W tym sezonie F1 prawdopodobnie nie ujrzymy żadnych wyścigów w Amerykach. Jaki plan ma FOM, by wypełnić kontrakty i zapewnienia?
Sytuacja związana z koronawirusem za Atlantykiem wygląda o wiele gorzej niż na Starym Kontynencie. Używając trochę okrutnego mema, krzywa zachorowań w Stanach Zjednoczonych zamiast opadać, wykonała half-pipe’a – wczorajszy dzień był drugim najgorszym od wybuchu epidemii. Nie lepiej jest w Meksyku, w którym wczoraj padł rekord zarażeń. Przedwczoraj peak odnotowano również w Brazylii. Jedynie Kanada, która jako jedna z niewielu krajów amerykańskich zadziałała szybko i stanowczo, utrzymuje dość stabilną sytuację. Reszta państw zdecydowanie jednak nie potraktowała zagrożenia na poważnie, a teraz koronawirus zbiera żniwa. Nic dziwnego więc, że FOM miało za kulisami podjąć decyzję o odwołaniu amerykańskiej części sezonu F1.
W miejsce odwołanych wyścigów mają zostać dodane trzy europejskie rundy – Nurburgring, Imola oraz Algarve. Ogłoszenie powyższej trójki ma nastąpić na dniach. Mimo faktu, że to w USA i Brazylii sytuacja jest najgorsza, to również Meksyk, a przede wszystkim Kanada oberwą w tym całym zamieszaniu rykoszetem. Europa jest aktualnie stosunkowo bezpiecznym miejscem, a ucinanie kosztów transportowych w tak trudnym dla zespołów okresie gra na korzyść serii, a także samych teamów.
FOM toczy teraz walkę o wypełnienie kalendarza przynajmniej 15 wyścigami w celu wypełnienia umów telewizyjnych. Inaczej ciało zarządzające F1 naraziłoby się na wypłatę gigantycznych odszkodowań za niewypełnienie zobowiązań. Aktualnie wyścigów jest dziesięć, z czego trzy się odbyły. W przypadku ogłoszenia Nurburgringu, Algarve i Imoli rund byłoby już trzynaście, a to znacznie upraszcza dalszy przebieg sezonu. Jest wtedy bowiem możliwość zahaczenia o głęboką Azję, lecz można także od razu skierować się na bliski Wschód.
W pierwszym przypadku rozważane jest zorganizowanie Grand Prix Wietnamu, który z pandemią poradził sobie bardzo dobrze. Średnio przybywa mniej niż 10 nowych przypadków na dzień, a miasto-gospodarz wyścigu – Hanoi – jest na ten moment wolne od wirusa. Rozmowy mają również trwać z torem Sepang. Kibiców z pewnością ucieszyłaby wieść o powrocie Malezji do kalendarza F1.
Przy optymistycznym scenariuszu mamy więc już 15 zawodów. Przyszedł więc czas na końcówkę sezonu. W planach jest organizacja Grand Prix Bahrajnu i Abu Dhabi. Nawet w przypadku pojedynczej rundy na Sakhir mamy 17 wyścigów, co zgadza się ze wstępnymi przewidywaniami FOM o chęci organizacji 15-18 wyścigów. Przy wykorzystaniu dwóch pętli w Bahrajnie, osiągamy górny limit szacunków, co byłoby ogromnym sukcesem.
Jak więc widać, bez Ameryki F1 da radę przeżyć. Przynajmniej w tym zwariowanym roku. Jedyną niewiadomą jest teraz ilość wyścigów, jaką bez krajów zza Atlantyku będzie można przeprowadzić.
Foto. materiały prasowe serii i toru Sepang; @COTA
Comments