Czy 14-letnie auto może w jakiś sposób zaskoczyć? Mini Cooper Clubman z pewnością próbuje, ale czy mu się to udało?
Wybór samochodu na test może być dla niektórych osób dość osobliwy. Mowa tutaj bowiem o 14-letnim aucie. Dlaczego więc akurat Mini Cooper Clubman? Cóż, nie da się ukryć, iż starsze modele tego brytyjskiego producenta są coraz częstszym wyborem na rynku wtórnym. Nawet ostatnio w mojej rodzinie przebąkiwano coś o chęci zakupu Miniacza do roli drugiego auta, a muszę przyznać, że jeżeli chodzi o motoryzację, całe zainteresowanie było zawsze skierowane w stronę niemieckich aut. Owszem, Mini to część koncernu BMW, więc ta niemiecka nutka może tutaj być kluczowym czynnikiem, lecz starczy już tej dygresji. Tak czy owak dostałem możliwość pobycia chwilę z tym samochodem, więc dlaczego miałbym z tego nie skorzystać? Tym bardziej, iż jest to auto z pewnością interesujące.
W końcu to Mini – choć te samochody są dość niepozorne, mają sportową nutkę wywodzącą się oczywiście z rajdów. Marka oczywiście trochę żongluje aktualnie koncepcją tego, czym tak naprawdę chce być, lecz osiągi są niezmiennie ważne. W Mini Cooper Clubmanie także można to odczuć, lecz do tego przejdziemy w kolejnej części tej recenzji.
Elegancka prezencja
Nie da się ukryć, iż Mini Cooper Clubman nie jest skonstruowany pod szaleństwa z nogą w gazie. W tamtym czasie Mini próbowało tworzyć wiele wersji Coopera, a jedną z nich jest właśnie Clubman. Dziś możemy oczywiście mówić o osobnym modelu noszącym taką nazwę, lecz o samochodzie, który dzisiaj omawiam, należy mówić jako o Mini Cooper Clubmanie, nie zapominając o tej środkowej cząstce.
To właśnie dlatego można odnieść wrażenie, iż konstruktorzy stanęli przy tworzeniu tego auta w pewnym rozkroku. Z jednej strony widać podchody pod próbę stworzenia rodzinnego Mini, z drugiej zaś nie chcieli całkowicie wypleniać sportowej żyłki Coopera. Widać to również w kwestii wyglądu.
Samochód wydaje się optycznie większy niż jest naprawdę. Przede wszystkim z boku, gdzie jego bryła robi wrażenie całkiem długiej. Oczywiście to tylko złudzenie, gdyż Mini Cooper Clubman może pochwalić się długością na poziomie zaledwie 3937 mm, co czuć niestety już w środku. Z obowiązku warto dodać również inne ważne wymiary: 1683 mm szerokości oraz 1426 mm wysokości. Nie ma co ukrywać, nie jest to żadne monstrum.
Z przodu samochód wygląda jak każde Mini produkowane w tym okresie. Jedni kochają te pocieszne pyszczki, innym zaś kompletnie się taki zamysł nie podoba – to kwestia osobista. Wygląda to jednak po prostu solidnie, bez większych fajerwerków, ale również bez większych wpadek. Przejść obojętnie nie można jednak obok projektu tyłu samochodu, gdyż tutaj inżynierowie postawili na kilka ciekawych pomysłów. Na pierwszym miejscu jest oczywiście klapa bagażnika, która otwiera się niczym dwudrzwiowa lodówka. To chyba jest najbardziej charakterystyczną cechą Clubmana. By pogodzić taki projekt, zastosowano również intrygujące wcięcia na światła, dzięki czemu tylne reflektory zostają w bryle samochodu, podczas gdy otwieramy drzwi od bagażnika. Można więc zażartować, iż jest to mimo wszystko samochód pięciodrzwiowy – para z przodu, jedne małe drzwi po prawej stronie od kanapy, a także dwa masywne skrzydła od części załadunkowej.
W środku od razu w oczy rzucają się dwa ogromne okręgi, w których umieszczono wszystkie najważniejsze elementy kokpitu. Mniejszy znajduje się przed kierowcą. Znajdziemy na nim obrotomierz, a także mały ekran LCD, który pełni funkcję komputera pokładowego. Jak na rok 2008 jest on naprawdę przyjemny w użytkowaniu, choć jego funkcjonalność jest, co nie powinno w żaden sposób dziwić, ograniczona. Więcej informacji możemy uzyskać z większego okręgu, który znajduje się na samym środku kokpitu. Wyróżnia się on olbrzymim prędkościomierzem w stylu vintage (aktualną prędkość możemy wyświetlić także na wyświetlaczu przed kierowcą), a także wąskim ekranem, gdzie nie tylko wybierzemy odtwarzane multimedia, ale także będziemy mogli zarządzać ustawieniami auta czy sprawdzić aktualne spalanie.
Najważniejszą kwestią wyglądu tego auta jest chyba fakt, iż wcale nie wygląda ono jak wydane w roku 2008. Projekt jest naprawdę świeży i choć oczywiście we wnętrzu po ilości elektroniki widać, że to Mini do najnowszych nie należy, tak z zewnątrz nie widać jakiejś przesadnej starości. Choć może być to również kwestia zadbanego egzemplarza, ogólny projekt jest na tyle wyjątkowy, iż starzeje się naprawdę wolno.
Sprawny silnik podstawą każdego Mini
W mojej głowie ten nagłówek wydawał się mieć więcej humoru, lecz i tak każdy z was powinien doskonale zrozumieć, o co mi dokładnie chodzi. Nie da się ukryć, że Mini kojarzy się z małymi, lecz zrywnymi samochodami, które idealnie nadają się do dynamicznej jazdy po mieście bądź do przyspieszeń na krótkim dystansie. Tu również tak jest.
W testowanym przeze mnie egzemplarzu znajdował się silnik benzynowy o pojemności 1.6 litra, który oferował moc rzędu 120 koni mechanicznych i maksymalny moment obrotowy wynoszący 160 Nm. Dodając do tego małą wagę – 1145 kilogramów – otrzymujemy naprawdę sporą dynamikę w szczególności w zakresie 0-50 km/h. Przy wyższych prędkościach robi się już problem i na autostradzie osiągnięcie maksymalnego ograniczenia może już trochę potrwać. Warto jednak wspomnieć, iż nawet przy wyższych prędkościach Mini Cooper Clubman zachowuje dobrą stabilność, między innymi ze względu na niski środek ciężkości.
Co do samego spalania – nie wygląda ono najgorzej. Przy spokojnej jeździe da się zejść do poziomu 6,5 litra na 100 kilometrów, choć bardziej realną wartością jest jednak 7 litrów. Jeżeli będziemy startowali spod każdych świateł z maksymalnym impetem, ten wskaźnik oczywiście wzrośnie, lecz wątpię, by mógł on przekroczyć 7,5-8 litrów. Nie jest to więc potwór pod kątem spalania, lecz z drugiej strony nie jest to pojazd nader oszczędny. Trzeba mieć jednak na uwadze jego możliwości.
Przyjemne prowadzenie, ale tylko, jeśli mamy dywan na drodze
Za zrywnym silnikiem w parze powinno iść oczywiście również responsywne prowadzenie i rzeczywiście Mini Cooper Clubman może się pochwalić naprawdę dobrze skonstruowanym i bardzo precyzyjnym układem kierowniczym. W pewnych momentach, w szczególności jeżeli mamy przed sobą pustą, nową szosę, można się poczuć jak w gokarcie, co w przypadku tych brytyjskich aut nie jest żadną nowością. Można czerpać naprawdę sporą frajdę z jazdy. Do momentu, aż nie wjedziemy na drogi gorszej jakości.
Oczywiście responsywności prowadzenia czy dobrego promienia skrętu nie odbierze zła nawierzchnia, ale musimy zatrzymać się przy punkcie “przyjemność z jazdy”. Zawieszenie jest tutaj bowiem naprawdę twarde. NAPRAWDĘ. Czuć absolutnie każdą nierówność na drodze, a jeżeli tylko jest taka możliwość próbowałem omijać kostkę brukową, gdyż wtedy jazda stawała się dość irytująca. Dodatkowo w tych modelach zawieszenie było dość awaryjne. Jestem tym szczerze mówiąc trochę zdziwiony. Owszem, Mini pod kątem kierowania chciało dać sportowe wrażenia, ale jeżeli mówimy o kombi (tak, to auto podpisywane jest jako kombi. Również się zdziwiłem), a przynajmniej o aucie, które ma robić za rodzinny pojazd miejski, przydałoby się choć ciut więcej komfortu. Da się przyzwyczaić, ale tutaj trzeba niestety postawić spory minus. Być może to moje spaczenie, lecz w autach zwracam naprawdę sporą uwagę na zawieszenie.
O użytkowaniu słów kilka
Warto dopełnić tę recenzję wrażeniami z użytkowania tego auta oraz wygodą w środku. Zacznę od wykończenia wnętrza, które stoi na wysokim poziomie. Owszem, jest plastik, lecz mówimy tutaj o piano black, które podkreśla elegancję auta. Dodatkowo mamy tutaj wiele obszyć ze skóry, między innymi na kierownicy, a spore wrażenie robią ambienty, które ładnie podświetlają wnętrze w nocy. Ot, ciekawy bajer. Wszystko w środku jest bardzo dobrze spasowane i nawet pomimo 14 lat na karku nic nie skrzypiało – to akurat jest dość imponujące, mając na uwadze ząb czasu.
Spory bagażnik, którego przestrzeń załadunkową możemy rozszerzyć do maksymalnie 930 litrów, to również ogromny atut tego samochodu. Mówiąc delikatnie, nie należę do najmniejszych osób, a po złożeniu tylnych foteli mogłem się w tym bagażniku bez problemu położyć. Mówimy o aucie, które nie ma nawet 4 metrów długości, więc to jest jakiś wyczyn. Jeżeli będziecie traktować Mini jak zwykły samochód, a więc zamiast człowieka mierzącego 185 centymetrów macie zamiar przewieść zakupy czy meble, w Cooperze Clubmanie zrobicie to bez problemu.
Problemem za to może być jednak widoczność, która nie jest najlepsza nawet w przypadku niższych osób, a także miejsce z tyłu. Moje nogi nie najlepiej wspominają przejażdżkę na tylnym siedzeniu.
Mini Cooper Clubman – czym i dla kogo może być to auto?
Mini Cooper Clubman zdecydowanie nie jest samochodem dla każdego. Nie jest to hot hatch i nigdy on nim nie będzie. To auto próbuje bym wszystkim po trochu i w wielu kwestiach naprawdę okazuje się być bardzo praktycznym pojazdem. Nie można jednak obojętnie przejść obok wad, które mocno zaniżają końcową ocenę. Być może nawet za bardzo, gdyż ogólnie rzecz biorąc to naprawdę dobre auto do miasta. Idealnie sprawdzi się jako drugi bądź trzeci pojazd w rodzinie. Po ulicach można się nim poruszać naprawdę sprawnie, nie połyka ogromnych ilości paliwa, daje przyjemność z jazdy, a w dodatku jego modułowość sprawia, że może być bardzo przydatny w bardziej praktycznych zastosowaniach. Do ideału mu daleko, co nie oznacza, że nie jest to auto warte sprawdzenia. To nadal bardzo solidny samochód, który dla wielu osób będzie całkowicie wystarczający pomimo pewnych niedociągnięć.
Serdecznie dziękujemy Olafowi Oborskiemu za wykonanie zdjęć do recenzji