Założyciel | Redaktor naczelny Pasjonat motoryzacji i marketingu - wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.

Bardzo lubię niespodzianki, a szczególnie, gdy samochód oferuje mi więcej niż od niego oczekuję i mogę być mile zaskoczony – tak było w przypadku Seata Arona

Zanim odebrałem samochód do testu szczerze liczyłem na odmianę FR z silnikiem 1.5 TSI 150 KM. Los jednak tak chciał, że dostałem odmianę Xcellence z silnikiem 1.0 EcoTSI 115 KM i było dane mi tym przejechać blisko 600 km w ciągu po Polsce. Pierwsza myśl? Oj będzie ciężko, szczególnie, że droga zapowiadała się wyjątkowo ciężko przez drogi krajowe Mazowsza, Małopolski i Śląska, a otaczająca mgła nie sprzyja wyprawom. Mimo to dostrzegłem pewną nadzieję i dałem szansę Aronie, bo przecież to VAG, a kilka dni wcześniej oddałem Skodę Superb, więc trochę się poznaliśmy.

Trasa była bardzo zróżnicowana, bo zawierała fragmenty dróg krajowych, ekspresowych i autostrad, więc Arona miała okazję się wykazać. Jak wypadła? Tutaj można się spodziewać różnych rezultatów, ale dodajmy fakt, że w aucie jechały cztery osoby, a tempo było normalne. Efekt? Spalanie na poziomie 6,7 litra. Czy to dobry wynik? Nie wiem, bo pojawia się tutaj mój pierwszy dylemat. Dlaczego? To auto ma 3 cylindry i 115 KM, czyli typowa ofiara downsizingu. Mimo to jest bardzo zrywne, choć opłaca to wysokim spalaniem. W mieście podobnie, bo poniżej 7 litrów ciężko zejść w normalnym ruchu drogowym. Zatem czy faktycznie jest małe spalanie?

Na zewnątrz – elegancki Seat o ostrych kształtach

Do samej jazdy jeszcze wrócimy, ale spójrzmy na ten samochód z zewnątrz. Wygląda nowocześnie, ma typowe dla nowych Seatów agresywne linie, pełne oświetlenie LED i dwukolorowy lakier (podobnie jak Renault Captur). Udostępniony samochód miał białe nadwozie i pomarańczowy dach, co idealnie wpasowało się w obecną porę roku. W lesie i w okolicy drzew wygląda świetnie, bo pasuje do otaczających go liści. Za to w mieście nie da się ukryć, że w jakiś sposób się wyróżnia. Jeśli z kimś się umówicie i powiecie mu “jadę autem z pomarańczowym dachem” to na pewno was szybko znajdzie (sprawdzone, potwierdzone). Czy jest to agresywne wyróżnienie się z tłumu? Zdecydowanie nie, auto nie jest definiowane jako “dla młodych”. Wręcz bym powiedział, że w tej ekstrawagancji jest odrobina klasy i powagi, bo kompozycja kolorystyczna jest ciepła i delikatna.

Testowy egzemplarz miał 18-calowe felgi z oponami zimowymi i tak naprawdę nie widać różnicy zimówki vs opony letnie w wyglądzie, co może pozorny nie być tak oczywiste. Na pewno na pochwałę zasługuje bardzo dobry stylistycznie grill, choć większość “kratek” jest zaślepiona. Patrząc na tył Arony widzę takiego małego Volkswagena Tuarega. Może to przez te światła i zbliżoną linię, ale na pewno nie jest to wada a zaleta. Do czego bym się doczepił? Zdecydowanie do sposobu otwierania bagażnika. Seat ma tak idealne logo, które może służyć za klamkę, że aż grzechem jest niewykorzystanie tego. Można umieścić tam chociaż kamerę cofania i mamy ciekawy “bajer”, który dodaje wyjątkowości. To powinno być znakiem rozpoznawczym Seata, a niestety taka okazja jest zmarnowana.

