Ferrari. Max Verstappen po triumfie w sprincie przeskoczył w tabeli Lewisa Hamiltona i plasuje się aktualnie na piątej lokacie. Do Leclerca traci 45 punktów.
Start jutrzejszego wyścigu o godzinie 15:00.
Foto. materiały prasowe zespołu
Artykuł Leclerc o problemach w sprincie: “Cisnąłem za mocno i za to zapłaciłem” pochodzi z serwisu Wokół Motoryzacji.
]]>