Na początku krótkie wyjaśnienie. Na portalu będą pojawiać się od tego tygodnia krótkie felietoniki, które będą opisywać w krzywym zwierciadle to, co się zdarzyło lub może zdarzyć się w świecie F1. Jeżeli w formie nie za długiej i wesołej chcesz, drogi czytelniku, wiedzieć, co się wydarzyło w ostatnim tygodniu w F1 z moim malutkim komentarzem, to trafiłeś w dobre miejsce.
Red Bull mógł otworzyć dużo szampanów w niedzielę. Nie dość, że na “torze Mercedesa” (może przestańmy tak mówić, bo w tym sezonie to chyba nie ma zbytnio sensu) Max powiększył przewagę nad Lewisem, to dodatkowo pierwszy raz od GP Belgii Red Bull zdobył więcej punktów niż niemiecki zespół. W klasyfikacji generalnej konstruktorów F1 zostały im do odrobienia 23 oczka. Teoretycznie to nie jest dużo – w jeden weekend można zdobyć ich 44. Tylko że przy tak wyrównanej walce może to być za wiele. Chociaż niby teraz przed nami dwa tory Red Bulla… wróć, tak miałem nie mówić. Węgry też miały być torem zespołu z Milton Keynes, ale tam psychicznie nie dali rady i zdobyli tam całe 2 punkty.
Jednak teraz Czerwone Byki są na fali wznoszącej. Dwa podwójne podia dobrze rokują przed domową rundą Sergio Pereza. Meksykanin, wedle słów Christiana Hornera, dzięki lepszym ustawieniom RB16B może jechać teraz dużo szybciej. Lepiej późno niż wcale… Trzeba jednak postawić jedno pytanie: czy Red Bull teraz zniesie presję związaną z bardzo dużymi oczekiwaniami na ich zwycięstwo w dwóch najbliższych wyścigach? Różnie z tym bywa. Myślę jednak, iż ani Kowalski, ani Smith nie są w stanie przed telewizorem zrozumieć, pod jaką wielką presją są teraz Red Bull i Mercedes.
Red Bull i VW – tak wygląda przyszłość F1?
W kontekście Red Bulla ciągle słychać o jednej wielkiej marce – Volkswagen. To już nieco nużące od pół roku słuchać, iż prezesi niemieckiego giganta są na rozmowach o nowych silnikach, ale nic oficjalnie nie potwierdzają. To tak, jakby wnuczek przychodził pomagać do babci przez kilka miesięcy po to, aby dostać pieniądze na Playstation, ale nie powie o tym nawet najbliższemu przyjacielowi. Niby wiadomo, iż najprawdopodobniej Audi i Porsche będą w F1, ale to jedna z dłużej trwających plotek w ostatnich latach. W dodatku tyle o nich szumu, a swoich zespołów raczej nie założą…
Teraz podobno te dwie marki mają także współpracować z McLarenem i Wiliamsem. Toto już pewnie dzwonił do Zaka Browna i Josta Capito w tej sprawie. Z drugiej strony powinniśmy się cieszyć, iż tak wielka marka interesuje się F1. Coraz więcej wielkich koncernów może zacząć się interesować Formułą 1. Czyżbyśmy mieli wrócić do początku XXI wieku, gdy mieliśmy Toyotę, BMW, Renault? Być może. Na razie Volkswagen ciągle czai się w kuluarach. Jednak być może w listopadzie coś zostanie ogłoszone, tak jak…
Alfa, Ferrari i ich problemy
…drugie miejsce w Alfie Romeo. Wybór mają spory. Zaskakująco duży jak na to, jak dają d…, i gdzie są w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Ilość błędów kierowców oraz tych strategicznych ze strony zespołu jest bardzo duża. Za duża, żeby móc walczyć z Williamsem, który odradza się w tym sezonie. Alfa zdobyła w tym roku 7 punktów. To trochę mało jak na zespół, który prawie po każdych kwalifikacjach mówi, iż będą walczyć o punkty i tempo jest niezłe. Marzyć każdy może… Szkoda. Miejmy nadzieję, iż ten zasłużony zespół w przyszłym sezonie będzie osiągał wyniki na miarę swoich możliwości.
W tamtym roku Alfa mogła mówić, iż głównym powodem jej słabej formy jest silnik Ferrari. W tym już raczej nie. Ferrari zrobiło duży krok naprzód. Dalej są trochę z tyłu, ale mało kto spodziewał się chyba aż tak dużego postępu po stronie silnika. Walczą teraz o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Mają cztery podia. Jednak muszą poprawić pit-stopy. Sainz jest tym wyraźnie zirytowany. Oczywiście te błędy są mniejszej wagi niż w sezonach 2017 i 2018, ale Grande Strategia dalej występuje jako plan A w Scuderii. Ciekawe jest także to, jak Leclerc i Sainz idą “łeb w leb” w klasyfikacji generalnej. Leclerc nie dominuje nad Hiszpanem, czego większość kibiców się spodziewała przed sezonem. Ciekawe jak to będzie, gdy naprawdę znów będą walczyć o wygrane. Kto będzie tym “Faster than you” albo “On different strategy”. Na razie panuje tam dziwny spokój. Nietypowy, jak na Ferrari.
Eksperci o tytule
Co do walki o tytuł, to coraz więcej ekspertów wypowiada się w sprawie szans Hamiltona i Verstappena. Ja też się wypowiem, choć nie jestem ekspertem. Z pewnością czeka nas jeszcze kilka niespodzianek. Do walki o pojedyncze zwycięstwa jeszcze mogą się włączyć McLaren i Ferrari. Max jest na fali, popełnia mniej błędów i jest skuteczniejszy. Lewis wydaje się bardziej zestresowany, aczkolwiek Brytyjczyk nierzadko potrafi wyciągnąć w niespodziewanym momencie najmocniejszego asa z talii. Teraz czeka nas 5 wyścigów w 6 tygodni. Chyba zapiszę się do kardiologa.
Foto. Red Bull Content Pool; Sauber Group