Walka elektryków Tesli i Porsche jest równie emocjonująca, co walka o tytuł najszybszego seryjnie produkowanego samochodu, ale przy tym jest ekologiczna
Kilka tygodni temu Internet i cały świat żył informacją, jakoby Tesla pokonała Porsche na Nurburgringu o blisko 20 sekund. To był jednak początek rozważań czyj rekord był bardziej wiarygodny. Pojawiały się głosy, że Porsche odegra się i podejmie drugą próbę, bo miało spory limit przy pierwszej próbie, ale to wszystko były domysły, bez potwierdzenia przez kogokolwiek z Porsche. Teraz jednak mamy na dowód słowa Lucasa Kramera, czyli człowieka ściśle powiązanego z budową Porsche, który rzuca nowe światło na całą sprawę.
Pamiętacie jak zaraz po rekordowym przejeździe Tesli pojawiły się zdjęcia z toru, gdzieś holowano lawetę po wystąpieniu niezidentyfikowanej usterki? Tutaj Porsche wysuwa ciężkie działa odnośnie niezawodności, bowiem niewiele osób wie, że chwilę przed ustanowieniem najszybszego czasu modelu Taycan ten sam egzemplarz ukończył 24-godzinną próbę wytrzymałościową. Jedyne co Porsche zrobiło przed wypuszczeniem auta na tor to zmiana opon i ładowanie akumulatorów. Zatem mamy do czynienia z dosyć komiczną sytuacją – Tesla wystawia do walki wydmuszkę, pozbawioną wszystkich obciążających elementów, a Porsche seryjne auto po testach wytrzymałościowych. To był też powód, dla którego próbę podjęła wersja Turbo, a nie Turbo S.
Lucas Kramer zaznacza, że Taycan ma jeszcze spory zapas mocy, bo różnica między wersją Turbo a Turbo S w trybie maksymalnej wydajności to aż 70 KM i 200 Nm. Jeśli wyobrazicie sobie jaki wynik może osiągnąć najmocniejszy Taycan na przykład bez wnętrza, aby stać się wydmuszką to mamy pogląd na całą sytuację. Walka Porsche vs Tesla ma ten sam charakter co Koenigsegg vs Buggati. Tam też Buggati wystawiło zmodyfikowane auto, podczas gdy Koenig walczy autami klientów. Zatem kto ma rację?
Sprawa jest prosta – nie ma czasu to nie ma rekordu. Dopóki Porsche nie wystawi Taycana Turbo S (swoją drogą nazwa trochę nie pasuje do auta) to będziemy opierać się tylko na kalkulacjach i domysłach. Nie ulega za to wątpliwości, że taka walka służy elektrykom. Po pierwsze jest o nich głośno i mówi o tym cały świat. Po drugie napędza to przesuwanie granicy ich osiągów i wytrzymałości, a do gry wkraczają kolejni gracze (np. Mercedes, VW czy Audi). Jedyna różnica czy oglądamy pojedynek Koenigsegg vs Buggati czy Tesla vs Porsche to cisza w drugim przypadku, bo emocje sięgają zenitu w każdym przypadku.
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.