Wewnątrz – typowy VAG

Tak się złożyło, że we wtorek oddałem nową Skodę Superb, a w piątek odbierałem Seata Aronę i prawie nie zauważyłem zmiany. Dlaczego? Wirtualne zegary, ta sama szata menu, te same materiały, układ przycisków – VAG. Tutaj jest to akurat plus i całość jest spójna, a przy tym daje wrażenie porządnego wykonania. Fotele z elementami Alcantary były bardzo wygodne i miały solidne trzymanie boczne jak na tą klasę aut, a do tego podwójna regulacja podgrzewania – przydatne o tej porze roku. Widać, że zrobiono wszystko do porządku i zaczerpnięto wzorce z topowych modeli. Jednak żeby nie było tak kolorowo to są minusy i to całkiem sporo.

Po pierwsze oświetlenie wnętrza. Z przodu jest standardowa lampka w suficie i bardzo ładne oświetlenie ambient w drzwiach, które może być białe lub czerwone. Jednak z tyłu jest ciemno. Brak jakiegokolwiek oświetlenia w suficie czy nad drzwiami powoduje, że pasażerowie w drugim rzędzie muszą korzystać z latarki, aby w nocy znaleźć coś obok siebie. Bardzo duży brak, jeśli często wozimy osoby na tylnej kanapie. Drugi taki minus to brak uchwytu nad drzwiami. Wiecie kiedy to zauważyłem? Jak musiałem przewieźć koszulę w samochodzie i standardowo (tak jak w moim Seacie :D) chciałem zaczepić wieszak o wspomniany uchwyt i co? Nie ma, po prostu go nie ma, więc koszula powędrowała do bagażnika, gdzie trochę się pogniotła…

Jednak nie same minusy są w aucie, bo jak tylko puścicie swój ulubiony kawałek to usłyszycie go z głośników marki Beats. Jak się sprawdzają? Bardzo dobrze, może nie jestem audiofilem, ale doceniłem czystość dźwięku, dużą głośność i wyrazistość. Osoby podróżujące z tyłu nie narzekały na brak miejsca, choć ciężko byłoby się spakować na dłuższy wyjazd, bo bagażnik choć ma 400 litrów to do największych nie należy, ale myślę, że w codziennym użytkowaniu wystarczy.

Jazda – gdzie chcesz i kiedy chcesz

Przejdźmy do jazdy, bo to najciekawszy element całego testu. Z natury można założyć, że 3-cylindrowy silnik 1.0 demonem nie będzie, ale Arona pokazuje i udowadnia, że chce więcej, jest dynamiczna, a żadne trudności nie są jej straszne. Przygoda za kierownicą zaczęła się niepozornie – zwykła droga przez ulice stolicy. Tutaj pojawia się pierwsze zaskoczenie, mianowicie system start-stop wykrywa ruch przed autem i sam uruchamia silnik, gdy pojazd przed nami ruszy. Nie spodziewałem się tej funkcji w Aronie. Sama jazda była typowa dla stolicy w godzinach sztytu, bo prędkość nie przekraczała 30 km/h. Nieco później zaczęła się trasa po drogach krajowych, ekspresowych i autostradach.

Wtedy też zaczęło się robić ciekawie, bo Arona zaczęła punktować. Do prędkości 120 km/h jest bardzo przyjemnie – można porozmawiać bez problemu, auto prowadzi się stabilnie, a całość oceniłbym bardzo dobrze. Również spalanie wypada przyzwoicie, bo średnia wyszła 6,4 litra na 100 km. Powyżej 120 km/h bywa różnie i już mniej kolorowo chociaż nawet przy wysokich prędkościach auto w zakrętach prowadzi się pewniej aniżeli Captur. Sapalanie? Lepiej nie pytać.

W mieście auto czuje się jak ryba w wodzie, bo nie potrzebuje nadzwyczajnej mocy i 115 KM wystarcza. Pali również przyzwoicie, bo udało mi się utrzymać rezultat poniżej 7 litrów. Do tego jest zwrotne i spokojnie można parkować w wąskich miejscach. Co do systemu wspomagania parkowania to mam pewne zastrzeżenia. W mieście czy pod sklepem kilka razy poprawnie zaparkował, ale na parkingu podziemnym nieco się pogubił. Miejsce widział, już prawie miał wjeżdżać i kończył swoją pracę. Może coś zrobiłem źle, ale ta sama procedura działa w innych sytuacjach. Zastrzeżenia mam też do systemu wyboru trybu jazdy. O ile w Skodzie Superb za każdym razem wracało do pozycji Normal i było to widoczne to tutaj auto nas oszukuje. Wsiadamy do auta, odpalamy i widzimy wybrany np. tryb Sport, a tak naprawdę jesteśmy w trybie Normal. Ikonka pokazuje co innego niż jezt faktycznie. Szkoda, bo sam system wyboru trybów jest dobry i widać duże różnice w różnych konfiguracjach.

Jednak czym by był Crossover, który nigdy nie był w terenie? Trzeba było zabrać auto na małą przejażdżkę. Jako że w mojej okolicy jest sporo lasów to daleko szukać odpowiedniego terenu nie musiałem. Oczywiście nie ma to nic z prawdziwą jazdą w terenie, ale zapewne większość tych crossoverów co najwyżej spotyka krawężniki na swojej drodze. Tutaj musiałem dostosować ustawienia samochodu do swoich potrzeb, aby najlepiej trafić do otaczających warunków. Jak spisało się auto? Lepiej niż myślałem. Miałem okazję wjechać pod całkiem spory najazd i na nim ruszyć, a auto nie było za bardzo wzruszone tym co miało zrobić. Błoto czy głębokie kałuże nie są mu straszne, choć trzeba potem czyścić wszystkie elementy. Jednak mogę powiedzieć, ze po chwili zabawy w błocie nawet Seatem Arona pojawia się uśmiech na twarzy, jakoś tak naturalnie.

Podsumowanie

Porównanie Arony i Captura będzie trochę nie na miejscu, bo Arona jest o 4 lata młodszym autem, więc widać różnice generacji. Gdybyśmy porównywali Captura drugiej generacji (niedawno zaprezentowany) to miałoby to jakiś sens. Niemniej jednak muszę powiedzieć, że w trasie Seat wygrywa, bo mniej odczuwałem zmęczenie, było bardziej komfortowo i czuć, że auto jest młodsze generacyjnie. Jednak są elementy, gdzie Captur deklasuje Arone i tutaj można podać za przykład silnik, bo mamy 4 cylindry, a spalanie wynosiło 6,4.

Podsumowując Arona nie jest złym autem i zaskoczyła mnie pozytywnie. Myślałem, że będzie znacznie gorzej, a tutaj niespodzianka. Myślę, że w typowym dla tego auta zastosowaniu, czyli jeździe po mieście w zupełności oferuje to co powinien, a nawet więcej. Design? Albo się podoba albo nie, choć pytając różne osoby o zdanie, większość wypowiadała się pozytywnie. Wizualnie auto do mnie przemawia, ale to może dlatego, że sam jeżdżę Seatem 😛 Cena tego konkretnego egzemplarza? 94.999 złotych – sporo, to prawda, ale podobno cena ma swoje argumenty

Bardzo dziękuję Seat Polska za udostępnienie samochodu do testu

Galeria zdjęć Seat Arona Xcellence 1.0 EcoTSI 115 KM DSG

Seat Arona Xcellence 1.0 EcoTSI 115 KM DSG

od 84.100 zł
6.5

Wygląd

8.0/10

Zawieszenie

6.5/10

Dynamika

7.5/10

Silnik

6.5/10

Wydech

5.5/10

Pozycja za kierownicą

8.0/10

Użytkowanie

7.5/10

Radość z jazdy

5.0/10

Fejm na ulicy

4.0/10

+ Plusy

  • Głośniki Beats
  • Alcantara
  • Design
  • Dynamika silnika
  • Światła LED

- Minusy

  • Brak uchwytów w podsufitce
  • Konieczność ponownego wybierania trybu jazdy
  • Słabe oświetlenie wnętrza