Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Czwarty z rzędu dublet Mercedesa oraz kolejna GRANDE STRATEGIA w wykonaniu Ferrari, czyli nudne Grand Prix w Azerbejdżanie

Nie oszukujmy się, po najnudniejszej dotychczas rundzie tegorocznego sezonu, a zarazem 1000 Grand Prix w historii Formuły 1, czyli wyścigu na torze w Szanghaju, oraz po dość ciekawych treningach i kwalifikacjach na ulicach Baku, zapewne każdy spodziewał się dzisiaj wielkiego widowiska. W rezultacie jednak było ono dość mierne jak na Grand Prix Azerbejdżanu. Ale po kolei.

Pomimo lepszego startu Lewisa, Valtteriemu udało się utrzymać pozycję na starcie, po tym, jak obaj przejechali pierwsze dwa zakręty, jadąc koło w koło. Za nimi utrzymał się Vettel, a czwarte miejsce Verstappenowi odebrał Perez. Startujący z 8 pola dzięki karom dla obu kierowców Alfa Romeo Charles Leclerc na starcie stracił 2 pozycje. Monakijczyk jednakże szybko zaczął odrabiać straty i ostatecznie udało mu się wyprzedzić Verstappena (który wcześniej odzyskał utracone na rzecz Meksykanina miejsce) w taki sposób, jakby wyprzedzał AI w grze na łatwym poziomie trudności. Wkrótce po pit stopie Pereza na 11 okrążeniu pierwsza trójka zjechała do boksu, zostawiając młodego Monakijczyka na prowadzeniu.

Grand Prix Azerbejdżanu

I tutaj przechodzimy do elementu, przez którego białej gorączki dostali fani stajni Maranello, a pozostali się z tego śmieją. Mowa oczywiście o GRANDE STRATEGII w wykonaniu Ferrari. Charles trzymał się na prowadzeniu przez następne kilkanaście okrążeń, ale zużycie mediumów nie dało o sobie zapomnieć. Jego tempo spadało, a z nim topniała przewaga, aż w końcu na 32 okrążeniu został wyprzedzony przez Bottasa, a następnie przez Hamiltona i Vettela. Monakijczyk na zmianę opon zjechał dopiero 2 okrążenia później, spadając na 6 miejsce, za oba bolidy Red Bulla.

Na chwilę wracamy do tego, co wydarzyło się na okrążeniu 32. Tuż po udanym ataku Valtteriego na Charlesa, w środku stawki Daniel Ricciardo… no cóż, odwalił niezłą szopkę. Najpierw przestrzelił punkt hamowania podczas ataku na Kvyata, przez co obaj byli zmuszeni do zjechania na „escape road”. Potem Australijczyk zaczął cofać i uderzył w bolid Rosjanina, tak jakby go tam nie było. Konsekwencje? Oboje odpadli z wyścigu, a Australijczyk dostanie karę przesunięcia na starcie do GP Hiszpanii i na jego konto dopisano 2 punkty karne.

Przechodząc do dalszej części wyścigu, Pierre Gasly 3 kółka po wyprzedzeniu przez Leclerca na okrążeniu 36 doznał awarii. Wykluczyło to Francuza z wyścigu, a sędziowie zadecydowali o jedynej w trakcie tego wyścigu neutralizacji. VSC został odwołany okrążenie później. Tuż po zakończeniu żółtej flagi Verstappen niemal nie wjechał w bandę na wyjściu z zakrętu numer 7. Pod koniec wyścigu tempo Hamiltona było na tyle lepsze od Bottasa, że Brytyjczykowi udało się zbliżyć do prowadzącego wyścig kolegi z zespołu na niecałą sekundę. Pomimo starań nie udało mu się wyprzedzić Fina, który wyścig zakończył na pierwszym miejscu, tuż przed obrońcą tytułu mistrzowskiego.

Podium uzupełnił Sebastian Vettel, a za nim zajechał Max Verstappen. Piąty Leclerc wykorzystał swoją dużą przewagę nad szóstym Perezem i zjechał na dodatkowy pit stop, aby z powodzeniem zdobyć dodatkowy punkt za najszybsze okrążenie. Za Meksykaninem dojechał duet McLarena z Sanizem Jr. Na czele, a pierwszą dziesiątkę uzupełnili Stroll i startujący z alei serwisowej Räikkönen. Nasz Polak rodak dojechał jako 16, czyli ostatni z tych, którzy wyścig ukończyli.

Podsumowując: jak na Grand Prix Azerbejdżanu był to wyścig słaby. Mercedes udowadnia po raz kolejny, że nie można im wierzyć, kiedy mówią, że Ferrari jest szybsze i się nich boją. Stajnia z Maranello natomiast musi przełknąć kolejną gorzką pigułkę i w końcu się ogarnąć. Srebrne Strzały swoim czwartym już dublecie zdobywają niemal wszystko, co było do zdobycia. Pozostaje czekać na Grand Prix Hiszpanii, choć patrząc na poprzednie lata, nie spodziewajcie się po nim niczego nadzwyczajnego.

Grand Prix Azerbejdżanu

Foto. materiały prasowe serii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *