Założyciel | Redaktor naczelny Pasjonat motoryzacji i marketingu - wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.

W Polsce kultura na drodze wręcz nie obowiązuje, a podwyżki mandatów nie poprawiają bezpieczeństwa na drogach, bo ludzie zwyczajnie nie myślą za kierownicą

Przyznacie, że tytuł brzmi jak dobry clickbait odnośnie mandatów, ale dzisiaj nie o tym, bo problem jest naprawdę ogromny i jeśli ktoś się za to nie weźmie to skutki mogą być tragiczne. Mowa o tym jak jeżdżą kierowcy w naszym kraju i jaka kultura, a raczej jej brak, panuje na polskich drogach. Co roku Policja w okolicy świąt i wakacji informuje nas jak wygląda sytuacja na drogach ze statystycznego punktu widzenia. Jeśli spojrzymy na dane w taki zwykły dzień to łatwo możemy zauważyć, że dziennie zatrzymywanych jest od 100 do 200 nietrzeźwych kierowców oraz mamy od 40 do 100 wypadków. To są jednak dane “statystyczne”, a faktyczna liczba kierujących pod wpływem i wszelkiego rodzaju kolizji jest kilkukrotnie większa. No dobra, ale ktoś może powiedzieć, że to skrajne przypadki i nie należą takie sytuacje do ogółu.

Jak wygląda jazda na co dzień?

mandatów

Można to w zasadzie przedstawić w kilku prostych słowach: notoryczne łamanie przepisów, przekraczanie prędkości, wymuszanie pierwszeństwa czy brak jakiejkolwiek wyobraźni. Wielu z nas uważa, że jeśli 20 czy 30 km/h to tam nic nie zmienia, a szybciej będę w domu/pracy, więc to w sumie tak można jechać. Tak, tylko taki światopogląd reprezentuje co drugi kierowca, a w rezultacie wszyscy jadą szybciej aniżeli faktycznie powinni. Jednak tutaj dochodzimy do pewnej spornej kwestii i troszeczkę do nieudolności przepisów. Bo są takie miejsca, gdzie np. dozwolona jest prędkość 70 czy 90 km/h, a w okolicy nie ma żadnych wjazdów/wyjazdów, jest dobra widoczność pobocza i okolicy, a do najbliższych zabudowań jest co najmniej 5 kilometrów w linii prostej. W rezultacie i tak wszyscy jadą 100-120 km/h i raz na jakiś czas lokalna Policja wybierze się na patrol, bo przecież trzeba pokazać, że coś się z tym robi. Nie lepiej byłoby podnieść ograniczenie do 100-110 km/h? Może uniknęlibyśmy panicznego rozglądania się za radiowozami i stojącymi przy drodze “zielonymi ludzikami” chętnymi wypisać nam po kilka mandatów na raz?

W mieście jest niewiele lepiej, bo panuje ogólne chamstwo i sk***ysyństwo. Można porównywać małe miasta do dużych, że tu ludzie zachowują się tak, a tu inaczej, bo w dużym mieście cie wpuści, a w małym to specjalnie przyblokuje – nie ma reguły, a ze swojego doświadczenia powiem, że w dużych miastach mało kto podziękuje za to, że go wpuściliśmy. Ogólny obraz Polskich miast wygląda następująco – każdy się pcha, przeciska i próbuje jak najszybciej pojechać na danym odcinku. I tutaj dochodzimy do pewnego paradoksu. Ludzi zamiast jechać płynnie od świateł do świateł czy wjeżdżać na rondo jeden za drugim, aby nie powodować wielkich zatorów to cisną ile fabryka mocy do auta dała, hamują przed rondem i stoją (ewentualnie nie hamują i na chama wjeżdżają). To powoduje niepotrzebne zatrzymania, spowolnienia w ruchu i wbrew pozorom duże zagrożenie.

Parkingi – to ja nauczę cię jeździć

mandatów

Tutaj mamy prawdziwą wylęgarnię idiotów. Ja rozumiem, że komuś nie szkoda swojego auta, bo mu się przelewa co miesiąc od ogromu pieniędzy, a auto to rzecz materialna zbywalna, ale może czasami warto pomyśleć o drugiej osobie? Niejednokrotnie możemy zobaczyć jak ktoś wysiadając z auta umyślnie uderzy w stojący obok samochód, bo nie bardzo interesuje go jego obecność w tym miejscu. Co innego przypadkowe zarysowanie komuś drzwi, bo to się może zdarzyć, ale niektóre osobniki naszego społeczeństwa mają chyba takie hobby i robią to specjalnie. Najlepiej jest jednak przed świętami, jak mamy wielką szkołę parkowania. Jeden lepszy od drugiego, pełno ku**w w powietrzy lata między samochodami, a parkingowe pojedynki czasami przybierają wymiar bójek ulicznych.

Dlaczego za granicą potrafimy jeździć przepisowo?

Można odnieść wrażenie, że za granicą Polacy potrafią trzymać się obowiązujących ograniczeń prędkości, zachować podstawy kultury na drodze i nawet jeździć płynnie. Pytanie czy to obawa przed mandatami i wielkimi kosztami takiej brawury? Nikt przecież nie chce otrzymać stosu mandatów do swojej skrzynki listowej po wakacyjnym wyjeździe. A może kwestia nieznajomości wszystkich przepisów obowiązujących w danym kraju i jazda przezorna? Oczywiście są wyjątki i czarne owce, które jeżdżą jak święte krowy niezależnie od miejsca, w którym się znajdą, ale jest to mniejszość i rzadziej widzimy takie przypadki aniżeli w naszym kraju.

Podsumowując, Polacy to nie jest zły naród okropnych kierowców, ale kraj pełen zapatrzonych w siebie egoistów za kierownicą. Uważamy się za mistrzów czterech kółek i nie do końca znamy obowiązujące nas przepisy. Do tego mamy bardzo dużo niedociągnięć w systemie prawnym, co potęguje zagrożenie na drodze. Każdy może myśleć co chce na temat tej sytuacji, ale jedno jest ważne, bądźmy rozważni i miejmy świadomość, że możemy zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale i innym. Rozwaga na drodze to rzecz najważniejsza, bo zielone światło to tylko symbol, znak, a jeśli mu zaufasz bez upewnienia się o faktycznej sytuacji na drodze to może się okazać, że stracisz życie ty albo bliska ci osoba. Jeśli nie masz pewności przy wykonywaniu danego manewru, to lepiej przemyśl sobie to trzy razy i odpuść. Pośpiech nie zawsze jest naszym sprzymierzeńcem. Stąd też płynie prosty przekaz, aby nie płacić mandatów wystarczy czasem zwolnić i jeździć rozważniej.

mandatów

Foto. depositphoto oraz GITD

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *