Luca de Meo

Luca de Meo dopiero od niedawna jest dyrektorem generalnym Renault, ale ma już sprecyzowany plan na działanie całej grupy w niedalekiej przyszłości.

Luca de Meo to postać szeroko znana w świecie motoryzacji. 53-letni Włoch od 2015 roku do stycznia 2020 był szefem Seata, którego zdołał podnieść z niemałego kryzysu. Niemal od razu po opuszczeniu hiszpańskiej marki został on ogłoszony nowym dyrektorem generalnym grupy Renault. Z miejsca został też przez los rzucony na głęboką wodę, bo ostatecznie obejmując stery w lipcu zastał Renault w bardzo ciężkiej sytuacji spowodowanej pandemią koronawirusa. Już teraz podejmowane są pierwsze działania, mające na celu wykaraskanie Francuzów z tarapatów, lecz de Meo ma rzecz jasna o wiele obszerniejszy i bardziej sprecyzowany plan naprawczy.

Hiszpanie darzą de Meo sporą sympatią za podniesienie z kolan Seata i zdarza się, że CEO Grupy Renault nadal udziela wywiadów po hiszpańsku. Tak było też w tym tygodniu, kiedy to w rozmowie z El Pais przybliżył między innymi najbliższe ruchy w kierunku rozwoju i ustabilizowania kondycji koncernu.

Sytuacja wyjściowa nie jest łatwa. Mam nadzieję, że wkrótce warunki na rynku się poprawią. Nie jest tak źle, jak myśleliśmy, ale nie sądzę, abyśmy wrócili do sprzedaży z 2018 i 2019 roku przed 2022. Najbliższe dwa lata będą trudne. Mamy ośmioletni plan, który ogłosimy w styczniu i możemy go jeszcze zmienić. To będzie dużo pracy mojej i zespołu, ale oni mają na to ochotę. Nikt nie lubi być na dole tabeli.

Musimy poszukać podobnego błysku, jaki mieliśmy w latach dziewięćdziesiątych z rodziną Megane. Sprzedawaliśmy do tamtej pory tylko małe samochody, takie jak Clio, ale projektanci wpadli na nowy pomysł i z Megane poszło tak dobrze, że za pieniądze, które zarobili, byli w stanie kupić Nissana.

Luca de Meo
Luca de Meo

Bardzo ważnym tematem w tej rozmowie było też podniesienie statusu do tej pory pobocznych marek w koncernie Renault. De Meo szczególnie wyróżnił tu Dacię, która od 2013 roku powiększa swój udział w rynku, a także Alpine. Producent z Dieppe, którego istnienie jeszcze kilka miesięcy temu było pod ogromnym znakiem zapytania, od przyszłego sezonu przejmie licencję Renault w Formule 1. De Meo ma plan na zbudowanie siły tej historycznej marki właśnie wokół motorsportu.

Postrzegam Dacię jako markę, a nie sub-markę i pozwolę jej się rozwijać. Jeśli rynek przyjmuje te auta, dlaczego by nie przesunąć niektórych segmentów w górę? Damy jej [Dacii] szansę i nie zamierzam popełnić błędu Volkswagena, gdy Seat musiał być pod nim w hierarchii.

Chciano zatrzymać wejście [Alpine] do F1, zamknąć całą markę i fabrykę. Ale widziałem, że mamy w rękach mini Ferrari jeśli chodzi o zespół F1, historyczną nazwę i inżynierów Renault Sport, którzy zawsze robili bardzo fajne rzeczy. Ci szaleńcy opracowali dużą część modułu E-Tech. A tymczasem mamy pustą fabrykę, która produkuje niszowy model Alpine A110 – bardzo dobry, ale nie na sprzedaż.

Jeśli więc połączysz to wszystko, umieścisz pośrodku Formułę 1 i zbudujesz wokół tego biznes, otrzymasz gigantyczną platformę marketingową, która może pozwolić na zwiększenie świadomości o marce. Myślimy o Alpine jako marce przyszłościowej, a nie nawiązującej do czasów, gdy wygrywała rajdy w latach sześćdziesiątych [A110 nawiązuje do tych sukcesów; dop. red.]. To jest bezużyteczne.

Luca de Meo
Luca de Meo Cyril Abiteboul

Foto. materiały prasowe producenta

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *