Trzy razy oszczędność. Tą cechę widać w rumuńskim samochodzie z każdej strony. Znacznie tego słowa jest pozytywne, ale do czasu. Z pewnością widać zmiany w porównaniu z poprzednią generacją. Można powiedzieć, że nowe Sandero to pewnego rodzaju rewolucja. Do naszej redakcji trafiła bardzo dobrze wyposażona Dacia Sandero wspomagająca się fabryczną instalacją LPG.
Zacznijmy od historii. Model Sandero wyszedł na rynek już ponad 13 lat temu. Wtedy, w 2008 roku, w rumuńskiej fabryce w Mioveni rozpoczęła się produkcja pierwszej generacji Sandero. Auto było dostępne na wielu rynkach całego świata. Jakość wykończenia, bezpieczeństwo oraz komfort jazdy od początku nie stanowiły priorytetów podczas projektowania, a później przy produkcji oraz testów auta. Ale takie było założenie. Samochód miał być tani, a przy tym oszczędny. I tak stał się hitem sprzedaży w Rumunii. Chwilę później Sandero trafiło na rynki w całej Europie oraz Ameryce Łacińskiej. W Polsce od lat model jest najtańszym nowym autem dostępnym na rynku. Druga generacja przyniosła duże zmiany. Samochód stał się bardziej cywilizowany i przygotowany pod rynek europejski. O Sandero drugiej generacji przeczytać możecie więcej na naszym portalu. Najnowsze Sandero miało swoją premierę w zeszłym roku. Zmiany są ogromne. Nie tylko stylistyczne, ale o tych powiemy na początku.
Powiew świeżości
Przede wszystkim warto wspomnieć, że nowe Sandero korzysta z tej samej płyty podłogowej (CMF) co najnowsze Renault Clio. Sprawia to, że projektanci mieli duże pole do popisu i mogli stworzyć auto zupełnie od podstaw. Zmiany widoczne są praktycznie z każdej strony. Ciężko znaleźć elementy, które żywcem zostały by przeniesione z generacji drugiej do najnowszej. Przednie reflektory zostały przeprojektowane. Do jazdy dziennej służą światła LED ułożone w literę “Y”. Trzeba przyznać, że wygląda to bardzo dobrze. Przy takim układzie świateł aż prosi się żeby po włączeniu kierunkowskazu to one zajęły miejsce świateł do jazdy dziennej. Migacze korzystają ze zwykłych żarówek, po których światło do jazdy dziennej po prostu gaśnie. Szkoda.
Również światła mijania wykonane są technologii LED. Ich działanie można uznać za dobre. Nie są to oczywiście najlepsze światła w klasie, ale jazda w nocy jest bezpieczna. Gorzej jest z długimi. Są to zwykłe żarówki. Po ich włączeniu niestety nie widać zbyt dużej różnicy i to mogło by zostać zmienione. Tylne światła wykonane są technologii LED, co obecnie jest standardem na rynku. Niestety tylne kierunkowskazy oraz światło cofania wykorzystują zwykłe żarówki. Kończymy z oświetleniem. Bryła auta sprawia wrażenie bardziej opływowej od poprzednika. I tak jest w praktyce. Samochód wygląda dużo lepiej. Co dziwne zwraca nawet uwagę przechodniów. Trzeba przyznać, że wygląd tego auta to baaaardzo duży krok do przodu rumuńskiej marki. Przetłocznia maski sprawiają, że auto wygląda nieco bardziej agresywnie. Spotkałem się z opiniami, że przód jest nieproporcjonalny do reszty auta. Coś w tym jest, ale bez przesady. Stylistycznie duży plus dla Dacii.
Wykonanie i wykończenie
To, że ciężko jest znaleźć element zaczerpnięty z poprzednika zewnątrz auta ma przełożenie również we wnętrzu. Tutaj naprawdę wszystko zostało zmienione. Trzon tego stanowi ekran o wielkości 8 cali, który jest nieco za bardzo wystaje z deski rozdzielczej, ale dzięki temu dostęp do niego jest bardzo prosty. Sama deska wykonana jest z twardego plastiku, co oczywiście nie powinno dziwić, przy aucie tego typu. Dotyczy się to również obić drzwi. Przy tej marce oraz modelu nie jest to wadą. Twardy plastik odczuć można podczas dłuższych podróży kiedy nasze kolano obija o tunel środkowy.
Na plus kierownica, która pokryta jest skórą ekologiczną. Przyjemnie leży w dłoniach. Znajdują się na niej przyciski od regulacji tempomatu oraz ogranicznika prędkości, a po drugiej stronie od sterowania komputerem pokładowym. Jak już jesteśmy przy komputerze pokładowym to warto dodać, że dostał on kilka ważnych funkcji. Poprzednie Sandero wyposażone w instalację gazową nie pokazywało spalania ani na gazie, ani na benzynie. Użytkownicy tych aut narzekali na brak podglądu, trzeba przyznać, dość istotnych wartości. To się zmieniło. Teraz możemy zobaczyć spalanie gazu jak i benzyny. Ponadto komputer pokazuje nam zasięg na obydwu zasilaniach. Za to duże brawa. Pożądanie wykonane są również fotele. Siedziska nawet podczas wypadów za miasto nie męczą kierowcy. Zagłówki podobne do tych, które znajdziemy m.in w Clio zdają egzamin również w Sandero. Wiele do życzenia pozostawia jednak wykończenie przestrzeni bagażowej. Nie jest ona w żaden sposób wygłuszona, a pokrywy bagażnika od strony wewnętrznej nie pokrywa żaden plastik. Niestety to nie zostało zmienione. Wygląda tak samo jak w poprzedniej generacji.
Udogodnienia oraz przestrzeń
Zacznijmy od tylu pojazdu. Bagażnik ma wielkość 328 litrów co jest dość dobrym wynikiem w tej klasie pojazdów. Przykładowo Volkswagen Polo na bagaże przeznacza 305 litrów. Wysoki próg załadunkowy nieco utrudnia wkładanie cięższych towarów, ale patrząc na gabaryty auta oraz jego przeznaczenie nie jest to wadą. Jest bardzo foremny, niestety po złożeniu siedzeń drugiego rzędu nie uzyskamy idealnie płaskiej podłogi. Miejsca jest więcej również z tylu. Spokojnie mogą podróżować tam dwie dorosłe osoby średniego wzrostu. Ja mając prawie dwa metry wzrostu miałem problem usiąść za sobą. To nic dziwnego. Nie było jednak tak źle jak przykładowo w Seacie Ibiza. Auto jest pięcioosobowe. Teoretycznie. Środkowe miejsce drugiego rzędu wykorzystywane może być awaryjnie. Nie tylko przez szerokość, ale również dość „okazały” tunel środkowy.
Sprawy inaczej się maja z przodu. Miejsca wystarcza nawet dla ponadprzeciętnie wysokich osób. Co dziwi. Fotel pasażera nie jest regulowany na wysokość. Nawet za dopłata. Na szczęście zmienił się sposób regulowania tej płaszczyzny w fotelu kierowcy. Nie ma już znanej z poprzedniego Sandero patentu o nazwie „katapulta”. Siedziało się albo za wysoko albo za nisko. Tutaj mamy już klasyczną „pompkę”. Same w sobie fotele wykonane są z przyzwoitych materiałów. W wersji Comfort nie mamy możliwości zmiany tapicerki. Kierowca może również skorzystać z udogodnienia jakim jest podłokietnik. Przekręca się on z boku fotela kierowcy. Trochę na wzór Volkswagena Transportera lub Renault Trafica. Nie wygląda zbyt dobrze, ale w pełni regulowany spełnia swoją funkcje szczególnie w dłuższych trasach.
Ciekawym udogodnieniem jest również haczyk na zakupy umiejscowiony na tunelu środkowym od strony pasażera. W bagażniku znajdziemy kilka haczyków na przykładową siatkę z zakupami. Na plus klimatyzacja, która działa naprawdę dobrze. Egzemplarz testowy wyposażony był w klimatyzację automatyczną. Warto dodać że w podstawowej wersji Sandero nie ma jej wcale. Wyświetlacze oraz pokrętła są żywcem zaciągnięte z modeli takich jak Clio, czy nawet większy brat Sandero czyli Duster.
Systemy wspomagające kierowcę
Tutaj możemy się nieco zawieś. Mimo 2021 roku, Dacia nie zdecydowała się na umieszczenie w Sandero systemów, które przykładowo w Clio znajdziemy w standardzie. Mowa tutaj o systemie wykrywania znaków drogowych, asystencie pasa ruchu. W Sandero nie znajdziemy tego nawet za dopłatą. Szkoda. Są jednak plusy. Nowe Sandero jest pierwszym modelem rumuńskiej marki, które może być wyposażony w przednie czujniki parkowania. Egzemplarz testowy ponadto wyposażony był w kamerę cofania wraz z czujnikami umieszczonymi na tylnym zderzaku. Czujniki oraz kamera są częścią pakietu Parking Plus, który dodatkowo zawiera system kontroli martwego pola, który swoją drogą nie zawsze działa tak jak powinien. Zastrzeżenie budzi jego zachowanie podczas jazdy po mokrej jezdni.
Pech sprawił, że przez kilka dni testu Sandero padał dość obfity deszcz. Dlaczego zastrzeżenia? Gdy wjedziemy autem w kałużę prawie zawsze zapalać zaczną się diody systemu kontroli martwego pola, które umieszczone są w lusterkach. Jest to denerwujące, szczególnie po zmroku. Z tego co wiem, czujniki od tego systemu umieszczone są na nadkolach co prawdopodobnie jest powodem takiego zachowania. Ewentualnie jest to system, o którym nie słyszałem. Za dopłatą 900 zł możemy mieć w Sandero nawigację. Do jej działania nie mam żadnych zastrzeżeń. Czasami potrzebuje dłuższej chwili po rozruchu aby działać poprawnie. Jest to do zaakceptowania. Auto wyposażone jest oczywiście w obowiązkowy system wspomagania nagłego hamowania. Niestety nie miałem okazji go sprawdzić, ale wierzę Dacii na słowo.
LPG – przeznaczenie Sandero
W najnowszej generacji Sandero do wyboru mamy tylko jeden silnik. Trzycylindrowa turbodoładowana jednostka benzynowa jednostka o pojemności 999cm i oznaczeniu 1.0 TCe. W najsłabszej odmianie motor nie posiada turbosprężarki i generuje moc szalonych 65 koni mechanicznych. Odradzam zakup Sandero z tym silnikiem. Spalanie utrzymamy w nim na podobnym poziomie, a dynamika będzie dużo gorsza. Co prawda cena robi swoje. Za Sandero z najsłabszym silnikiem zapłacimy 41 900 zł. Czyni go to najtańszym autem na rynku. W cenie nie dostaniemy radia, klimatyzacji, a nawet zderzaków w kolorze nadwozia. Dlatego najrozsądniej postąpimy, gdy wybierzemy jednostkę połączoną z instalacją gazową LPG. Dlaczego?
Różnica w cenie pomiędzy wersją z gazem, a bez gazu to dokładnie 1000 złotych. Różnica w spalaniu? Niewielka. Przy naprawdę spokojnej miejskiej jeździe Sandero potrafi zadowolić się 7 litrami gazu na 100 kilometrów. Daje nam to koszt przejechania 100 kilometrów w granicach 18 złotych. Wynik nie do pobicia. Oczywiście jeśli będziemy ruszać pierwsi ze świateł, po mieście jeździli dynamicznie to spalanie wzrośnie do około 10l/100km. I tak jest nieźle. Najwyższe spalanie jakie udało mi się uzyskać to wynik 11,7l/100km. Była to naprawdę bardzo dynamiczna jazda po mieście. Samochód jest oszczędny również na trasie. Tam przy prędkościach rzędu 110-120 km/h zaspokoi się 9l/100km. Powyżej tych prędkości zużycie potrafi drastycznie wzrosnąć, a wyciszenie nie zachęca do szybszej jazdy. Dużym plusem jest opisywany wcześniej rozbudowany komputer pokładowy. Dzięki niemu możemy odczytać te dane. Jeśli chodzi o samo przełączenie się silnika na pracę w trybie LPG, następuje to automatycznie. Działa to świetnie ponieważ już po kilkuset metrach samochód jest w stanie jechać na gazie. Oczywiście jeśli skończy nam się gaz silnik wejdzie w tryb benzynowy. Za pomocą przycisku umieszczonego po lewej stronie deski rozdzielczej (tam gdzie w Porsche stacyjka) możemy zmienić przejść z trybu LPG na benzynowy.
Wrażenia z jazdy
Ogólnie auto sprawia wrażenie zwartego. Zawdzięcza to płycie podłogowej, którą dzieli z Clio. W zakrętach auto jest bardzo zwarte, jednocześnie czujemy jednak niską masę i stosunkowo lekką tylną część pojazdu. W tym aspekcie trzeba pochwalić rumuńskich inżynierów. Czuć dużą poprawę w porównaniu do poprzedniej generacji. Auto pomimo takiej samej mocy jak poprzednik przyśpiesza lepiej. Takie są przynajmniej odczucia spowodowane zapewne lepszym wyciszeniem. Jednolitrowy silnik generuje moc 100 koni mechanicznych w wersji z gazem i 90 koni mechanicznych bez instalacji LPG. Odczucia podczas jazdy są prawdopodobnie takie same.
Egzemplarz testowy wyposażony w mocniejszą odmianę w mieście spisuje się bardzo dobrze. Dzięki połączeniu go z 6-biegową skrzynią manualną producent uzyskał nieco krótsze przełożenia niż w poprzedniku. Dzięki temu auto jest bardziej dynamiczne w mieście, a w trasie cichsze i oszczędniejsze. Na plus warto zaliczyć charakterystykę pracy poszczególnych przełożeń. Każdy bieg wybiera się z odpowiednim oporem. Mimo wszystko podczas jazdy czuć, że producenci zaoszczędzili. Przed wszystkim na trasie. Jest lepiej niż w poprzedniej generacji, ale w porównaniu do innych aut tej klasy nowe Sandero nieco odstaje. Jadąc po autostradzie lub drodze ekspresowej podczas wiatru, ciężko nam będzie jechać komfortowo z przepisowymi prędkościami. Po prosu czuć, że auto jest lekkie. Opracowane na tej samej płycie podłogowej Clio, w szybszych zakrętach prowadzi się znacznie lepiej, a podmuchy boczne nie robią na nim większego wrażenia.
Wróćmy jednak do osiągów. Katalogowo sprint do setki trwa 11,6 sekundy. Odczucia są znacznie lepsze. Sama kultura pracy silnika jest, jak przystało na silnik trzycylindrowy, specyficzna. Na zimnym silniku jest trochę gorzej, po chwili normuje się to i jednostka staje się słabo słyszalna w kabinie. W ogólnym rozrachunku Sandero właściwościami jezdnymi zbliżyło się do aut w swojej klasie. Przy cenie, jaką musimy za Dacię zapłacić, staje się ona atrakcyjnym wyborem.
Cena i wersje wyposażenia
Cennik startuje od wersji Access. Jedyny silnik jaki możemy wybrać to 65 konna odmiana litrowego TCe. Auto nie posiada klimatyzacji, a nawet radia. Sam wygląd też nie zachęca ponieważ Sandero w wersji Access nie ma polakierowanych w kolorze nadwozia zderzaków, a jedyny lakier jaki możemy wybrać to zwykły biały. Samochód w takiej wersji wyceniony jest na 41 900 zł. Co ciekawe, jedyną opcją wyposażenia dodatkowego jest pełnowymiarowe koło zapasowe. Kolejny poziom w konfiguratorze to wersja Essential. Tutaj zderzaki już są polakierowane. Mamy też większy wybór lakierów bo jest ich aż sześć. Nie tylko lakierów, bo również silników. Pojawia nam się 90-konna wersja 1.0 TCe oraz 100-konna z instalacją gazową. Tutaj na wyposażeniu nie znajdziemy również klimatyzacji. Na szczęście możemy ją dokupić. Jest ona w pakiecie, który kosztuje dokładnie 1700 zł. Cena takiego Sandero startuje od 51 900 zł (z gazem) i o 1000 zł mniej za odmianę zasilaną jedynie benzyną. Dokładając lakier oraz klimatyzację łatwo policzyć, że przekraczamy granicę 55 000 zł.
Najwyżej w cenniku znajduje się testowana przez nas wersja Comfort. Silnikowo bez zmian w porównaniu do wyższej wersji. Ale na chwilę musimy się zatrzymać. W wersji Comfort do 90-konnej odmiany możemy zamówić automatyczną skrzynię biegów X-Tronic. Tą samą, która jeszcze jakiś czas temu mogliśmy znaleźć w Clio. Po raz pierwszy w Sandero mamy takie rozwiązanie (skrzynia automatyczna w Dacii zadebiutowała na chwilę w Dusterze). Gdy zdecydujemy się na Sandero z bezstopniową skrzynią musimy się liczyć ze znacznym skokiem ceny. Zaczyna się ona bowiem od 59 900 zł. Tutaj w standardzie znajdzie się klimatyzacja manualna oraz 8 calowy system multimedialny Media Display. Cena bez skrzyni automatycznej, ale w wersji z LPG zaczyna się od 54 900 zł. Wydaję być się to rozsądna propozycja. Gdy do wyposażenia dodamy sobie kilka dodatków takich jak automatyczna klimatyzacja, system bezkluczykowy, kamerę cofania łatwo przekroczymy granicę 60 000 zł, co nadal przynosi pozytywne odczucia.
Podsumowanie
Jakie wybrać? Uważam, że Dacia Sandero już od etapu produkcyjnego ma na celu być autem oszczędnym. Nie tylko dla użytkownika, również dla producenta. Tworzywa użyte przy jej produkcji nie zaskakują swoją jakością, ale pasują do całokształtu i charakteru auta. No i ta cena. Nie znajdziemy na rynku auta w takiej cenie z takim wyposażeniem. Dacia oferuje nam dobrze wyglądające miejskie auto, które po doposażeniu ma wszystko czego potrzebuje przeciętny polski kierowca, za niewielką cenę. W niektórych momentach bywa denerwujące, ale wszystko rekompensuje tania eksploatacja (szczególnie wersji z LPG). Moim zdaniem jedynym słusznym wyborem przy zakupie Sandero jest wybór wersji z fabryczną instalacją LPG. W jeździe nie czujemy różnicy, ale nasz portfel ją czuje. Rumuński producent musi stanąć przed trudnym zadaniem polepszenia renomy marki i rozszerzenia grupy odbiorców. Jeśli tego nie zrobi Sandero nie stanie się hitem rynkowym pomimo tego, że w tej cenie bardzo trudno znaleźć jest lepsze auto.
Za udostępnienie auta do testu dziękujemy Dacia Polska
Dacia Sandero 1.0 TCe LPG COMFORT
+ Plusy
- duży, jak na swoją klasę, bagażnik
- fabryczna instalacja LPG
- tania eksploatacja
- dobry stosunek wyposażenia do ceny
- lepsze niż w poprzedniku właściwości jezdne
- nowoczesny i ciekawy wygląd
- Minusy
- kiepskie wykończenie
- słabe wyciszenie podczas prędkości autostradowych
- słabe światła drogowe
- kiepska pozycja za kierownicą
- brak regulacji wysokości fotela pasażera
Comments