W dzisiejszych kwalifikacjach Esteban Ocon trochę namieszał na torze, a zwłaszcza Georgowi Russellowi. Francuz poniósł tego konsekwencje.
Francuz w Q1 po swoim szybkim okrążeniu nie zauważył w lusterkach po zakręcie numer 4, pędzącego Williamsa George’a Russella. Kierowca francuskiego zespołu przyblokował Brytyjczyka, który był na pomiarowym kółku. Były kierowca Force Indii od razu wiedział, że będą mieli z tą sytuacją problem. Esteban Ocon po zjeździe do boksu przekazał informacje swojemu inżynierowi, że za ten manewr zostaną prawdopodobnie ukarani. W tym przypadku oczywiście głównym winnym jest sam kierowca francuskiej stajni, lecz to też jego inżynier się nie spisał, ponieważ nie powiedział mu o nadjeżdżającym George’u.
Sam George Russell dosyć mocno skomentował zdarzenie wprost ze swojego kokpitu.
Ja p******e, Ocon strasznie mnie zablokował i zniszczył możliwość na dobre kółko, gościu [do inżyniera; przyp. red.] to było mega niebezpieczne.
George Russell
Finalnie George Russell w końcówce Q1 i tak wykręcił dobry czas, który pozwolił mu na już czwarty z rzędu awans do Q2. Esteban Ocon dostał się do drugiej części czasówki, lecz Francuzowi nie udało się wykręcić na tyle dobrego czasu, aby zawitać w Q3. Kierowca Renault F1 Team zakwalifikował się na 11. pozycji, ale nie wystartuje on do jutrzejszego wyścigu z tej właśnie pozycji. Sędziowie byli zgodni i zawodnik z kraju znad Sekwany dostał karę przesunięcia trzech pól na starcie. W ten weekend i poprzedni jednym z bardziej narzekających kierowców na korek był Max Verstappen. Nawet dziś Holender podczas porannej trzeciej sesji treningowej w bardzo ciekawy sposób opisywał zachowanie Lanca Strolla na torze. Kierowca zespołu Racing Point bowiem w drugim sektorze kompletnie zablokował Maxa.
Do jutrzejszego wyścigu ze złotej jedenastej pozycji wystartuje więc kierowca Scuderii Ferrari – Sebastian Vettel, a Ocon musi zadowolić się czternastym miejscem. Na karze oprócz Niemca skorzystali także Carlos Sainz oraz Romain Grosjean. Warto przypomnieć, że kierowcą za nim jest sam George Russell. Miejmy nadzieję, że pomiędzy nimi nie dojdzie do następnych spięć na starcie.
Foto. materiały prasowe zespołu