M135i stało się przednionapędowym hot hatchem o czterech cylindrach i trochę traci w oczach fanów marki z Bawarii. Czy BMW to się opłaci?
Nie ukrywam, że premiera nowej serii 1 to dla mnie trochę jak premiera całkowicie nowego modelu, coś czego jeszcze nie było. Zmieniła się ideologia tego modelu, bo zamieniono napęd tylny na przedni, pozbyto się silnika R6 na rzecz jednostki 4-cylindrowej, a cały samochód poszedł w stronę… no właśnie, czego? Z przodu powiedziałbym, że nowej serii 7, bo nerki sporo urosły, ale tył jest obłędny nawet w podstawowej odmianie i przypomina serię 3. Zatem czy to zmiany na plus?
Miałem okazję tego dnia jeździć odmianą M135i, czyli najmocniejszą wersją oferowaną przez BMW o mocy 306 KM. Tak, spodobało mi się to auto na początku, bo oferuje naprawdę dobre osiągi, a towarzyszy temu bardzo przyjemny feeling, lecz po chwili następuje małe rozczarowanie. Dlaczego? Bo to BMW i oczekuję więcej. Mocy? Niekoniecznie, bo jest jest i tak dużo, choć mniej niż u poprzednika. Jednak pierwszy raz przekonałem się o wadach naciskając pedał hamulca. Coś jest nie tak, auto miękko przechyla się ku przodowi i płynie, jakby chciało się zatrzymać, ale nie mogło. Reakcja na hamowanie jest zdecydowanie opóźniona i brakuje w niej agresji, którą to auto powinno kipieć.
Jeśli lubisz podróżować w ciszy kup M135i!!! To auto nie wydaje dźwięku. Owszem, przy redukcji z 4-ego biegu na 2-gi, gdy obroty podskoczą o kilka tysięcy do góry coś tam pomruczy, ale mój 18-letni Seat wydaje bardziej rasowy dźwięk niż to BMW – poważnie. Niby coś słychać, ale w oddali, jakby przez mgłę. Nie tego oczekuję po aucie, które kosztuje 192 900 złotych w podstawie i jest określane mianem auta sportowego.
Są jednak pozytywne walory tego samochodu, a konkretnie zawieszenie. Naprawdę dobrze trzyma się drogi i auto jest sztywne, choć jak dla mnie jest jeszcze trochę marginesu, gdzie BMW mogło w odpowiednim trybie dodać trochę sztywności. Niemniej jednak czuć, że auto chce pokonać zakręt szybko i to też zapewnia mu silnik 4-cylindrowy o mocy 306 koni. O samym silniku nie wypowiem się, bo jestem przeciwnikiem pozbywania się jednostek R6, a czy przyniosło to korzyści w ekonomii spalania nie jestem w stanie się wypowiedzieć – za mało jeździłem. Jednak przyspieszenie jest bardzo dobre, w końcu to 4,8 sekundy do setki. Jest małe opóźnienie po wciśnięciu pedału gazu i tutaj mała uwaga do skrzyni biegów – jeśli automat wbija wam 5 czy 6 bieg przy prędkości 50 km/h i wciśniecie gaz do oporu to chwilę zajmie mu zbicie do niższego przełożenia zanim przypomni sobie co ma zrobić.
Myślę, że za bardzo chcieli stworzyć samochód uniwersalny i to zgubiło BMW. Podjęli się trudnego zadania, bo za jednym razem zmienić rodzaj napędu i zmniejszyć ilość cylindrów pod maską to zadanie bardzo ciężkie. Na takie zmiany klienci nie byli do końca przygotowani. Owszem, teraz BMW może konkurować bezpośrednio z Mercedesem i zapewne wkrótce do walki dołączy Audi, ale napęd na tył był synonimem BMW. To był ich znak rozpoznawczy. Auto jest przyjemne w prowadzeniu, czuć w nim moc, lecz czegoś mu brakuje. Może potrzeba mocniejszego silnika i lepszych hamulców? Nie wiem, ciężko powiedzieć, ale feeling nie jest taki jak być powinien.
Tak, zdjęcia przedstawiają model 120d, a nie model M135i. To moja wina, bo zająłem się jazdą zamiast pamiętać o zdjęciach i jakoś tak wyszło, że zostały mi tylko zdjęcia Diesla
Samochód do jazdy testowej użyczył dealer BMW Sikora Mikołów
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.
Comments